Valentino Rossi ma świadomość, że nie pobije rekordu Giacomo Agostiniego, który ma na swoim koncie czternaście tytułów mistrza świata. Jego starszy rodak rywalizował jednak w innych czasach. "Doctor" mimo wszystko ma szansę poprawić rezultat Agostiniego, jeśli chodzi o liczbę wygranych wyścigów. "Ago" ma ich na swoim koncie 122, Rossi - 114. 38-latek ma w swojej perspektywie jeszcze dwa lata startów, więc jest to zadanie trudne, ale nie niemożliwe.
Nawet jeśli Rossi nie pobije tego osiągnięcia Agostiniego, i tak pozostanie w pamięci kibiców na lata. To on został ostatnim mistrzem świata w epoce 500ccm, to on był pierwszym mistrzem świata w erze MotoGP. To on zdecydował się na transfer z Hondy do Yamahy po sezonie 2003, w którym maszyny Hondy były szybsze od rywali o sekundę na okrążeniu. - Chciałem udowodnić, że Honda się myli, że człowiek jest ważniejszy niż maszyna - napisał w swojej autobiografii Rossi. I udowodnił. W sezonach 2004-2009 zdobył dla Yamahy cztery tytuły mistrzowskie.
Druga młodość Rossiego
W słowniku Rossiego nie ma takich słów jak "porażka" albo "brak motywacji". Dla Włocha rozczarowaniem był okres spędzony w Ducati. W latach 2011-2012 nie wygrał dla Włochów ani jednego wyścigu. Musiał jednak spróbować czegoś nowego, po tym jak w Yamasze coraz mocniej do głosu dochodził Jorge Lorenzo. - Już po pierwszych testach na motocyklu Ducati wiedziałem, że trudno będzie się nim ścigać - przyznał po latach Rossi.
Rossi ma 38 lat i jest najstarszym zawodnikiem w stawce. Wielu uznawało, że powrót do Yamahy w sezonie 2013 będzie dla niego odcinaniem kuponów. Włoch podpisał wtedy dwuletni kontrakt i spekulowano, że szykuje sobie grunt pod sportową emeryturę. "Doctor" przeżywa jednak drugą młodość. W latach 2014-2016 za każdym razem zostawał wicemistrzem świata. Ze względu na jego wiek i nowe pokolenie motocyklistów, wielu byłoby zadowolonych z takiego rezultatu. Jednak nie Rossi, on ciągle marzy o upragnionym dziesiątym tytule.
O sile Rossiego najlepiej świadczy fakt, że w końcu udało mu się wypchnąć z boksów Yamahy Jorge Lorenzo. Hiszpan nie wytrzymał ciągłych gierek Włocha, nerwowej atmosfery i opuścił japoński zespół po dziewięciu sezonach. Lorenzo poczuł się zdradzony przez Yamahę w zeszłym roku. To on był aktualnym mistrzem świata. To on powtarzał w wywiadach, że chce otrzymać nowy kontrakt jeszcze przed pierwszym wyścigiem w Katarze. To on mówił, że chce przez całą karierę reprezentować barwy Yamahy. Japończycy przed wyścigiem w Katarze nową umowę podpisali, tyle że z Rossim. Wtedy Lorenzo w końcu zrozumiał, że nigdy nie osiągnie w japońskiej marce takiego statusu jaki ma Włoch. I odszedł.
Być może po latach to właśnie Lorenzo będzie cieszyć się z faktu, że w sezonie 2015 zabrał sprzed nosa swojemu największemu rywalowi szansę na upragniony dziesiąty tytuł mistrzowski. W roku 2014 Rossi cieszył się z wicemistrzostwa świata, bo pokonał partnera z Yamahy, zaś Marc Marquez z Hondy był nie do pokonania. Włoch miał świadomość tego, że wyciągnął maksimum ze swojego motocykla. Rok później było już inaczej.
Czy w tym roku Valentino Rossi sięgnie po tytuł mistrza świata MotoGP? Analiza jego szans na kolejnej stronie.
