Człowiek ważniejszy od maszyny. Valentino Rossi w drodze po upragniony tytuł

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Valentino Rossi właśnie świętuje 38. urodziny. Włoch spędza je na torze Phillip Island, gdzie trwają zimowe testy MotoGP przed sezonem 2017. Dla Rossiego dwa najbliższe lata mogą być ostatnią okazją, aby zdobyć dziesiąty tytuł mistrza świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Valentino Rossi ma świadomość, że nie pobije rekordu Giacomo Agostiniego, który ma na swoim koncie czternaście tytułów mistrza świata. Jego starszy rodak rywalizował jednak w innych czasach. "Doctor" mimo wszystko ma szansę poprawić rezultat Agostiniego, jeśli chodzi o liczbę wygranych wyścigów. "Ago" ma ich na swoim koncie 122, Rossi - 114. 38-latek ma w swojej perspektywie jeszcze dwa lata startów, więc jest to zadanie trudne, ale nie niemożliwe.

Nawet jeśli Rossi nie pobije tego osiągnięcia Agostiniego, i tak pozostanie w pamięci kibiców na lata. To on został ostatnim mistrzem świata w epoce 500ccm, to on był pierwszym mistrzem świata w erze MotoGP. To on zdecydował się na transfer z Hondy do Yamahy po sezonie 2003, w którym maszyny Hondy były szybsze od rywali o sekundę na okrążeniu. - Chciałem udowodnić, że Honda się myli, że człowiek jest ważniejszy niż maszyna - napisał w swojej autobiografii Rossi. I udowodnił. W sezonach 2004-2009 zdobył dla Yamahy cztery tytuły mistrzowskie.

Druga młodość Rossiego

W słowniku Rossiego nie ma takich słów jak "porażka" albo "brak motywacji". Dla Włocha rozczarowaniem był okres spędzony w Ducati. W latach 2011-2012 nie wygrał dla Włochów ani jednego wyścigu. Musiał jednak spróbować czegoś nowego, po tym jak w Yamasze coraz mocniej do głosu dochodził Jorge Lorenzo. - Już po pierwszych testach na motocyklu Ducati wiedziałem, że trudno będzie się nim ścigać - przyznał po latach Rossi.

Rossi ma 38 lat i jest najstarszym zawodnikiem w stawce. Wielu uznawało, że powrót do Yamahy w sezonie 2013 będzie dla niego odcinaniem kuponów. Włoch podpisał wtedy dwuletni kontrakt i spekulowano, że szykuje sobie grunt pod sportową emeryturę. "Doctor" przeżywa jednak drugą młodość. W latach 2014-2016 za każdym razem zostawał wicemistrzem świata. Ze względu na jego wiek i nowe pokolenie motocyklistów, wielu byłoby zadowolonych z takiego rezultatu. Jednak nie Rossi, on ciągle marzy o upragnionym dziesiątym tytule.

O sile Rossiego najlepiej świadczy fakt, że w końcu udało mu się wypchnąć z boksów Yamahy Jorge Lorenzo. Hiszpan nie wytrzymał ciągłych gierek Włocha, nerwowej atmosfery i opuścił japoński zespół po dziewięciu sezonach. Lorenzo poczuł się zdradzony przez Yamahę w zeszłym roku. To on był aktualnym mistrzem świata. To on powtarzał w wywiadach, że chce otrzymać nowy kontrakt jeszcze przed pierwszym wyścigiem w Katarze. To on mówił, że chce przez całą karierę reprezentować barwy Yamahy. Japończycy przed wyścigiem w Katarze nową umowę podpisali, tyle że z Rossim. Wtedy Lorenzo w końcu zrozumiał, że nigdy nie osiągnie w japońskiej marce takiego statusu jaki ma Włoch. I odszedł.

Być może po latach to właśnie Lorenzo będzie cieszyć się z faktu, że w sezonie 2015 zabrał sprzed nosa swojemu największemu rywalowi szansę na upragniony dziesiąty tytuł mistrzowski. W roku 2014 Rossi cieszył się z wicemistrzostwa świata, bo pokonał partnera z Yamahy, zaś Marc Marquez z Hondy był nie do pokonania. Włoch miał świadomość tego, że wyciągnął maksimum ze swojego motocykla. Rok później było już inaczej.

