Kilka tygodni przygotowań tylko po to, by występ High Class Racing w Daytona 24h trwał ledwie dwie godziny. Awaria skrzyni biegów sprawiła, że Robert Kubica nawet nie wyjechał na tor Daytona International Speedway. - Kubicę prześladuje pech - komentują polscy internauci, wyliczając pasmo nieszczęść trwające od 6 lutego 2011 roku, kiedy to jego karierę przerwał wypadek rajdowy.
Czy w tym przypadku faktycznie można mówić o pechu? Odpowiedź nie jest wcale taka prosta. Wyścigi długodystansowe mają to do siebie, że wytrzymałość komponentów jest kluczowa. Dość powiedzieć, że po ledwie kilku godzinach z Daytona 24h odpadły aż trzy z dziesięciu załóg kategorii LMP2, w której rywalizował Kubica.
Co więcej, na niespełna sześć godzin przed końcem wyścigu problemy mają dwie kolejne załogi LMP2 i nie wiadomo, czy dojadą one do mety.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz z Serie A uczcił pamięć Bryanta. Niezwykły popis!
Plusy dodatnie, plusy ujemne
Robert Kubica przystąpił do Daytona 24h jako kierowca High Class Racing. Duński zespół rywalizujący dotąd w Europie po raz pierwszy wybrał się za Wielką Wodę. Choćby z tego względu nie należało w nim upatrywać kandydata do zwycięstwa w Daytona 24h. Nawet jeśli szef Nikolaj Johansen mówił jasno. - Przyjechaliśmy tu, żeby wygrać - twierdził.
Co można napisać pozytywnego o występie Kubicy po Daytona 24h? Polak znów liznął wyścigów długodystansowych, do których przymierza się w sezonie 2021. Statystyki na razie nie są jednak korzystne dla 36-latka. Ma on na swoim koncie cztery imprezy "wytrzymałościowe". Żadnej z nich nie ukończył z powodu usterki samochodu.
Kubica w Daytona 24h, a raczej w poprzedzających wyścig testach i treningach, poznał lepiej prototyp LMP2. To doświadczenie, które się przyda, jeśli uda mu się dograć kontrakt z belgijskim WRT w długodystansowych mistrzostwach świata WEC.
Warto też pamiętać, że w większości sesji był najszybszym kierowcą spośród High Class Racing. To kamyczek do ogródka tych, którzy od kilkunastu miesięcy, mając m.in. przed oczami obrazki z Williamsa, powtarzają argument, że Kubica się skończył i nie przypomina kierowcy sprzed wypadku rajdowego.
Krakowianin może jedynie żałować, że usterka skrzyni biegów w samochodzie Oreca 07-Gibson nastąpiła tak szybko. Nie było mu dane pojeździć w nocy. Nie przetestował swojego organizmu pod kątem odpoczynku i próby zaśnięcia w kamperze, gdy kilkadziesiąt metrów dalej odbywa się rywalizacja na torze.
Czy Kubica ma pecha?
Część polskich kibiców od sobotniego wieczoru powtarza, że Kubica ma nieustającego pecha. Dowodów na to można wymieniać bez liku - wypadek rajdowy, niekorzystne ułożenie rynku transferowego w momencie powrotu do F1, forma Williamsa, itd.
Sam Kubica twierdzi, że w motosporcie nie ma czegoś takiego jak pech. Awaria może się zdarzyć w każdym momencie. W podobnym okresie, gdy High Class Racing wycofywało się z rywalizacji w Daytona 24h, problemy dopadły innych faworytów. Załoga Racing Team Nederland przejechała ledwie 8 okrążeń więcej niż ekipa Polaka. Na niespełna 6 godzin przed metą daleko z tyłu jest też kolejny z kandydatów do zwycięstwa w LMP2 - PR1 Mathiasen Motorsports. W momencie pisania tekstu traci ona do lidera "tylko" 43 okrążenia. W garażu utknął też Cetilar Racing - ze stratą na poziomie 76 okrążeń.
Takie są bowiem sporty motorowe. Jeśli ktoś uważa, że Kubica ma ciągłego pecha, niech zapozna się z wydarzeniami, jakie miały miejsce w kultowym 24h Le Mans w roku 2016. Tam Toyota straciła zwycięstwo na rzecz Porsche na trzy minuty przed końcem wyścigu. Japończycy byli załamani, ale nikt nie oskarżał fabrycznego i bogatego zespołu o "kompromitację", jak ma to w przypadku High Class Racing.
W wyścigach długodystansowych kluczowe jest bowiem dojechanie do mety - niezależnie od tego, czy awaria "uziemi" załogę po dwóch godzinach, czy po dwudziestu.
Kubica a jego przyszłość
Czy problemy w Daytona 24h wpłyną w jakiś sposób na plany Kubicy? Wydaje się, że nie. To nie był test dla krakowianina. Nie znajdował się on pod lupą zespołów, które rywalizują w WEC i zastanawiają się nad jego angażem. To była bardziej forma sprawdzianu dla samego kierowcy, który miał do tej pory niewielki kontakt z wyścigami długodystansowymi.
Kubica w WEC i tak nie będzie też kontynuować przygody z High Class Racing, bo duński zespół już wcześniej zdążył skompletować skład na sezon 2021. Kontrakty w nim podpisali Anders Fjordbach, Dennis Andersen i Jan Magnussen.
Jeśli potwierdzą się spekulacje łączące Kubicę z belgijskim WRT, polski kierowca będzie mieć nieco większe szanse niż w High Class Racing. Mówimy bowiem o zespole mającym nieco większe doświadczenie i portfolio w motorsporcie niż Duńczycy. Tyle że nawet to nie daje 100 proc. gwarancji, że w którymś z wyścigów planów znów nie pokrzyżuje awaria.
Czytaj także:
Ważne zmiany w F1 zatwierdzone
Mick Schumacher szykuje się do sezonu. Dodatkowe testy dla Niemca