Czy kibic pragnie krwi? Problem, który pojawia się po wypadkach

Gdy pokazywano lekarzy walczących o życie Jasona Dupasquier, Jack Miller kazał wyłączyć telewizory w boksach. Daniel Ricciardo nazwał F1 "pier...mi idiotami" za eksponowanie wypadków. Problem w tym, że takie obrazki przyciągają fanów.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Jason Dupasquier Materiały prasowe / Prustel GP / Na zdjęciu: Jason Dupasquier
Jason Dupasquier zginął wskutek wypadku, do którego doszło w sobotnich kwalifikacjach Moto3 do GP Włoch. Młody Szwajcar doznał rozległych obrażeń głowy, klatki piersiowej, brzucha i nóg. Jeszcze na torze jego stan był krytyczny. Lekarze podjęli decyzję, by u zawodnika leżącego na asfalcie wykonać drenaż klatki piersiowej, bo istniało ryzyko, że z powodu krwotoku nie przeżyje transportu do szpitala.

To wszystko kibice mogli obserwować na własne oczy na ekranach telewizorów. Lądowanie helikoptera na torze Mugello, nerwowe ruchy medyków. Gdy Jack Miller, jeden z motocyklistów Ducati, widział kolejne ujęcia, kazał swojemu zespołowi wyłączyć wszystkie telewizory w boksach.

"Zobaczyłem 10 pier...ch powtórek wypadku"

Najwyższe serie wyścigowe, takie jak MotoGP czy Formuła 1, wypracowały na przestrzeni lat kodeks postępowania w sytuacji, gdy dojdzie do groźnego wypadku. Realizatorzy transmisji nie pokazują powtórek samego incydentu, dopóki nie otrzymają zapewnienia od medyków, że z zawodnikiem wszystko jest w porządku.

Jeśli życie kierowcy czy motocyklisty jest zagrożone, to z szacunku dla niego, widzowie przed telewizorami nie otrzymują powtórek. Problem pojawia się, gdy karambol wygląda fatalnie, a widz pragnie powtórek. W XXI wieku, w czasach mediów społecznościowych, kompilacje z wypadków przyciągają największą uwagę. Są udostępniana na Facebooku, podawane dalej na Twitterze.

- Gdy w zeszłym roku w Austrii doszło do karambolu Johanna Zarco i Franco Morbidellego, to widzieliśmy dziesiątki powtórek. Zdarzenie z udziałem Jasona Dupasquier widzieliśmy tylko raz czy dwa. Nie jest fajnie patrzeć na takie obrazki, gdy chwilę później masz prowadzić motocykl z prędkością 350 km/h. Nie jest to dla nas łatwe, ale dla telewidzów również nie - stwierdził w "The Race" Fabio Quartararo, lider mistrzostw MotoGP.

Dorna, która zarządza MotoGP i zapewnia sygnał telewizyjny do wszystkich państw, nie pokazała w sobotę czy niedzielę powtórek śmiertelnego wypadku Dupasquier. Telewidzowie mogli za to zobaczyć trwającą ponad 30 minut akcję ratunkową 19-latka. Dało się dostrzec jak lekarze podłączają kroplówkę Szwajcarowi, jak na miejscu ląduje helikopter.

- Jadłem kolację w boksach w Ducati. Było włączone włoskie Sky i kazałem wyłączyć wszystkie telewizory, bo zobaczyłem w ciągu chwili 10 pier...ch powtórek tego wypadku. To jest niedopuszczalne. Nie znasz sytuacji, nie wiesz, co się dzieje, a oni to pokazują - powiedział motorsport.com Jack Miller, motocyklista Ducati.

- Wszyscy mieliśmy nadzieję, że Jason przeżyje. Modliliśmy się, a oni powtarzali to g...o w nieskończoność. Rozumiem, że mają dostęp do takich materiałów, ale nie powinni tego byli pokazywać. Jednak taki jest teraz świat. Wszystko się kręci wokół wyświetleń, zasięgów - dodał Miller.

Realizator transmisji nie złamał wewnętrznych protokołów

"The Race" poprosił Dornę o komentarz, a hiszpańska firma stwierdziła jedynie, że realizator transmisji "działał zgodnie z naszym protokołem dotyczącym wypadków i prezentował obrazy, które respektowały prywatność motocyklisty i jego rodziny". W końcu kibice nie widzieli akcji ratunkowej z odległości kilku centymetrów, nie prezentowano lejącej się krwi.

W padoku MotoGP część motocyklistów stara się dostrzegać plusy wynikające z prezentowania powtórek wypadków czy też akcji ratunkowych. - Jakikolwiek ruch zawodnika może uspokajać, że z zawodnikiem wszystko jest w porządku - powiedział Brad Binder, reprezentant KTM-a.

