W ubiegły weekend doszło do skandalu w NASCAR, po tym jak Bubba Wallace znalazł pętlę wisielczą w swoim garażu. Jako że Wallace jest jedynym czarnoskórym kierowcą w stawce, na dodatek mocno wsparł kampanię "Black Lives Matter", 26-latek potraktował to jako groźbę.
Wydarzenia z toru Talladega Superspeedway doprowadziły do tego, że NASCAR wydał specjalny komunikat, w którym poparł Wallace'a w walce z nietolerancją i zapewnił, że jako seria wyścigowa wspiera tego typu inicjatywy. Przed rozpoczęciem wyścigu cały padok NASCAR okazał też solidarność z kierowcą, dumnie maszerując za nim i jego samochodem na polach startowych.
O groźbach względem Wallace'a powiadomiono władze stanowe, a te poprosiły o pomoc FBI. Śledczy ustalili, że pętla wisielcza wisiała w garażu od… października 2019 roku i nie była żadną groźbą skierowaną przeciwko Wallace'owi.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Śledztwo FBI wykazało, że ktoś po prostu przerobił zwykłą linę na pętlę, bo potrzebował jej do pracy w garażu na torze Talladega Superspeedway. - Nikt nie mógł wiedzieć, że Wallace dostanie akurat ten garaż i obecność pętli wywoła taką aferę - powiedział w CNN agent specjalny Johnnie Sharp Jr.
- Chciałem się tylko upewnić, że to nie była pętla wisielcza, że to nie były groźby kierowane w moją stronę - powiedział Wallace, który w CNN zdradził, że to nie on poruszył problem jako pierwszy.
- Przyszedł do mnie szef NASCAR (Steve Phelps - dop. aut.). ze łzami spływającymi po policzkach. Pokazał mi znalezioną pętlę i powiedział, że popełniono przestępstwo w moim garażu - dodał Wallace.
Chociaż rozwiązano sprawę pętli wisielczej, to nie kończy to problemu rasizmu wokół serii NASCAR. Zaangażowanie Wallace'a w kampanię "Black Lives Matter" sprawiło, że w ubiegły weekend był on regularnie atakowany przez kibiców. Pod bramami toru zbierali się ludzie wznoszący okrzyki przeciwko 26-latkowi. Podczas wyścigu nad obiektem przeleciał też samolot z flagą Konfederacji, którą uznaje się za symbol rasizmu i napisem "Defund NASCAR".
Niewykluczone, że Wallace i jego najbliżsi przy okazji kolejnych wyścigów dostaną specjalną ochronę. Kierowca nie ukrywa bowiem, że boi się o ich życie. Część osób manifestujących pod bramami toru wykrzykiwała bowiem wulgarne i obraźliwe hasła.
Czytaj także:
Papież napisał list do Zanardiego. Modli się o jego zdrowie
Renault szykuje ciekawy transfer w F1