Legenda kombinacji norweskiej kończy karierę

Kończy się pewna epoka w kombinacji norweskiej - na zwołanej w środę konferencji prasowej decyzję o zakończeniu kariery ogłosił Hannu Manninen. Fin, który wcześniej już raz rozstał się z wyczynowym uprawianiem sportu, by później jednak powrócić na trasy, tym razem żegna się już definitywnie.

W tym artykule dowiesz się o:

Początkowo nazwisko Hannu Manninena widniało w kadrze Finlandii na sezon 2011/2012, a on sam unikał jednoznacznych komentarzy na temat swojej sportowej przyszłości, jednak w środę potwierdził w końcu, że więcej startować już nie będzie. 33-letni Fin powiedział, że raczej nie będzie już w stanie odzyskać swojej dawnej formy, a skoro tak to lepiej będzie jeśli zakończy karierę, niż gdyby miał zajmować odległe miejsca.

Manninen to legenda kombinacji norweskiej - w Pucharze Świata zwyciężył aż czterdzieści osiem razy. Mimo to nie miał szczęścia do wielkich imprez, gdyż tylko raz został indywidualnym mistrzem świata triumfując cztery lata temu w Sapporo. W 2008 roku ogłosił koniec kariery, jednak wrócił w sezonie 2009/2010 i od razu zaczął zwyciężać - najlepszy okazał się w Kuusamo i Oberhofie. W zawodach pucharowych startował jednak nieregularnie, poświęcając czas również na naukę, zaś na igrzyskach w Vancouver w najlepszym starcie był tuż za podium. Ostatni sezon był już dla Manninena słabszy, gdyż w zawodach pucharowych najwyżej zajął trzynaste miejsce, zaś na mistrzostwach świata w Oslo był szesnasty i dwudziesty pierwszy. Kończąc karierę dołączył do grona legend swojej dyscypliny, które rozstają się ze sportem - po sezonie 2010/2011 z kombinacją norweską żegnają się bowiem również Felix Gottwald i Ronny Ackermann, który również potwierdził swą decyzję w ostatnich dniach.

Po zakończeniu kariery przez Manninena w fińskiej kadrze prowadzonej przez Kimmo Savolainena pozostali Joni Karjalainen, Mikko Leinonen, Janne Ryynänen, Jussi Salo i Eetu Vähäsöyrinki. Poza Ryynänenem reszta zespołu ma bardzo małe doświadczenie jeśli chodzi o rywalizację z najlepszymi.

Komentarze (0)