Czy w tym roku Valentino Rossi sięgnie po tytuł mistrza świata MotoGP? Analiza jego szans na kolejnej stronie.
[nextpage]Konsekwencje przegranego tytułu w 2015 roku 

W roku 2015 to samo wicemistrzostwo "Doctor" potraktował już jako porażkę. To on przewodził klasyfikacji generalnej przez cały sezon, jednak pod koniec zmagań padł ofiarą własnych gierek. Zdarzenia z Malezji, sprowokowanie wypadku Marqueza, pretensje Lorenzo i ostatecznie przesunięcie na koniec stawki na starcie do decydującego wyścigu w Walencji. To zadecydowało o porażce Rossiego. Jeszcze kilka tygodni wcześniej Rossi na swoim kasku umieszczał wizerunek małej rybki z numerem "46", na którą poluje rekin. Symboliki nikomu nie trzeba było tłumaczyć. Tym rekinem był Lorenzo i w końcu połknął on "rybkę", zabierając jej tytuł.

Tamte wydarzenia miały też wpływ na rywalizację w zeszłym sezonie. W nim Rossiemu miały pomóc nowe opony. Włoch miał już okazję startować przed laty na ogumieniu firmy Michelin. Rzeczywiście, Rossi był szybki, ale też popełniał głupie błędy. W efekcie już na początku rywalizacji postawił się pod ścianą, bo jego strata do Marqueza wynosiła kilkanaście punktów. - Byłem wyczerpany walką o tytuł w sezonie 2015. Jeśli zdobywasz tytuł po takim wysiłku, to dostajesz dodatkowego kopniaka i motywację. Natomiast jeśli przegrywasz, to zaczynasz sezon z mniejszym zapasem energii - powiedział Rossi z jednym wywiadów.

Dziesiąty tytuł marzeniem Rossiego

Rossi kolejną mistrzowską próbę podejmie w tym roku. Tyle, że już w zupełnie innych okolicznościach. Jego partnerem w Yamasze będzie Maverick Vinales. 22-latek już podczas zimowych testów kręcił lepsze czasy od Włocha, a co dopiero będzie gdy lepiej zapozna się z japońskim motocyklem? Rossi w transferze Vinalesa widzi jednak pozytywy. Jego relacje z Hiszpanem, póki co, są dużo lepsze niż z Lorenzo. Do tego style jazdy obu zawodników są bardzo podobne. W efekcie Yamasze łatwiej rozwijać motocykl, bo prace idą w tym samym kierunku. W przypadku Lorenzo trzeba było szukać nie tylko innych ustawień, ale też i części, bo Włoch potrafił korzystać i chwalić jedną ramę, podczas gdy Hiszpan drugą.

Włoch po pierwszych testach w Malezji bardzo mocno chwalił jednak maszynę Yamahy, tak jakby wiedział coś, czego nie może zdradzić. W Australii zdążył już powiedzieć, że jego głównym rywalem w tym roku będzie Marquez, ale "jest facetem do pokonania". Analiza czasów z pierwszego dnia testów na Phillip Island jasno pokazuje - Marquez miał najlepsze tempo na zużytych oponach. W czasie 1:30 pokonał 27 okrążeń, podczas gdy Rossi miał takich "kółek" 11. Lepsze tempo od Włocha miał też Vinales z 18 okrążeniami na poziomie 1:30.

Czy to już koniec?

Kontrakt Rossiego obowiązuje do końca sezonu 2018. Czy gdyby w tym roku sięgnął po tytuł, to postąpiłby jak Nico Rosberg w Formule 1 i w glorii chwały odszedł z MotoGP? Nie, bo jest innym typem człowieka. Włoch jest typem zwycięzcy i zacząłby myśleć o kolejnym mistrzostwie. Czy jest to ostatni kontrakt Włocha w MotoGP? Tego też nie wiadomo. On sam kiedyś przyznał, że nie wyobraża sobie, że będzie się ścigać jako 40-latek. Z drugiej strony, przyznaje, że ciało 38-latka a 40-latka niczym się nie różni.

- Kocham motocykle, jazda na nich sprawia mi frajdę. Gdy przestanę czerpać z tego radość, odejdę - stwierdził Włoch w zeszłym roku, po podpisaniu nowego kontraktu z Yamahą.

Łukasz Kuczera

Komentarze (0)