- Nie mam odpowiedzi na pytanie, czy coś powinno się zmienić w tej kwestii. To trudne pytanie. Nie są to fajne obrazki, ale równocześnie masz poczucie ulgi, gdy wszystko idzie dobrze i nagle zawodnik wykona jakiś ruch czy gest. To naprawdę uspokaja - dodał Binder.

MotoGP ma już na swoim koncie jedną wpadkę. Gdy w roku 2016 na torze Catalunya zginął Luis Salom, kamery telewizyjne nie zarejestrowały akurat wypadku Hiszpana. Za to jeszcze tego samego dnia na stronie internetowej mistrzostw opublikowano nagranie z kamery przemysłowej, dzięki czemu internauci zobaczyli jak Salom uderza w bandy i zostaje przygnieciony motocyklem. Film później usunięto, ale niesmak pozostał.

Krytycy MotoGP zwracają uwagę na to, że transmisję telewizyjną w domu oglądali m.in. rodzice Jasona Dupasquier. Co czuli, widząc lądujący helikopter czy też medyków rozcinających kombinezon ich syna? Niestety, nikt nawet nie zapytał ich o zdanie.

Formuła 1 ma ten sam problem

Jednak to nie tylko MotoGP ma problem z eksponowaniem wypadków. Gdy pod koniec 2020 roku w GP Bahrajnu rozbił się Romain Grosjean i spędził kilkadziesiąt sekund w płonącym bolidzie, Formuła 1 raczyła kibiców licznymi powtórkami incydentu z udziałem Francuza. Ku złości niektórych kierowców, którzy byli zniesmaczeni zachowaniem F1.
- Pier...i idioci - powiedział krótko o zachowaniu Formuły 1 Daniel Ricciardo (szczegóły TUTAJ). Kierowca McLarena zareagował w ten sposób na kompilację najlepszych momentów sezonu 2020, jaką F1 przygotowała z myślą o mediach społecznościowych. Na dziesięć zdarzeń aż osiem stanowiły poważne wypadki.

Problem polega na tym, że tworząc materiał z myślą o social mediach, F1 musiała postawić na coś mocnego. Powtórki najlepszych manewrów wyprzedzania mogą zadowolić fanatyka dyscypliny, ale na kimś spoza wyścigowego świata nie zrobią wrażenia. Tymczasem kompilacja najlepszych momentów sezonu 2020 miała jedno zadanie - zbudować jak największe zasięgi w internecie, dotrzeć do ludzi dotąd niezainteresowanych F1. Wszystko w nadziei, że po obejrzeniu tego materiału taka osoba chociaż na chwilę zainteresuje się dyscypliną.

- Może 12-letnie dzieci chcą oglądać tego rodzaju treści i to jest dla nich fajne, ale nie jesteśmy dziećmi. Jeśli dzień wyścigu będzie na drugim planie, a na szczycie zawsze będą dramaty, to wszystko szybko zamieni się w reality-show - stwierdził Ricciardo w rozmowie z "Square Mile".

Wcześniej F1 spotkała się z krytyką, gdy pod koniec sezonu 2020 pokazywała raz za razem wypadek Romaina Grosjeana w GP Bahrajnu. Francuz utknął na kilkadziesiąt sekund w płonącym bolidzie. Początkowo wstrzymano się z powtórkami, ale gdy Grosjean wyszedł z maszyny, realizator transmisji powtarzał ujęcia co chwilę. Naprawa bandy i infrastruktury toru zajęła ponad pół godziny i w tym czasie kibice przed telewizorami zobaczyli dramatyczne chwile Grosjeana z każdej możliwej kamery.

- Jestem tym bardzo zniesmaczony. Staram się nie przeklinać i nie używać ostrych słów. On ma przecież rodzinę. Po co pokazywać sto powtórek tego zajścia? Nasi bliscy to oglądają i wiedzą, że my zaraz wrócimy na tor - mówił wtedy Ricciardo w Sky Sports. F1, podobnie jak teraz MotoGP, nie stwierdziła naruszeń wewnętrznych protokołów przy okazji relacjonowania GP Bahrajnu.

A co w tym wszystkim czuł kibic? Każdy najpewniej ma swoje zdanie. Prezentowanie akcji ratowniczej czy powtórek wypadku sprawia, że fan nie odchodzi od telewizora i obserwuje z wypiekami na twarzy to, co się dzieje. W innym przypadku, w momencie reperowania bandy czy też pracy medyków, po prostu przełączyłby kanał. Tego nikt w F1 czy MotoGP nie chce.

Czytaj także:
Skandal w MotoGP. Zawodnicy nie chcieli wyścigu po śmierci 19-latka
Jason Dupasquier. Zapłacił najwyższą cenę za swoją pasję

Czy realizatorzy transmisji powinni prezentować powtórki tragicznych wypadków i szczegóły akcji ratunkowej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×