Treningi i kwalifikacje do wyścigu o Grand Prix Katalonii stały pod znakiem upadków Marca Marqueza. W sobotę Hiszpan aż cztery razy zapoznawał się z asfaltem na torze Catalunya. Aktualny mistrz świata MotoGP nie ustrzegł się też błędu podczas rozgrzewki przed niedzielną rywalizacją.
W takiej sytuacji wielu kibiców zakładało, że podobnie będzie w wyścigu. Zawodnik Repsol Honda Team uporał się jednak z problemami i uniknął wywrotki. - Cieszę się z tego jak skończył się weekend w Barcelonie. Pięć upadków, cztery w sobotę i jeden w niedzielę, odcisnęły piętno na mojej psychice. Z pomocą przyszedł mi zespół. To dzięki niemu odzyskałem wiarę w siebie i motocykl - powiedział 24-latek.
W zeszłym roku Marquez sięgnął po tytuł mistrzowski królewskiej kategorii, bo unikał upadków. Hiszpan wywracał się w treningach, ale w wyścigach nie przesadzał z jazdą na limicie. W tym sezonie jest inaczej - "MM93" notował upadki w Argentynie i Francji. - Przed wyścigiem w Barcelonie powiedziałem sobie, że jestem tym samym Marcem, co w zeszłym roku. Moim znakiem charakterystycznym stała się jazda na limicie. Nigdy się nie poddaję, więc zacząłem rywalizację z myślą o wygranej! - dodał.
Niewiele jednak brakowało, a niedzielna rywalizacja zakończyłaby się dla Marqueza na pierwszych metrach. Zaraz po starcie w jego motocykl uderzył Danilo Petrucci. - Miałem szczęście w tej sytuacji. Uderzenie Petrucciego było dość mocne i to w bok motocykla. Gdyby trafił pod nieco innym kątem, mielibyśmy karambol. Po tym zdarzeniu próbowałem się uspokoić. Odbiłem drugą pozycję Pedrosie, a potem chciałem atakować prowadzącego Dovizioso. To mi się jednak nie udało - stwierdził Hiszpan.
Po Grand Prix Katalonii zawodnik Hondy jest na trzecim miejscu w mistrzostwach. Do prowadzącego Mavericka Vinalesa traci 23 punkty. - Sytuacja w mistrzostwach przypomina roller coaster. Nie wiadomo czego się spodziewać. Co wyścig mamy inną sytuację. Ja muszę myśleć tylko o sobie. Muszę zachować koncentrację i dać z siebie sto procent w kolejnych Grand Prix - podsumował Marquez.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Jestem zmęczony psychicznie. Czas na reset