Dystans 50 kilometrów dla Norwegów to zdecydowanie najważniejsza i najbardziej prestiżowa konkurencja. Rywalizacja w narciarskim maratonie jest żelaznym punktem wszystkich igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata od samego początku, czyli od Chamonix i 1924 roku. Nic więc dziwnego, że i tym razem rywalizacja o miano króla nart, bo taki nieoficjalny przydomek każdorazowo otrzymuje zwycięzca tego biegu, zgromadziła na trasach Holmenkollen niezliczone tłumy widzów dopingujących uczestników maratonu. W przeciwieństwie do rozegranego dzień wcześniej najdłuższego dystansu kobiet zgodnie z przewidywaniami u mężczyzn nie było mowy o jakichkolwiek wczesnych atakach i jedynie mniej znani słabsi biegacze stopniowo odpadali od licznej czołowej grupy.
Prawdziwa walka rozpoczęła się dopiero na kilka kilometrów przed metą gdy tempo wzrosło i z przodu pozostało już niewiele ponad dziesięciu biegaczy. Tempo czołówki było na tyle wysokie, że dzieliła się ona na podbiegach, następnie ci którzy odpadali próbowali jeszcze na chwilę dołączyć, by w końcu definitywnie zostać nieco bardziej z tyłu.
W samej końcówce o medale walczyli już tylko Norwegowie Petter Northug, Tord Asle Gjerdalen, Sjur Roethe i Petter Eliassen, Białorusin Siergiej Dolidowicz, Fin Juha Lallukka, Kanadyjczyk Alex Harvey, Niemiec Tobias Angerer, Rosjanin Maksym Wylegżanin i Szwed Daniel Rickardsson. Jako pierwszy niezwykle pechowo odpadł z tego grona Dolidowicz. Reprezentant Białorusi liczący sobie 37 lat podobnie jak w biegu łączonym, w którym zajął czwarte miejsce, tak i teraz biegł znakomicie, walczył o medal, jednak na jednym ze zjazdów upadł i na domiar złego złamał kijek, czym definitywnie pogrzebał swoje szanse. Nie minęła nawet minuta, gdy z powodu upadku z marzeniami o medale pożegnał się także Eliassen.
Chwilę później walka o pierwsze miejsce rozgorzała na dobre. Tuż przed stadionem na czele znalazł się Maksym Wylegżanin. Rosjanin mocno rozciągnął i tak już nieliczną czołową grupkę, jednak gdy tuż za jego plecami usadowił się Petter Northug można było domyśleć się, jak to wszystko się skończy. I rzeczywiście, ku olbrzymiej radości norweskich kibiców ich idol wyprzedził Wylegżanina nie dając mu na ostatnich metrach najmniejszych szans. To piąty medal Norwega w piątym starcie na mistrzostwach w Oslo, a trzeci złoty. Co ważne dla jego kibiców, po raz trzeci z rzędu okazał się najlepszy na dystansie pięćdziesięciu kilometrów, gdyż przed zwycięstwem w stolicy swojego kraju triumfował także na igrzyskach w Vancouver i poprzednich mistrzostwach świata w Libercu. Nie może to jednak dziwić, gdyż Northug to prawdziwy mistrz finiszu, więc w sytuacji gdy najdłuższe biegi rozgrywa się ze startu wspólnego właśnie on praktycznie zawsze jest głównym faworytem.
Za jego plecami jako drugi finiszował Wylegżanin, natomiast na trzecim miejscu maraton ukończył Tord Asle Gjerdalen. Drugi z Norwegów nigdy dotąd nie zdobył indywidualnego medalu na mistrzostwach świata ani na igrzyskach olimpijskich, a teraz udało mu się sięgnąć po brązowy krążek w konkurencji dla jego rodaków niezwykle istotnej. Gjerdalen nie miał szans w walce z dwójką biegaczy, którzy ostatecznie go pokonali, jednak zarazem zdołał bez większych problemów pokonać pozostałych rywali. Tuż za jego plecami finiszował następny Norweg Sjur Roethe.
Na liście startowej zabrakło reprezentantów Polski.
Wyniki biegu na 50 km panów:
M | Zawodnik | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Petter Northug | Norwegia | 2:08:09,0 |
2 | Maksym Wylegżanin | Rosja | +1,7 |
3 | Tord Asle Gjerdalen | Norwegia | +6,3 |
4 | Sjur Roethe | Norwegia | +8,0 |
5 | Alex Harvey | Kanada | +8,2 |
6 | Tobias Angerer | Niemcy | +8,2 |
7 | Daniel Rickardsson | Szwecja | +8,5 |
8 | Juha Lallukka | Finlandia | +10,4 |
9 | Giorgio Di Centa | Włochy | +24,9 |
10 | Siergiej Dolidowicz | Białoruś | +26,9 |