Napięta sytuacja na Morzu Czerwonym. Zespół Kubicy uniknie problemów

Materiały prasowe / Julien Delfosse / DPPI / Na zdjęciu: pakowanie sprzętu na torze Losail
Materiały prasowe / Julien Delfosse / DPPI / Na zdjęciu: pakowanie sprzętu na torze Losail

Konflikt na Morzu Czerwonym i ataki Ruchu Huti sprawiły, że sprzęt ekip długodystansowych mistrzostw świata dotarł do Kataru z opóźnieniem. Miało to wpływ na przygotowania Roberta Kubicy do wyścigu. Zarządcy WEC rozwiązali kłopot w drodze powrotnej.

W tym artykule dowiesz się o:

W ostatnią sobotę i niedzielę (24-25 lutego) na torze w Katarze miał odbyć się prolog WEC, czyli oficjalna sesja testowa przed nowym sezonem. Następnie zespoły miały mieć niemal tydzień odpoczynku przed startem długodystansowych mistrzostw świata. Ataki separatystów z Ruchu Huti pokrzyżowały jednak plany Roberta Kubicy i spółki.

Statki transportowe ze sprzętem zespołów WEC dotarły do Kataru z opóźnieniem. Część z nich otrzymała swoje samochody i wyposażenie garaży dopiero w niedzielę (25 lutego). Dlatego testy zostały przełożone na poniedziałek i wtorek, a ekipy podeszły do wyścigu 1812 km Katar niemal bez odpoczynku.

- To było kilka trudnych dni. Za chłopakami z zespołu kilka nocy z niewielką ilością snu - powiedział Kubica po zakończeniu sobotniego wyścigu, w którym jego AF Corse zajęło piąte miejsce.

ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?

Kolejny wyścig WEC odbędzie się 21 kwietnia na włoskiej Imoli. Wiadomo już, że Kubica i jego koledzy nie muszą się martwić o to, że kontenerowce utkną na Morzu Czerwonym albo też dotrą do Europy z opóźnieniem w związku z opływaniem Afryki. Zarządcy długodystansowych mistrzostw świata wynajęli bowiem fracht lotniczy - ustalił sportscar365.com.

Wszystkie 37 samochodów zostało spakowanych do samolotu w sobotę po wyścigu. Drogą powietrzną do Włoch udało się też wyposażenie ekip.

"W związku z utrzymującą się sytuacją geopolityczną na Morzu Czerwonym stwierdzono, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie transportu ekwipunku zespołów drogą powietrzną, a nie morską. To było jedyne realne rozwiązanie, które gwarantowało bezpieczeństwo ładunku WEC. Daje też gwarancję, że sprzęt dotrze na czas do Imoli" - napisano w komunikacie organizatorów długodystansowych mistrzostw świata.

"Ta zmiana w logistyce zwiększyła koszty zarówno po stronie zespołów, jak i organizatorów mistrzostw świata" - dodano w oświadczeniu, choć promotor WEC nie ujawnił, w jaki sposób koszty zostaną podzielone pomiędzy firmę a ekipy rywalizujące w cyklu.

Czytaj także:
- Verstappen rozpoczął marsz po czwarty tytuł. Tak wygląda klasyfikacja F1
- "To szkodzi sportowi". Afera wokół szefa Red Bulla nie ma końca

Komentarze (0)