Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Wycofanie Roberta Kubicy z World Endurance Championship może być zaskoczeniem, bo Polak ogłosił decyzję kilka dni przed startem nowego sezonu, ale też zaskoczeniem być nie może gdy popatrzymy na wyniki prologu. Jak pan to odbiera?
Grzegorz Gac, pilot rajdowy, komentator Eurosportu: Robert Kubica nie podał przyczyn swojej decyzji, otwierając tym samym pole do domysłów. Możemy domyślać się, że nie był do końca zadowolony z tego co zastał w zespole, a nie chce o tym mówić i jest to zupełnie normalne. Nie wypada mówić źle o byłym pracodawcy, nawet gdy byłeś u niego bardzo krótko.
Jaka jest pana opinia o ByKolles? Na Monzy zespół miał ogromne kłopoty, nie miał części zamiennych. Czy to nie świadczy o braku profesjonalizmu?
To z pewnością nie jest dobra wizytówka zespołu, podobnie jak fakt, że przez całą zimę nie zaliczył żadnych testów. Zima to w światku wyścigowym czas pracy nad nowymi rozwiązaniami i czas intensywnych testów. Tory wyścigowe w Europie południowej czy w innych regionach o ciepłym klimacie są bardzo obłożone w tym okresie. Fakt, że ByKolles nie zaliczył ani jednego dnia testowego w tym czasie, a na Monzę przywiózł samochód w stanie takim, jak po listopadowych testach w Bahrajnie, jest zastanawiający.
"Mam nadzieję, że to nie jest ostateczne pożegnanie" - napisał Robert Kubica. Można to odbierać w ten sposób, że Robert chciałby naprawdę w przyszłości zaistnieć w WEC. Tylko czy ma na to szansę?
Uważam, że WEC jest teraz idealnym miejscem dla Roberta Kubicy. To szybko rozwijająca się seria o statusie mistrzostw świata, ciesząca się wielką i stale rosnącą popularnością, seria, w której jest miejsce dla kierowców i samochodów różnych kategorii. Myślę, że to obecnie druga pod względem rangi seria wyścigowa FIA po Formule 1. Puszczając wodze fantazji, dobrym miejscem dla Roberta byłby czołowy zespół kategorii LMP2 (Le Mans Prototype 2 - przyp. WP SportoweFakty). W tej klasie nasz kierowca mógłby pokazać swój potencjał. Jeździ w niej wielu znakomitych, w pełni profesjonalnych kierowców, także z przeszłością w F1, jak choćby Nelson Piquet jr, Nicolas Lapierre, czy Oliver Jarvis, do niedawna kierowca fabryczny Audi LMP1. To naprawdę bardzo mocna kategoria. Stamtąd Robert miałby sporo bliżej do królewskiej klasy LMP1. Nie wiem, czy byłby zainteresowany jazdą nieco słabszym samochodem, ale starty za kierownicą Ferrari, Porsche 911 czy Aston Martina w kategorii GT też nie przyniosłyby mu ujmy, skoro jest to - powtórzmy - seria o randze mistrzostw świata. W przyszłym roku kategoria LMP1 powinna urosnąć i będzie w niej więcej samochodów. Może to będzie szansa dla Roberta? Ale podkreślam, że to wszystko tylko przypuszczenia. Być może Robert Kubica ma zupełnie inne plany i wkrótce się o nich dowiemy.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek wyzywa Zbigniewa Bońka na boiskowy pojedynek. "To bardzo ważny zakład!"
ByKolles jest ekipą prywatną, która narażona jest na pewne mankamenty i słabości. A jak wiemy, Robert jest perfekcjonistą. Jeśli odnosić sukcesy w WEC, to najlepiej w fabrycznej ekipie. Czy Polak może zyskać zainteresowanie Toyoty albo Porsche?
