W długiej historii DTM zdarzały się lepsze i gorsze chwile. Rok 2020, po nagłym wycofaniu się R-Motorsport i Aston Martina, jawi się jako okres regresu. Po raz pierwszy od lat czeka nas bowiem rywalizacja ledwie dwóch producentów. Jednak Audi i BMW nie zamierzają biernie przyglądać się sytuacji.
Gerhard Berger już poprosił obie firmy o wsparcie w trudnym okresie. Oznacza to wystawienie do rywalizacji prywatnego zespołu, tak aby lista startowa DTM była dłuższa niż 14 samochodów.
Czytaj także: Brudne gierki Schumachera. Były szef Mercedesa zaprzecza
Według "Motorsport Magazin", BMW już zaczęło działać i złożyło ofertę Jonathanowi Aberdeinowi, który jeszcze rok temu reprezentował w DTM prywatne WRT i korzystał z maszyn Audi. BMW miało mu złożyć bardziej konkretną ofertę, a to oznacza miejsce w teamie fabrycznym.
ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"
Do tej pory panowało przekonanie, że BMW trzyma miejsce w zespole fabrycznym dla Roberta Kubicy. Czy to oznacza, że Polak wyląduje na lodzie? Nic z tych rzeczy. Kubica ma trafić do prywatnego samochodu, a jego starty będą finansowane przez Orlen. Koszt? Od 3 do 6 mln euro.
- Zwykliśmy nie komentować plotek ani prasowych spekulacji - powiedział w "Motorsport Magazin" rzecznik BMW, pytany o kontrakty Aberdeina i Kubicy.
Czytaj także: Mick Schumacher musi być jak George Russell
Choć to ciągle nieoficjalna informacja, pola startowe DTM w roku 2020 powinny zawierać więcej niż 14 samochodów. Ich dokładna liczba zależy od tego, jak wiele miejsc uda się sprzedać prywatnym ekipom. Czasu jest niewiele, bo już w połowie marca ruszają testy DTM na włoskiej Monzy.