W przypadku penalty race zawodnicy pokonują na trasie biegu oprócz tradycyjnego dystansu 10 kilometrów również dodatkowe karne rundy. Ich ilość zależy od odległości uzyskanej na skoczni - im dalej skoczył zawodnik tym mniej czeka go karnych rund. Co ważne, moment ich przebiegnięcia wybiera sam narciarz co sprawia, że duże znaczenie będzie odgrywała obrana przez niego taktyka. W niedzielę penalty race zadebiutował w zawodach najwyższej rangi w trakcie letniej Grand Prix w Oberwisenthal. - Nie wiedzieliśmy do końca jak to wyjdzie w praktyce - mówi trener reprezentacji Polski, Jakub Michalczuk. - Dotąd znaliśmy już przepisy, ale były stworzone tylko teoretycznie i teraz sprawdzono to w praktyce. Pierwsze komentarze narciarzy po biegu były pozytywne: że zawody fajne, że jest akcja, cały czas coś się dzieje, są emocje, oni też muszą oprócz rozłożenia sił wybrać taktykę kiedy wykonać te dodatkowe okrążenia. Jest to całkowita nowość. Ze strony zawodników zostało to więc przyjęte pozytywnie, a jeśli chodzi o trenerów to po odprawie będziemy mieli jeszcze w poniedziałek takie nieoficjalne spotkanie i każdy przedstawi swoje wrażenia. Część przepisów będzie też sprecyzowana już na sezon zimowy.
W Oberwisenthal wystąpiło trzech Polaków, Tomasz Pochwała, Andrzej Zarycki i Mateusz Wantulok. Najlepiej wypadł ten pierwszy, który wywalczył trzy punkty do klasyfikacji generalnej letniej Grand Prix. Tych samych zawodników czekają kolejne występy w ramach cyklu. - Teraz startujemy w Libercu i Oberstdorfie w tym samym składzie co w Oberwiesenthal, takie było założenie, że wystąpią seniorzy, a poza tym juniorzy są teraz na obozie w Otepaeae, oni jesienią wystąpią w Alpen Cup, tak się podzieliliśmy. Po letnim Grand Prix rozpiszemy seniorom trening w domu, w połowie września są mistrzostwa Polski, a po nich będzie wyjazd do Seefeld, zaliczymy też wtedy kilka innych obiektów, jak w Stams, Garmisch-Partenkirchen, Innsbruck, a także trasy biegowe. Zaczynamy ten obóz dwudziestego pierwszego września - kończy trener Michalczuk.