W fabrycznych zespołach LMP1 jest bardzo mało miejsc, szczególnie po rezygnacji Audi po sezonie 2016. Spośród "sierot" po zespole z Ingolstadt tylko Andre Lotterer znalazł miejsce u byłej konkurencji czyli w Porsche, a na rynku, czy jak kto woli na lodzie pozostało wielu bardzo dobrych kierowców, także takich, którzy mają w swym dorobku tytuły mistrzów świata.
Obawiam się, że przed Robertem ryzyko zmarnowania kolejnego sezonu. Jakie Robert może mieć teraz opcje?
Rzeczywiście, biorąc pod uwagę, że mamy połowę kwietnia, sytuacja Roberta nie jest komfortowa. Myślę, że najbliższe dni, może tygodnie przyniosą odpowiedź na to pytanie.
Za sprawą Fernando Alonso został poruszony temat Indianapolis 500. Lewis Hamilton stwierdził, że chętnie pojechałby w NASCAR. Czy w przypadku Kubicy podobny scenariusz jest w ogóle możliwy? Odkrywanie świata wyścigowego, w którym jeszcze go nie widzieliśmy?
Trudno powiedzieć, czy Robert byłby takim ściganiem zainteresowany. Jedno jest pewne. O doskonałych pilotach samolotów mówi się, że polecą na wszystkim, nawet na drzwiach od stodoły. Robert udowodnił wielokrotnie, że w jaki samochód nie wsiądzie, potrafi go błyskawicznie wyczuć i wykorzystać jego potencjał. Ma jakiś niewiarygodny talent, jakieś niesamowite czucie każdego auta, opon i nawierzchni. Biorąc to pod uwagę, niech jeździ gdziekolwiek, w jakiejkolwiek dużej, ważnej serii sportu motorowego, ale niech jeździ!
Pozostając przy Alonso, Hiszpan stwierdził, że skoro nie może być mistrzem świata F1 tyle razy ile Michael Schumacher, to spróbuje wygrać wyścigi w kilku klasach, bo chce pokazać, że jest kompletnym kierowcą. Jaka jest pana opinia na ten temat?
Według wielu fachowców Alonso to jeden z pięciu, może nawet trzech najlepszych kierowców w historii wyścigów. Myślę, że jest w tym sporo racji. Po zdobyciu dwóch tytułów mistrza świata, Alonso nie miał szczęścia w kwestii wyboru zespołu. Tak jakby zawodził go instynkt, intuicja. Gdyby nie to, zapewne miałby na koncie dużo więcej tytułów mistrzowskich. Ten sezon jest dla Hiszpana kolejnym sezonem straconym, więc rozumiem, że chce spróbować sił w zupełnie innym środowisku. Jednak wyścigi na owalnych torach to zupełnie inna bajka. Czy Alonso da sobie radę w pierwszym starcie? Jeżeli tak, to wielki szacunek!
Pisał pan ostatnio na Twitterze, że nie lubi słowa "bolid". Dlaczego?
Według Wikipedii bolid to meteor o jasności większej niż cztery metry. Nie wiem kto, kiedy i dlaczego użył po raz pierwszy tego słowa dla określenia samochodu... no właśnie jakiego? Wyścigowego? Każdego wyścigowego? Każdego szybkiego? Spotkałem się już nawet z określeniem "bolid WRC". Czyli wszystko, co szybkie, to bolid? Uważam, że jest to określenie niefachowe, z całą pewnością nie wymyślili go fachowcy ani specjalistyczne media. Jeżeli ta argumentacja do kogoś nie przemawia, to proszę odpowiedzieć, jak jest bolid po angielsku, niemiecku czy francusku, czyli w językach krajów, gdzie kultura motoryzacyjna, tradycja sportu motorowego jest dużo dłuższa i bogatsza, niż nasza? Racecar, Rennwagen, voiture de course. Skoro tam mogą żyć bez bolidu, my też możemy i powinniśmy. Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Zresztą cieszy mnie, że nie jestem odosobniony w tym poglądzie. Więc apeluję – bolidy zostawmy astronomom.