Po nieudanych mistrzostwach świata, Justyna Kowalczyk na trasie w Lahti pewnie pokonała koalicję Norweżek z Marit Bjoergen na czele. Po tym biegu pojawiły się opinie, że Polka powróciła do formy, którą prezentowała przed mistrzostwami. Kowalczyk przekonuje jednak, że nawet na moment jej nie straciła i dziwi się, skąd takie opinie się pojawiają.
- Ja nie straciłam równowagi. Nie wiem, o co chodzi. Właśnie rozmawialiśmy z trenerem, że zaraz pojawią się opinię, że straciłam formę na dwa tygodnie. Zresztą, kiedy byłam w Polsce, też o tym czytałam. Większych bzdur w swojej karierze jeszcze nie słyszałam. To głupoty wyssane z palca. Teraz mieliśmy wreszcie bieg na dziesięć kilometrów klasykiem, przy minus piętnastu stopniach, w równych warunkach do smarowania i nikt nie siedział mi na plecach. Wiedząc, co tu będzie, zdawałam sobie sprawę, co mogę osiągnąć. I wcale nie musiałam się szczególnie wysilać - powiedziała dla Przeglądu Sportowego Kowalczyk.
Kowalczyk ma prawie 600 punktów przewagi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata nad Therese Johaug i może już powoli przymierzać się do Kryształowej Kuli. Pozostała jeszcze do zdobycia mała kula za rywalizację na dystansach. - Muszę startować we wszystkich biegach, choć i to nie jest chyba tak bardzo potrzebne. Chciałam odpuścić start na 30 kilometrów w Oslo, ale zobaczymy po sprincie w Drammen. Jeśli wszystko będzie w porządku, pobiegnę - dodała Kowalczyk.
Cały wywiad z Justyną Kowalczyk w Przeglądzie Sportowym.