Wyścig o Grand Prix Francji na torze Le Mans układał się pod dyktando zawodników Yamahy. Już w kwalifikacjach pierwszy rząd startowy zapewnili sobie Maverick Vinales, Valentino Rossi oraz Johann Zarco. Do takiej sytuacji doszło po raz pierwszy od sezonu 2008, kiedy w Katarze również Yamaha zajęła trzy pierwsze pozycje na starcie.
Rossi w niedzielnym wyścigu świetnym tempem zaczął imponować w drugiej połowie wyścigu, gdy lepiej zaczęły spisywać się opony z twardej mieszanki. Wtedy wyprzedził Zarco, a na pięć okrążeń przed metą Vinalesa. 22-latek nie dał za wygraną i wdał się w walkę z bardziej doświadczonym kolegą. Skończyło się to dla Rossiego upadkiem. - Wielka szkoda, bo to był najlepszy wyścig dla naszego zespołu w tym sezonie. Byłem konkurencyjny na torze w każdych warunkach, niezależnie czy było sucho, czy padał deszcz. Pod kątem mistrzostw świata, ten upadek może być bardzo ważny. Cały wyścig miałem świetne tempo i nawet w końcówce dobrze czułem się na motocyklu. Dlatego podjąłem próbę ataku - powiedział Rossi.
"Doctor" jest zdania, że o jego upadku zadecydował błąd popełniony we wcześniejszej sekcji zakrętów, bo dzięki temu Vinales odzyskał prowadzenie, a Rossi został zmuszony do kolejnego ataku. - Popełniłem błąd w zakręcie numer sześć i na tym straciłem. To sprawiło, że Maverick mnie wyprzedził. Wiedziałem, że mam szansę na odzyskanie pozycji, bo byłem blisko. W czwartym sektorze notowałem dobre czasy, więc nie rozumiem tego upadku. Zwykle trzeba uważać na przyczepność przodu, a ja "straciłem" tylną oponę - dodał 38-latek.
Upadek Rossiego sprawił, że stracił on prowadzenie w klasyfikacji generalnej MotoGP. Obecnie traci on do Vinalesa aż 23 punkty. - Popełniłem błąd i wracam do domu bez punktów. Szkoda. Jest mi o tyle przykro, bo straciłem zwycięstwo. Do tego mam teraz sporą stratę w mistrzostwach. Jednak to był dobry weekend. Byłem mocny i teraz muszę myśleć o kolejnym weekendzie. Obym tam potwierdził wysoką formę - podsumował zawodnik Movistar Yamaha MotoGP.
ZOBACZ WIDEO: Zobacz trening Tomasza Adamka