Jakub Kot: Mieliśmy dłuższą przerwę, bo nie było gdzie skakać

Maksymalny, bo aż siedmioosobowy limit Polaków na pierwszy period tegorocznej edycji Pucharu Świata daje nadzieję na występ w zawodach najwyższej rangi Jakubowi Kotowi. Najbliższy start w konkursie na śniegu zawodnik z Limanowej odnotuje siódmego grudnia w Rovaniemi, gdzie odbędzie się inauguracja kolejnej edycji Pucharu Kontynentalnego. Medalista mistrzostw świata juniorów opowiedział portalowi SportoweFakty.pl między innymi o przygotowaniach do zimy i pokusił się o podsumowanie zmagań najwyższej rangi.

W tym artykule dowiesz się o:

- Na pierwszy śnieg wybraliśmy się do Vuokatti i Kuusamo. W obu miejscach byłem po raz pierwszy. Zima już była, a więc mogliśmy spokojnie potrenować. Szczególnie piękną zimę zobaczyliśmy w Kuusamo, gdzie przez pierwsze dni trafiliśmy na idealną pogodę. Widoki były niesamowite. Niestety po paru treningach miałem okazję przekonać się o tym, jak wygląda "prawdziwa" Ruka. Zaczęło bowiem mocno wiać, co potęgowało uczucie chłodu. Nie obyło się również bez mgły - relacjonuje Kot.

- Jeśli chodzi o postawę naszej drużyny, to nie mnie to oceniać. Myślę jednak, że po świetnym sezonie letnim mogliśmy spodziewać się odrobinę więcej. Należy pamiętać, iż to dopiero pierwsze konkursy, a tamtejsza skocznia nie jest najlepszym wyznacznikiem formy. Sądzę, iż teraz będzie już tylko lepiej - uważa członek zakopiańskiego klubu.

20-letni reprezentant naszego kraju, zapytany o zwycięzców sobotniej "drużynówki", nie ukrywa, że postawa austriackiej drużyny zrobiła na nim ogromne wrażenie. - Uwierz mi, że sam chciałbym wiedzieć jaka jest ich tajemnica sukcesu! To jest niewiarygodne - mieć tylu dobrych i równych zawodników. Na pewno wpływ na to musi mieć Alexander Pointner, ale z tego, co wiem, to większość z tych sportowców trenuje na co dzień w klubach. Coś musi być na rzeczy, bo w zawodach innej rangi Austriacy też zawsze plasują się w czołówce. To pokazuje, iż ich system szkolenia jest niezwykle skuteczny i z pewnością poparty wielkimi nakładami finansowymi - mówi podopieczny Adama Celeja.

Polak po weekendzie w Skandynawii jest zaskoczony doskonałą formą przedstawicieli Kraju Kwitnącej Wiśni. - To jest jak na razie przykład, że dobre wyniki z lata można przenieść na śnieg. Japończycy mimo wszystko sprawili małą niespodziankę w "drużynówce". W sobotę oddali osiem równych i dobrych skoków, co dało im podium.

- Widać, że są tacy, którzy już na samym początku są niesamowicie silni. Szczególnie mam na myśli Austriaków oraz niektórych Norwegów. Świetny występ odnotował Larinto, który wprawdzie nie jest nowym zawodnikiem, ale jest młody. Przez cały weekend lądował daleko, a co najważniejsze - wytrzymał presję. Poza tym dalsze miejsce Schlierenzauera, dobry i równy Adam Małysz, zaś reszta Polaków wypadła trochę poniżej oczekiwań - ocenia starszy z synów byłego fizjoterapeuty kadry.

- Niedzielny konkurs z tego, co można było wywnioskować z telewizji, był raczej rozgrywany w sprawiedliwych warunkach, a więc na szczęście nie było loterii, czy przerw. Odległości były znakomite i nie zabrakło emocji - dodał Kot.

- Od poniedziałku jesteśmy w Ramsau, gdzie trenujemy od wtorku, a w czwartek wracamy do kraju. Po skokach w Finlandii mieliśmy dłuższą przerwę, bo nie było gdzie skakać. Mam nadzieję, że w Austrii będą panowały dobre warunki. Po tym obozie wylatujemy na Puchar Kontynentalny do Rovaniemi i Vikersund - będą to moje pierwsze starty tej zimy. Mam za sobą nie za dużo prób na śniegu, a zatem nie mogę powiedzieć, jaka jest moja aktualna forma. W Skandynawii spisywałem się nie najgorzej, dlatego optymistycznie patrzę na czekające mnie dni. Ważne, iż mamy wysoki limit na zmagania w Pucharze Świata i drugiej lidze. Daje to większą szansę startu właśnie w zawodach tego pierwszego cyklu. Obecnie chcę zacząć od udanych startów w PK i dopiero gdy moje skoki będą dobre i stabilne, to zacznę patrzeć pod kątem PŚ - zakończył triumfator klasyfikacji generalnej Pucharu Jesieni.

Komentarze (0)