18-letni Polak robi karierę w Niemczech. To dopiero początek

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Karol Kręt
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Karol Kręt

Karol Kręt to jeden z lepszych polskich kierowców młodego pokolenia. Kierowca z Tereszpola świadomie porzucił marzenia o F1. Wybrał za to starty w serii wyścigowej Porsche. W tym sezonie wygrał niemieckie mistrzostwa. Na rok 2024 ma ambitne plany.

Karol Kręt ma 18 lat i pochodzi z Tereszpola na Lubelszczyźnie. Od ponad dekady ściga się na torach - ma na swoim koncie liczne sukcesy w kartingu. W zeszłym roku zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Porsche Sports Cup Deutschland w kategorii 5C. W minionym sezonie zdobył zaś tytuł mistrzowski. Kariera Kręta rozwija się coraz później i wkrótce może stać się czołowym kierowcą Porsche.

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Wygrałeś niemiecką serię Porsche, co jest sporym sukcesem. Skąd w ogóle pomysł na starty w takiej kategorii?

Karol Kręt, mistrz Porsche Sports Cup Deutschland: Ścigam się od 13 lat. Spędziłem 11 lat w kartingu. Wszystko zaczęło się przez tatę i stryjka, którzy też rywalizowali na torach. Gdy się urodziłem, to tata od razu powiedział mamie, że też muszę się ścigać. W wieku 4 lat pierwszy raz byłem na torze. Nie podobało mi się, mojej siostrze za to tak. Ja natomiast płakałem.

Rok później sytuacja się odwróciła. Mi wyścigi zaczęły się podobać, a siostra zaczęła płakać. Od 5 lat ścigam się nałogowo i nie miałem praktycznie żadnej przerwy od tego momentu. Najdłuższa wynosiła pięć miesięcy, gdy leczyłem kontuzję. W kartingu zdobyłem kilka tytułów mistrza Polski. Dwa lata temu poszliśmy w kierunku serii Porsche.

Decyzja niestandardowa, bo prosto z kartingu najczęściej idzie się w kierunku jakiegoś Pucharu Renault Clio albo Pucharu BMW M2. My stwierdziliśmy, że skoro jest okazja, to czemu z niej nie skorzystać? To się opłaciło. W pierwszym sezonie w Porsche byłem trzeci, teraz udało się wygrać.

ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: "Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował"

Masz 18 lat. Niektórzy w tym wieku marzą o F2 albo F3, aby otworzyć sobie drogę do F1. Dlaczego ty postanowiłeś inaczej?

Byłem po 11 latach w kartingu i uznaliśmy, że nie ma sensu tam dalej jeździć. Zastanawialiśmy się, jaką ścieżkę wybrać. Odrzuciliśmy rallycross, drift. Formuła 4 to była największa zagwozdka. Miałem kilka ofert z zespołów F4. Od zawsze lubiłem jednak oglądać DTM. Również, gdy w sezonie 2020 ścigał się tam Robert Kubica. Lubiłem obserwować Porsche Supercup, zawsze ciągnęło mnie do samochodów zamkniętych. Dlatego odpuściłem Formułę 4.

Byłem na zawodach w Trzyńcu i pan Tomasz Kędziora powiedział, czy nie chciałbym się pościgać Porsche. Okazało się, że w padoku ścigał się syn Roberta Lukasa, który ma zespół wyścigowy. Następnego dnia mój tata poszedł do Roberta, dogadaliśmy się co do testów, potem pierwszego sezonu. Było w tym dużo szczęścia, ale dobrze, że tak to się ułożyło.

Karol Kręt ma przed sobą ciekawą karierę w serii Porsche
Karol Kręt ma przed sobą ciekawą karierę w serii Porsche

Wiemy, że w F3 niekiedy kierowca musi zgromadzić nawet 1 mln euro. Jak to wygląda w serii Porsche?

Niemiecka seria Porsche jest mniejsza niż Formuła 3. Gdyby nie moi sponsorzy, to nie udałoby się zrealizować tego planu. Budżet tutaj porównałbym do Formuły 4.

Jesteś najmłodszym zawodnikiem w historii cyklu, który ukończył mistrzostwa na podium. To pokazuje słuszność wyboru. Jakie plany na przyszłość?

W roku 2024 będę się ścigał w niemieckiej Porsche Carrera Cup. Już w tym sezonie sporo dyskutowaliśmy, co robić w kolejnym. To jest taki ostatni krok przed Porsche Supercup. Jeżdżą tam treningowo kierowcy z Supercup, czołówka światowa. Wskoczymy na głęboką wodę, ale dla mnie najważniejszy jest rozwój, a nie wygrane. Mógłbym wygrywać jakieś mniej ważne serie, ale wolę popracować na wyższym poziomie, napocić się, a może to w przyszłości wyniesie wygraną w Porsche Supercup.

