Coming out. Koniec życia kierowcy w ukryciu

Charlie Martin od lat rywalizuje w wyścigach. W roku 2018 ujawniła, że jest osobą transpłciową. Teraz opowiedziała więcej o swoich przeżyciach. - Postanowiłam w końcu wyjść z ukrycia - mówi 40-latka.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Charlie Martin Twitter / GoCharlieM / Na zdjęciu: Charlie Martin
Charlie Martin przygodę z motorsportem rozpoczęła na początku XXI wieku, gdy pojawiła się za kierownicą Peugeota 205 w brytyjskich wyścigach, a następnie w Formule Renault. Minęło jednak sporo czasu, zanim postanowiła dokonać coming outu i ogłosiła, że jest osobą transpłciową. Wpłynęła na nią postawa trans modelki Caroliny Cossey.

- Ona była prawdziwym pionierką dla społeczności trans. Pamiętam wyraźnie tamten moment, gdy miałam taką myśl, że muszę to właśnie zrobić, że muszę powiedzieć światu, kim jestem - zdradziła Martin w jednym z wywiadów.

Walczy o prawa LGBT w motorsporcie

Martin zaczęła działać na szeroką skalę od roku 2018. Wtedy podczas rundy Ginetta GT5 Challenge na torze Silverstone zaczęła działać na rzecz społeczności LGBT, przygotowała szereg tęczowych naklejek dla innych kierowców. W ten sposób uczczono "Pride Month", czyli "miesiąc dumy", jakim dla społeczności LGBT jest czerwiec.

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!

Brytyjka wezwała do tego, by przedstawiciele LGBT w motorsporcie nie ukrywali swojej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej i otwarcie o nich mówili. Za cel obrała sobie start w prestiżowym 24h Le Mans, by cały świat dowiedział się o tym, że nie należy się wstydzić bycia osobą transpłciową.

- Ludzie powiedzą, że nie powinno być wielkim problemem to, że kierowca jest transpłciowy. Jednak dla wielu to jest problem. Dlatego ważne jest, by tacy kierowcy byli dostrzegani. Ludzie ze społeczności LGBT są w każdym sporcie, w każdych dziedzinach życia. Oni inspirują i zachęcają do działania innych - mówiła w magazynie "Motor Sport".

Działania Martin zostały dostrzeżenie przez Athlete Ally, organizację charytatywną, która wspiera sportowców LGBT i interweniuje, gdy dochodzi do ich prześladowania. - Chcę pokazać, że kariera w motorsporcie jest możliwa bez względu na tożsamość płciową. Można być osobą trans w alei serwisowej, na polu golfowym, jak i na boisku piłkarskim - przekonywała.

Od terapii do samoakceptacji

Martin ma na swoim koncie m.in. występy w Michelin Le Mans Cup, w roku 2020 jako pierwsza osoba trans wystartowała w 24h Nurburgring, czyli zawodach długodystansowych organizowanych na niebezpiecznej, północnej pętli słynnego niemieckiego toru.

Brytyjka udzieliła właśnie głośnego wywiadu ESPN, w którym podkreśliła, że przez lata nie było jej łatwo żyć w świecie motorsportu. - Przechodziłam przez długą terapię. To pomogło mi dojść do momentu, w którym siebie zaakceptowałam. Wtedy też stopniowo wychodziłam do przyjaciół, rodziny, bliskich. Za każdym razem, gdy ktoś mnie akceptował, było mi łatwiej - powiedziała.

- Byłam przekonana, że bycie osobą trans to coś negatywnego, że ludzie tego nie akceptują. Okazało się, że rzeczywistość jest zupełnie inna. Na szczęście społeczność zaczęła reagować pozytywnie - dodała Martin.

Jak wyjaśniła brytyjska zawodniczka, "nie podobało się jej posiadanie sekretu, który ktoś mógłby nagle odkryć". - Nie chciałam nagle trafić na pierwsze strony gazet. Nie byłabym w stanie tego kontrolować, opowiedzieć, jak wygląda moja historia. Do tego czułam, że poprzez coming out mogę zdziałać wiele dobrego - podkreśliła Martin.

Świat się zmienia

- Na początku było kilka głupich komentarzy - powiedziała wprost Martina, która po ogłoszeniu, że jest osobą transpłciową, spotkała się z pewnymi przykrościami. Jednak szybko to się zmieniło. Z miesiąca na miesiąc poziom akceptacji dla ludzi ze środowisk LGBT jest większy.

- Coraz więcej ludzi wychodzi i otwarcie mówi, że są osobami LGBT. Są widoczni, są zadowoleni ze swojego coming outu. Krajobraz zmienia się stopniowo od wewnątrz, co jest ważne, bo można naklejać tęczowe znaki na samochody i publikować hasztagi na ten temat, ale jeśli za tym nie stoją żadne działania, to nic się nie osiągnie - wyjaśniła 40-latka.

Martin po kilku latach od przełomowego wyznania "czuje się swobodnie". - Być sobą każdego dnia i nie czuć, że dźwigasz coś naprawdę ciężkiego na swoich barkach, że nie możesz o tym rozmawiać - to jest zdecydowanie ulga. To jest wyzwalające. Życie w zaprzeczeniu jest męczące. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo tkwisz w tym tak długo, że wydaje ci się to naturalne jak oddychanie - stwierdziła.

Brytyjka zdradziła, że po coming oucie straciła kilka bliskich osób, które nie akceptowały jej tranzycji. - Znam jednak przypadki osób trans, które zostały wyrzucone z domu przez rodziców, gdzie działy się okropne rzeczy. Dlatego jestem szczęśliwa, że ja akurat miałam wsparcie ze strony bliskich - podkreśliła.

W wieku 40 lat Martin ma poczucie, że nadal można wiele zrobić dla społeczności LGBT w motorsporcie. Jednak równie ważne jest dla niej to, by notować dobre wyniki na torze. - Mam trochę wewnętrznej presji w związku z tym, co się wydarzyło. Gdy jestem na wyścigu, to chcę wypaść dobrze jako Charlie Martin, a nie jako osoba trans. Czuję jednak, że reprezentuję moją społeczność w pewnym stopniu i to wywołuje dodatkowe ciśnienie. Staram się jednak o tym nie myśleć - podsumowała.

Czytaj także:
Zgrzyt w Alfie Romeo podczas GP Turcji
Lewis Hamilton reaguje na krytykę. To ich obwinił

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×