Częściowy lockdown w Niemczech oznacza m.in. zamknięcie restauracji, siłowni czy teatrów. Mimo to, najbliższa runda DTM na torze Hockenheim odbędzie się zgodnie z planem. Jedyna różnica względem chociażby wyścigów na Nurburgringu sprzed paru tygodni, to brak kibiców na trybunach. Lokalne władze uznały, że wpuszczenie ich na tor może doprowadzić do rozprzestrzenienia się COVID-19.
W Niemczech wprowadzono częściowy lockdown, bo w kraju lawinowo rosła liczba zakażonych koronawirusem. Rekord odnotowano 30 października - potwierdzono wtedy 19 367 nowych przypadków COVID-19. Władze liczą, że w ciągu miesiąca wprowadzone restrykcje dadzą efekt i liczba chorych będzie maleć.
DTM wolny od koronawirusa
W takich okolicznościach DTM szykuje się do zakończenia sezonu 2020, który był jedyny w swoim rodzaju. Wskutek pandemii zaczął się w sierpniu, a kończy w listopadzie. Na przestrzeni kilkunastu tygodni rozegrano aż dziewięć rund niemieckiej serii wyścigowej. Kierowcy pracowali w tempie, jakiego nie doświadczyli wcześniej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowa rola Anity Włodarczyk
DTM wrócił, bo opracował specjalne procedury. Zrezygnował z kibiców na trybunach, choć jeszcze na początku roku zarzekał się, że tego nie zrobi, bo "żyje dla fanów". Ograniczono też liczbę ludzi w padoku, wprowadzono obowiązkowe maseczki i testy na obecność koronawirusa.
- DTM i organizatorzy wyścigów podeszli do koronawirusa bardzo poważnie. My jako kierowcy staramy się szanować zasady. Każdy z nas z respektem podchodzi do wprowadzonych obostrzeń. Myślę, że DTM dobrze sobie radzi z organizowaniem w imprez w dobie pandemii - komentuje Robert Kubica, kierowca Orlen Team ART.
Krakowianin jest świadom tego, że w ostatnich dniach koronawirus znów stał się poważnym zagrożeniem w Europie Zachodniej, ale nie ma wątpliwości co do tego, że impreza na Hockenheim odbędzie się zgodnie z planem.
- Jesteśmy jedną z pierwszych kategorii wyścigowych, która wróciła na tory po wiosennym lockdownie. Jesteśmy regularnie poddawani testom i na Hockenheim będzie podobnie - zauważa Kubica.
Kubica: Walka z koronawirusem nie jest skończona
Robert Kubica w tym roku realizuje dwa programy wyścigowe - w Formule 1 jest rezerwowym Alfy Romeo, a w DTM ściga się dla Orlen Team ART. Biorąc pod uwagę, że wiosną obie serie zapowiadały wprowadzenie zasad "bańki" i ograniczonego kontaktu ze światem zewnętrznym, w myśl których do padoku nie mogą wstąpić osoby spoza serii, pojawiały się wątpliwości co do 35-latka.
Ostatecznie Kubica dostał zgodę na łączenie programów, stąd też należy do najczęściej badanych kierowców na obecność koronawirusa w tym roku. Badania przechodzi bowiem nie tylko przy okazji F1, ale też DTM. - W Formule 1 zasady są nieco inne, ale też podeszli bardzo poważnie do tematu - komentuje Kubica.
Formuła 1 co tydzień, w każdy w piątek, publikuje raport dotyczący zakażeń koronawirusem. Nie prezentuje nazwisk, ale dzięki temu wiemy, ile stwierdzono przypadków COVID-19 w padoku. O ile latem były to pojedyncze osoby, o tyle we wrześniu i październiku zachorowań było znacznie więcej. Koronawirusem zakazili się tylko dwaj kierowcy - Sergio Perez i Lance Stroll.
DTM nie poszedł na taką otwartość. Seria nie publikuje oficjalnych danych. Wiadomo, że koronawirus pojawił się w padoku na przestrzeni całego sezonu, ale ani razu nie dotknął kierowcy. - Liczba przypadków koronawirusa w padoku pokazuje, że systemy wprowadzone przez F1 czy DTM działają. Walka z koronawirusem nie jest jednak skończona. O tym musimy pamiętać. Wierzę jednak, że COVID-19 nie dotknie naszego weekendu na Hockenheim i będziemy mieć ładne ściganie w ten weekend - kończy Kubica.
Czytaj także:
Giovinazzi w końcu zasłużył na pochwały
Hamilton napił się szampana z buta Ricciardo