- Utrata zwycięstwa w taki sposób nie jest fajna, ale nic z tym nie zrobimy - przyznał Robert Kubica po 24h Le Mans. Polak mógł w debiucie odnieść historyczne zwycięstwo na Circuit de la Sarthe i znaleźć się w wąskim gronie kierowców, którzy wygrywali zarówno w Formule 1, jak i 24h Le Mans.
- W wyścigu mieliśmy wzloty i upadki od samego początku. Mierzyliśmy się z kilkoma problemami, ale mimo to objęliśmy prowadzenie, by w samej końcówce otrzymać taki cios. Myślę, że przeżyliśmy wszystko, co może ci dać 24h Le Mans - dodał krakowianin, dla którego było to pierwsze zetknięcie się z tym 24-godzinnym wyścigiem.
Jest jeszcze o co walczyć
Kubica od pewnego czasu nie ukrywał, że 24h Le Mans to jego największe wyzwanie w sezonie 2021. Biorąc pod uwagę brak startów w Formule 1, impreza na Circuit de la Sarthe była dla niego czymś wyjątkowym, a występy w 4-godzinnych wyścigach European Le Mans Series były przystawką przed podaniem dania głównego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko
Po niedzielnej traumie Kubica musi jednak zapomnieć o wydarzeniach z 24h Le Mans i skupić się na tym, co przed nim. Mowa o wywalczeniu tytułu mistrzowskiego w ELMS, gdzie załoga WRT przewodzi stawce. Po czterech wyścigach ma 75 punktów. Drugie w klasyfikacji G-Drive Racing zgromadziło ich do tej pory 64.
- Jestem zdruzgotany tym, co się stało, ale przede wszystkim, chcę podziękować naszej załodze. Robert i Yifei zasłużyli na wyróżnienie za fantastyczną pracę - przyznał po 24h Le Mans Louis Deletraz, drugi z kierowców WRT.
Szwajcar podkreślił, że on, Kubica i Ye nie mogą załamać się utratą zwycięstwa w 24h Le Mans w takich okolicznościach. - Wszystko zrobiliśmy jak należy. Prowadziliśmy z dużą przewagą i mimo wydarzeń z końcówki wyścigu, wszyscy to widzieli. Nie mam żalu i na pewno zapamiętam ten wyścig. Wrócimy silniejsi, a teraz musimy się skupić na zdobyciu tytułu w ELMS - dodał Deletraz.
Kubica wyznaczył sobie deadline
Do zakończenia rywalizacji w European Le Mans Series zostały dwa wyścigi - 19 września kierowcy walczyć będą na torze Spa-Francorchamps w Belgii, a 24 października na torze Algarve w Portugalii. Dla Roberta Kubicy oznacza to jedno - pracowitą jesień.
W najbliższym okresie Polak ma realizować kolejne obowiązki względem Alfy Romeo w F1. Nie wiadomo, czy oznacza to występy w piątkowych treningach, ale Szwajcarzy są bliscy wykorzystywania w 100 proc. nowego symulatora w fabryce w Hinwil. Może się zatem okazać, że Kubica będzie jesienią spędzał sporo godzin w wirtualnej maszynie. W końcu w głównej mierze po to został zatrudniony przez ekipę F1.
Formuła 1 będzie też miała wpływ na to, jaka będzie przyszłość 36-latka. W rozmowie z TVP Sport po 24h Le Mans krakowianin zdradził, że ustalił sobie deadline na podjęcie we wrześniu decyzji odnośnie sezonu 2022. - Zbyt wczesne podpisywanie kontraktów może się źle odbić. W życiu trzeba być cierpliwym - powiedział Kubica w telewizyjnym wywiadzie.
W Kubicy tli się nadzieja, że dostanie od losu kolejną szansę na starty w F1, bo Alfa Romeo bierze pod uwagę wymianę obu kierowców. Szanse krakowianina nie są jednak zbyt duże, bo na pole position do fotela w ekipie w Hinwil znajduje się Valtteri Bottas. Drugie miejsce ma przypaść kierowcy młodego pokolenia.
Jeśli upragniona oferta z Alfy Romeo nie nadejdzie, to Kubica pochyli się nad innymi opcjami na sezon 2022. Jedną z nich jest powrót na start 24h Le Mans. Krakowianin ma do wyrównania rachunki z tym wyścigiem po wydarzeniach z niedzieli.
Czytaj także:
Obajtek o dramacie Kubicy w 24h Le Mans
Pokazano załamanego Roberta Kubicę. Serce pęka