Tragiczne w skutkach zdarzenie miało miejsce pod koniec maja. Wtedy Douglas Costa wraz z dziewczyną Marianą Giordano zatrzymał się we wsi Campinas, położonej ok. 90 km na północ od Sao Paulo. Para postanowiła korzystać z piękna przyrody, ale najprawdopodobniej tam też została pogryziona przez kleszcze.
Costa i Giordano nie zauważyli pasożytów. Dopiero po kilku dniach zaczęli narzekać na bóle głowy, gorączkę i nudności. Na ich skórze pojawiła się wysypka. Wtedy Costa dotarł do kliniki w Sao Paulo. Był 7 czerwca. Okazało się, że stan brazylijskiego kierowcy był już na tyle poważny, że lekarze nie potrafili mu pomóc. 42-latek zmarł kilkadziesiąt godzin później.
Do tej samej kliniki trafiła jego dziewczyna. 36-latki również nie udało się uratować. Zmarła cztery godziny po swoim partnerze. Po kilku tygodniach lekarze mają już pewność, co zabiło brazylijską parę. Była to gorączka plamista Gór Skalistych - informują brazylijskie media.
Gorączka plamista Gór Skalistych bez natychmiastowego leczenia może spowodować poważne uszkodzenie narządów wewnętrznych, w tym nerek i serca. Para najprawdopodobniej zaraziła się chorobą podczas pobytu w Campinas, choroba roznoszona jest przez dorosłe kleszcze w okresie od marca do września.
"Najszczersze kondolencje dla wszystkich członków rodziny i ich przyjaciół. Wiemy, jakim niesamowitym człowiekiem był Douglas, jaką pustkę pozostawił w sercach wszystkich, którzy mieli zaszczyt i przyjemność go poznać" - napisali organizatorzy pucharu Mercedesa AMG w Brazylii.
"Wspaniała historia miłosna, godna filmu! W tak krótkim czasie, bo poznaliście się niedawno, mieliście intensywny związek. Jako że nie wszystko jest na zawsze, pozostawiliście ogromną pustkę w naszych sercach i nic, nawet czas, tego nie wymaże!" - przekazał kierowca Marcio Giordano na pożegnanie brazylijskiej pary, prywatnie brat tragicznie zmarłej 36-latki.
Czytaj także:
- Zebry, świnie i pszczoła. Rajd Safari niczym wizyta w ZOO
- Nagie zdjęcie kierowcy F1 w sieci. Nie pierwszy raz