Obecny sezon MotoGP będzie ostatnim, w którym Dani Pedrosa będzie startować na motocyklu Repsol Honda Team. To koniec pewnej epoki w motocyklowych mistrzostwach świata, bo Hiszpan związany był z japońskim producentem od roku 2006. W niższych klasach również korzystał z maszyn produkowanych przez Hondę.
W przyszłym roku jego miejsce w ekipie zajmie Jorge Lorenzo. To chichot losu, bo niewiele brakowało, a w roku 2017 to właśnie Pedrosa zastąpiłby swojego rodaka w Movistar Yamaha MotoGP. Wtedy podjął jednak decyzję, by kontynuować swoją przygodę z Hondą.
- W 2016 roku podpisywałem kontrakt z Hondą i już wtedy postanowiłem, że to będzie ostatnia umowa. Już poprzednie kierownictwo ekipy wiedziało o mojej decyzji, byli świadomi sytuacji - powiedział 32-latek.
Przyszłość Pedrosy owiana jest jednak tajemnicą. Przed Grand Prix Katalonii zorganizowano specjalną konferencję prasową i wielu dziennikarzy oczekiwało, że Hiszpan ogłosi na niej zakończenie kariery. Tak się jednak nie stało. Ostatnie plotki z padoku MotoGP sugerują, że filigranowy zawodnik zainteresowany jest startami w prywatnej ekipie Yamahy, którą miałby wspierać malezyjski Petronas.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
- Muszę szukać nowych wyzwań. Myślę, że to dobry moment, aby się pożegnać z Hondą i przyjrzeć się innym opcjom na przyszłość. To proste. Nie ma tutaj niczego skomplikowanego i ukrytego przekazu - dodał.
W ostatnich latach partnerem Pedrosy w Hondzie był Marc Marquez. 25-latek bardzo szybko zdominował starszego kolegę, wywalczając aż cztery tytuły mistrzowskie w MotoGP. - Czuję, że Dani nie zakończy kariery. Jeśli miałby nadal startować w MotoGP, to tylko przy jednym projekcie. Wszyscy wiemy jak on się nazywa. Nie wiem jednak czy to jest. Mówię tylko, co czuję - stwierdził aktualny mistrz świata.