Pierwsze sesje testowe przed Indianapolis 500, mimo że kultowy wyścig odbędzie się za miesiąc, miały już miejsce i obfitowały w dramatyczne obrazki. Dwa wypadki zakłóciły próbne jazdy kierowców. Bardzo groźnie wyglądał zwłaszcza incydent, w którym udział brał Takuma Sato.
W ramach przygotowań do tegorocznego Indianapolis 500, legendarny tor otworzył swoje bramy dla zespołów i kierowców. Testy organizowane są tak wcześnie z kilku powodów. Jest to pierwszy tegoroczny wyścig w kalendarzu IndyCar na torze owalnym, więc m.in. debiutanci muszą wcześniej zapoznać się z takim typem obiektu.
ZOBACZ WIDEO: Dwa powody. To dlatego Zmarzlik jest wierny Motorowi
Podczas pierwszych testów debiutanci muszą pokonywać okrążenia na owalnym torze z coraz większą prędkością, aby udowodnić, że są w stanie opanować bolid na tak trudnym obiekcie. Z kolei dla doświadczonych kierowców takie testy to okazja, by przypomnieć sobie układ toru Indianapolis 500 i zebrać dane dla ekip.
Pierwszy dzień testów przebiegł bez zakłóceń, ale drugi dzień przyniósł dwa wypadki. W pierwszym uczestniczył Kyle Larson, kierowca NASCAR, który ponownie próbuje swoich sił w tzw. podwójnym wyzwaniu, czyli tego samego dnia wystąpi w Indianapolis 500 i NASCAR Coca-Cola 600.
Larson stracił kontrolę nad swoim samochodem podczas pierwszego próbnego przejazdu kwalifikacyjnego, ale wyszedł z tego zdarzenia bez większych obrażeń, choć ze zniszczonym częściowo przodem maszyny.
Niedługo po wznowieniu sesji doszło do drugiego wypadku z udziałem Takumy Sato, który prowadził samochód zespołu Rahal Letterman Lanigan Racing Honda. Były kierowca Formuły 1 stracił kontrolę nad tyłem swojego pojazdu wychodząc z pierwszego zakrętu, co doprowadziło do zderzenia ze ścianą w zakręcie numer dwa. Japończyk potrzebował pomocy funkcyjnych, aby opuścić samochód, ale uniknął poważnych obrażeń.
Po wypadku Sato podzielił się nagraniem z wnętrza samochodu i podziękował właścicielom IndyCar za poprawę bezpieczeństwa. Do jego wypadku doszło bowiem przy prędkości 375 km/h.
"Ogromne podziękowania dla IndyCar, grupy Dallara i toru Indianapolis za stworzenie tak bezpiecznego środowiska. Straciłem kontrolę nad samochodem przy 233 mp/h (375 km/h). Dane zarejestrowały uderzenie o sile 94G. Mam tylko drobne siniaki i wszystko jest OK. Jestem naprawdę wdzięczny mojej ekipie, przepraszam za dodatkową pracę. Wrócimy silniejsi na Indy 500" - napisał Sato w mediach społecznościowych.
Sato, który w swojej karierze w F1 startował dla zespołów Jordan, BAR i Super Aguri, będzie próbował sięgnąć po trzecie zwycięstwo w Indianapolis 500. Poprzednie dwa triumfy odniósł w sezonach 2017 i 2020.