Do wypadku Jasona Aguilara doszło 5 lutego podczas jazdy na rowerze w górach. Medycy ze szpitala Mission Viejo w Kalifornii robili wszystko, aby uratować 25-latka. Pomimo nagłej operacji, obrażenia głowy okazały się zbyt poważne, a długi okres niedotlenienia doprowadził do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu.
W tej sytuacji rodzina Aguilara postanowiła odłączyć go od aparatury podtrzymującej życie, a jako że on sam był zwolennikiem podarowania organów potrzebującym, podpisano niezbędną dokumentację pozwalającą na przeszczep organów. To jednak nie koniec.
Bob Aguilar, ojciec zmarłego motocyklisty, poinformował w mediach społecznościowych, że nie chce, aby żałobnicy przychodzili na pogrzeb jego syna z kwiatami. "Wola rodziny jest taka, by zamiast kupić kwiaty, wszyscy chętni wsparli fundację Road Racing, tak aby pomóc innym uniknąć poważnych obrażeń" - przekazał Amerykanin.
Talent, który miał podbić wyścigi
Informacja o śmierci Jasona Aguilara wywołała szok w amerykańskim środowisku wyścigowym. 25-latek nie tylko odnosił sukcesy na torze, ale też edukował się poza nim i posiadał wiedzę z zakresu inżynierii. Miał bowiem świadomość, iż w razie fiaska w karierze, musi w jakiś sposób zarobić na życie.
To właśnie brak finansów sprawił, że w sezonie 2021 nie oglądaliśmy go regularnie na torach w mistrzostwach Moto America. Do tymczasowego wycofania się z wyścigów zmusił go brak sponsorów, bo jedna z głównych firm wspierających jego karierę zrezygnowała nagle ze współpracy, tłumacząc się skutkami pandemii koronawirusa.
- To nie jest rodzaj komunikatu, który chciałbym wysyłać mediom i naprawdę boli mnie to, co w nim przekazuję. Wraz z Aguilar Racing nie będziemy się ścigać w tym sezonie. Pojawiły się pewne komplikacje, które spowodowały, że nie możemy w pełni zrealizować wszystkiego, co jest nam niezbędne do odnoszenia sukcesów - przekazywał na początku 2021 roku Aguilar.
Brak sponsorów zmusił Aguilara do szukania pieniędzy w inny sposób niż poprzez ściganie. Amerykanin zatrudnił się jako technik w FTECU, firmie odpowiedzialnej za strojenie motocykli i szykowanie oprogramowania dla silników. Pojawiał się na wybranych wyścigach Moto America, aby nie stracić kontaktu z padokiem. We wrześniu zaliczył nawet gościnny występ na torze Barber Motorsport Park.
Kolarstwo górskie było jego kolejną pasją, tuż obok motocykli. Często wybierał się w teren razem z dziewczyną Meghan i psem Finnem. Jeszcze na początku stycznia chwalił się nowym rowerem, którego zbudowanie zajęło mu nieco czasu i pochłonęło sporo środków. Los chciał, że to właśnie na tej maszynie 25-latek stracił życie.
Powrót, którego nie uda się zrealizować
Treningi w górach były dla Aguilara nie tylko formą realizowania swojej pasji, ale też sposobem na zbudowanie kondycji przed sezonem 2022. Ten rok miał stać pod znakiem wielkiego powrotu Amerykanina do Moto America. Tym razem udało mu się dopiąć kwestie sponsorskie, a nowy motocykl Yamaha R1 w specyfikacji Superbike czekał na niego w garażu.
- Co tydzień jeżdżę w górach, aby podtrzymać formę i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby w każdej chwili być gotowym na powrót do wyścigów - zapowiadał jeszcze w roku 2021.
Aguilar już jako nastolatek zachwycał ekspertów w ojczyźnie. Mając 17 lat zajął trzecie miejsce w wyścigu AMA Pro Supersport na torze Road America. Cały cykl mistrzowski skończył na szóstym miejscu, później regularnie pojawiał się na "pudle". Aż w roku 2017 wygrał tytuł mistrzowski w klasie Superstock 600.
W sezonie 2020, ostatnim pełnym w jego wykonaniu, zajął czwartą pozycję w nowej dla siebie klasie Supersport. Jazda na motocyklu Superbike miała być kolejnym awansem w jego karierze. Niestety, tragiczny wypadek w górach sprawił, że już nigdy nie dowiemy się, co jeszcze był w stanie osiągnąć Jason Aguilar.
Czytaj także:
Robert Kubica szykuje się do sezonu. Jego zespół pokazał zdjęcie
Nowe wieści ws. Lewisa Hamiltona. Mercedes może spać spokojnie?