Codzienny przegląd narciarski (27.10)

Doping w narciarstwie klasycznym wciąż jest problemem, co pokazują kolejne przypadki wykrycia niedozwolonych środków - niedawno przyłapano dwóch rosyjskich skoczków, a polscy kibice wciąż mają w pamięci aferę z udziałem Kornelii Marek na ostatnich igrzyskach. FIS zapowiada jednak rekordową liczbę testów na MŚ w Oslo. Zwolennikiem legalizacji dopingu jest za to Bode Miller, który właśnie ocenił szanse swoje, jak i swoich rywali w nowym sezonie.

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński

Miller pewny siebie

Po igrzyskach w Vancouver nie było wiadomo, czy Bode Miller znajdzie motywację do dalszego uprawiania narciarstwa alpejskiego. Lider amerykańskiej kadry pozostał jednak przy sporcie i ma ambitne cele na nowy sezon. - Myślę, że jeśli tylko będę w formie to jestem jednym z trzech kandydatów do wygranej w Pucharze Świata. Oprócz mnie są to Benjamin Raich i Aksel Lund Svindal. A skoro tak, to nie ma w najlepszej trójce już miejsca dla Carlo Janki - mówi Miller, który zdaje się nieco niżej cenić umiejętności Janki, Szwajcara, który dwa sezony temu przebojem wdarł się do ścisłej czołówki i zwyciężył ostatnio w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Walka z dopingiem trwa

Sarah Lewis, znana działaczka Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, obecnie pełniąca w niej funkcję sekretarza generalnego, zapowiedziała, że na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym, które w marcu odbędą się w Oslo, wykonana zostanie rekordowa liczba testów antydopingowych. - Walka z dopingiem jest bardzo ważna. Wszyscy sportowcy będą przebadani przed rozpoczęciem każdej konkurencji, a po jej zakończeniu dodatkowo raz jeszcze najlepsza czwórka oraz ci, którzy zostaną wylosowani. Mimo to nie możemy mieć niestety pewności, że uda nam się uniknąć żadnego skandalu dopingowego - powiedziała Lewis.

Finowie kombinują ze składem

Sytuacja kombinacji norweskiej w Finlandii stała się w ostatnich miesiącach nie do pozazdroszczenia. Jeszcze niedawno w tej dyscyplinie sportu było to prawdziwe mocarstwo, jednak teraz nagle zabrakło zawodników. Najpierw karierę zakończył Jaakko Tallus, a niedawno Annsi Koivuranta przeszedł do skoków narciarskich, podobnie jak mniej znany Lauri Asikainen. Martwi to Kimmo Savolainena, w latach 90-tych niezłego skoczka, a dziś trenera fińskiej kadry. - Od odejścia Anssiego sytuacja jest trudna. Mamy tylko dwóch zawodników, którzy mogą wygrywać. Hannu Manninen oczywiście jest naszą największą nadzieją, natomiast Janne Ryynaenen mówi, że będzie w stanie stawać w tym sezonie na podium. Musimy jednak znaleźć dwóch młodych chłopaków, którzy dołączą do drużyny i staną się jej integralną częścią przed mistrzostwami świata. Osiemnastoletni Jussi Salo ma talent. Mamy także Jussi Karjalainena, ma dwadzieścia trzy lata. Jest również Eetu Vaehaesoeyrinki, który z dobrej strony pokazuje się na treningach. W ciągu dwóch-czterech lat chcemy aby nowa generacja fińskich kombinatorów była w stanie wygrywać - mówi Savolainen. Fińska młodzież ma być sprawdzana zarówno w Pucharze Świata, jak i w Pucharze Kontynentalnym. W tej chwili kadra ćwiczy w Rovaniemi, a wkrótce ma udać się do Kuusamo, gdzie rozpocznie się rywalizacja o Kryształową Kulę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×