W sobotę Valentino Rossi i Marc Marquez dopisali kolejny rozdział do długiej historii swoich konfliktów. Włoch i Hiszpan nawzajem przeszkadzali sobie podczas kwalifikacji MotoGP do Grand Prix San Marino na torze Misano, a sprawa trafiła do pokoju sędziowskiego (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Marquez wyprzedził Rossiego na decydującym okrążeniu w Q2, po czym Włoch odpowiedział tym samym i był bliski wywrócenia rywala w jednym z zakrętów. Sędziowie zrezygnowali jednak z nakładania kar na motocyklistów. - Nie wiem, co on chciał osiągnąć - mówił na swoim briefingu Marquez o zachowaniu Rossiego.
Czytaj także: Kajetanowicz o krok od zwycięstwa w Rajdzie Turcji
Legenda MotoGP na łamach "Motorsportu" przedstawiła jednak swoją wersję wydarzeń. - Myślałem w tym momencie o Argentynie i wydarzeniach z 2018 roku, gdy bez ostrzeżenia znokautował mnie i posłał poza tor - zażartował początkowo Rossi, pytany o przyczyny swojej jazdy.
ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor
- Byłem na szybkim okrążeniu. Jechałem na 100 proc. Marquez wyprzedził mnie w szybkim zakręcie i zepsuł mój wynik. Po chwili jednak sam pojechał szeroko, więc starałem się być blisko i próbowałem go wyprzedzić. Efekt jest taki, że obaj zmarnowaliśmy swoje okrążenia - dodał już całkiem na poważnie 40-latek.
Marquez w rozmowach z dziennikarzami twierdził, że jadąc za Rossim widział jak ten wyjechał poza tor i był przekonany, że czas Włocha z jego okrążenia zostanie anulowany. Dlatego bez zawahania wyprzedził zawodnika Yamahy. - Nie wiedziałem, że opuściłem tor. Jechałem na limicie i myślałem, że zmieściłem się w granicach obiektu. To była moja ostatnia szansa na poprawę czasu. Dopiero potem zobaczyłem na powtórkach, że przekroczyłem limity toru - stwierdził Rossi.
Czytaj także: Nieudany początek przygody Alonso z rajdami
Marquez ostatecznie zakończył kwalifikacje do Grand Prix San Marino na piątym miejscu. Rossi był siódmy.