[nextpage]Konsekwencje przegranego tytułu w 2015 roku
W roku 2015 to samo wicemistrzostwo "Doctor" potraktował już jako porażkę. To on przewodził klasyfikacji generalnej przez cały sezon, jednak pod koniec zmagań padł ofiarą własnych gierek. Zdarzenia z Malezji, sprowokowanie wypadku Marqueza, pretensje Lorenzo i ostatecznie przesunięcie na koniec stawki na starcie do decydującego wyścigu w Walencji. To zadecydowało o porażce Rossiego. Jeszcze kilka tygodni wcześniej Rossi na swoim kasku umieszczał wizerunek małej rybki z numerem "46", na którą poluje rekin. Symboliki nikomu nie trzeba było tłumaczyć. Tym rekinem był Lorenzo i w końcu połknął on "rybkę", zabierając jej tytuł.
Tamte wydarzenia miały też wpływ na rywalizację w zeszłym sezonie. W nim Rossiemu miały pomóc nowe opony. Włoch miał już okazję startować przed laty na ogumieniu firmy Michelin. Rzeczywiście, Rossi był szybki, ale też popełniał głupie błędy. W efekcie już na początku rywalizacji postawił się pod ścianą, bo jego strata do Marqueza wynosiła kilkanaście punktów. - Byłem wyczerpany walką o tytuł w sezonie 2015. Jeśli zdobywasz tytuł po takim wysiłku, to dostajesz dodatkowego kopniaka i motywację. Natomiast jeśli przegrywasz, to zaczynasz sezon z mniejszym zapasem energii - powiedział Rossi z jednym wywiadów.
Dziesiąty tytuł marzeniem Rossiego
Rossi kolejną mistrzowską próbę podejmie w tym roku. Tyle, że już w zupełnie innych okolicznościach. Jego partnerem w Yamasze będzie Maverick Vinales. 22-latek już podczas zimowych testów kręcił lepsze czasy od Włocha, a co dopiero będzie gdy lepiej zapozna się z japońskim motocyklem? Rossi w transferze Vinalesa widzi jednak pozytywy. Jego relacje z Hiszpanem, póki co, są dużo lepsze niż z Lorenzo. Do tego style jazdy obu zawodników są bardzo podobne. W efekcie Yamasze łatwiej rozwijać motocykl, bo prace idą w tym samym kierunku. W przypadku Lorenzo trzeba było szukać nie tylko innych ustawień, ale też i części, bo Włoch potrafił korzystać i chwalić jedną ramę, podczas gdy Hiszpan drugą.
Włoch po pierwszych testach w Malezji bardzo mocno chwalił jednak maszynę Yamahy, tak jakby wiedział coś, czego nie może zdradzić. W Australii zdążył już powiedzieć, że jego głównym rywalem w tym roku będzie Marquez, ale "jest facetem do pokonania". Analiza czasów z pierwszego dnia testów na Phillip Island jasno pokazuje - Marquez miał najlepsze tempo na zużytych oponach. W czasie 1:30 pokonał 27 okrążeń, podczas gdy Rossi miał takich "kółek" 11. Lepsze tempo od Włocha miał też Vinales z 18 okrążeniami na poziomie 1:30.
Czy to już koniec?
Kontrakt Rossiego obowiązuje do końca sezonu 2018. Czy gdyby w tym roku sięgnął po tytuł, to postąpiłby jak Nico Rosberg w Formule 1 i w glorii chwały odszedł z MotoGP? Nie, bo jest innym typem człowieka. Włoch jest typem zwycięzcy i zacząłby myśleć o kolejnym mistrzostwie. Czy jest to ostatni kontrakt Włocha w MotoGP? Tego też nie wiadomo. On sam kiedyś przyznał, że nie wyobraża sobie, że będzie się ścigać jako 40-latek. Z drugiej strony, przyznaje, że ciało 38-latka a 40-latka niczym się nie różni.
- Kocham motocykle, jazda na nich sprawia mi frajdę. Gdy przestanę czerpać z tego radość, odejdę - stwierdził Włoch w zeszłym roku, po podpisaniu nowego kontraktu z Yamahą.
Łukasz Kuczera