Chciałbym za dwa lata wystartować w Porsche Supercup. Nie ma bardziej rozwiniętej serii samochodów monomarkowych. To jest wisienka na torcie. Zawody odbywają się podczas weekendów F1.

Mógłbyś przedstawić, jak wygląda ta seria pod względem regulaminowym? Wszyscy macie takie samochody. Jeśli Karol Kręt wygrywa wyścigi, to swoimi umiejętnościami, a nie przewagą techniczną?

Generalnie tak, choć oczywiście to jest praca zespołowa. Silnika nie wymienimy, skrzyni biegów też nie. Aerodynamikę też dostajemy z fabryki Porsche. Można zmieniać ustawienia samochodu - wysokość tyłu, stabilizatory. Wygrywam na torze, ale ona nie wynika z tego, że tylko ja jeżdżę. Na ten sukces składa się też praca mechaników i inżynierów.

Ścigasz się większość swojego życia. Był taki moment, by w rodzinie ktoś sugerował ci, że warto poszukać innych opcji na przyszłość? Miałeś pełne wsparcie rodziców?

Miałem sporo myśli, że może się nie nadaję do wyścigów. Zwłaszcza po słabych weekendach. Nawet w tym roku po występie na Hockenheim, gdzie w pierwszym wyścigu miałem wypadek, w drugim kolejny, a w trzecim nie trafiliśmy z ustawieniami. To jest moment, w którym wielu by się poddało. Trzeba to jednak przepracować. Gdybym się wtedy nie poddał, to ostatecznie nie wygrałbym tego pucharu.

Nigdy od rodziny nie usłyszałem natomiast, żebym tego nie robił, żebym się zajął nauką i poszedł do normalnej pracy. Raczej była motywacja, abym robił to, co kocham. Nigdy nie odpuściłem, aby np. zrezygnować z którejś rundy, bo miałem dość wyścigów. Nawet, gdy w kartingu złamałem obojczyk i wykręciłem nadgarstki, to próbowałem namówić lekarzy, by dali mi zgodę na starty.

Karol Kręt ma na swoim koncie szereg zwycięstw
Karol Kręt ma na swoim koncie szereg zwycięstw

Czyli nie było takich sytuacji, że musiałeś mieć piątki w dzienniku, by dostać zgodę na treningi po szkole?

Zdarzało się ze strony mamy, że takie warunki się pojawiały. Ona zawsze mi mówiła, że nie ma czegoś takiego, że odpuszczam szkołę całkowicie i idę tylko w ściganie. Miałem wybór szkoła i ściganie albo tylko szkoła. Zawsze musiałem nadrabiać zaległości, bo w kartingu miałem sporo weekendów z występami. W liceum w trzeciej klasie miałem frekwencję na poziomie nieco ponad 50 proc.

Potrafiłem być trzy tygodnie nieobecny w szkole, wrócić do niej, by napisać piętnaście sprawdzianów w dwa tygodnie, by znów jechać na zawody. Jednak nawet jak czegoś nie zdałem albo mi gorzej poszło w szkole, to jechaliśmy na wyścigi. To była zatem taka motywacja ze strony mamy, na pewno nie było to straszenie.

Powiedziałeś, że jak masz słabsze momenty, to musisz je przepracować. Czy w tak młodym wieku jako kierowca współpracujesz z psychologiem?

Współpraca z psychologiem to gamecharger. Przez cały sezon miałem problem z pierwszymi okrążeniami. Potrafiłem wygrać kwalifikacje, by na początku wyścigu spaść na ósme miejsce. Ustaliliśmy, że to nie jest problem z ustawieniami samochodu czy moim stylem jazdy. Problem tkwił w mojej głowie.

Poszedłem do psychologa sportowego. To było przed ostatnią rundą sezonu, gdy było jasne, że walczę o tytuł. Nigdy nie czułem się tak spokojny przed startem, jak właśnie przed tym ostatnim występem. Wsiadłem do auta, zapiąłem się w pasy i czułem spokój. Zero niepotrzebnych emocji i negatywnej adrenaliny.

Rodzice pomagają, ale to nie to samo, co współpraca z psychologiem. On jednak ma wykształcenie, wie jak działa głowa ludzka. Po części żałuję, że nie trafiłem do psychologa wcześniej. Może mój zapas punktowy byłby większy, może ten sezon byłby spokojniejszy. Z perspektywy czasu można tak gdybać, ale najważniejsze, że tam trafiłem.

Czego ci życzyć w 2024 roku?

Spokojnej głowy. Wtedy wszystko ułoży się samo. Głowa to 50 proc. sukcesu. Drugie 50 proc. to wiedza. Swoim tempem, małymi krokami do celu i wtedy osiągniemy to wszystko, co sobie założyliśmy.

rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- F1 znów w otwartej telewizji. W Niemczech się udało
- Będzie głośny transfer w F1? Życiowa szansa kierowcy przed 40-stką

Komentarze (0)