Im więcej dajesz, tym więcej dostaniesz - rozmowa z Boyem van Baarle, pochodzącym z Holandii trenerem Austriaków

Reprezentant Holandii - Boy van Baarle, zdecydował się zakończyć swoją karierę w 2005 roku. Obecnie 25-latek trenuje młodych chłopców w klubach w Bad Mitterndorf i Steiermark. Nie planuje wracać do swojej ojczyzny, przyszłość wiąże z karierą szkoleniowca w Austrii, gdzie od lat mieszka.

W tym artykule dowiesz się o:

Monika Szandała: Jesteś obecnie trenerem austriackich chłopców. Jak wygląda twoja praca?

Boy van Baarle: - Tak, pełnię funkcję szkoleniowca w klubie w Bad Mitterndorf (Kulm) i w austriackiej miejscowości Steiermark. Mam wysokie aspiracje, bardzo podoba mi się ta praca i chcę ją wykonywać tak długo, jak będę mógł. Trenuję z dziećmi w wieku 6-15 lat, później młodzież rozpoczyna treningi w słynnej sportowej szkole w Stams lub Eisenerz, nieliczni decydują się na inne placówki. Jestem odpowiedzialny za przygotowanie dzieci i młodzieży, zanim zostaną powołani do kadry C.

Sporo się słyszy o słynnej austriackiej szkole narciarstwa, jaki jest sekret sukcesów zawodników?

- Całym sekretem jest podejście trenerów - im więcej dajesz, tym więcej dostajesz! Spędzamy sporo czasu na treningach, nie tylko siłowych, ale także mentalnych - chłopcy muszą być przekonani, że chcą znaleźć się na szczycie. Jeśli masz zaledwie 40 skoczków w wieku 14-15 lat, tak jak wygląda to obecnie w Holandii, jest cięzko. Tu w Austrii sprawa przedstawia się inaczej - mamy przynajmniej 100 zawodników w tym wieku i około 25% z nich ma szansę na światową karierę. Oni napędzają całą machinę, nadają poziom zawodom i mobilizują pozostałych.

Co ze słabszymi skoczkami?

- Mówi się, że każdy łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo, zatem staramy się, by nawet słabsi zawodnicy osiągnęli swoje własne maksimum. Na dobrego zawodnika nie składa się tylko charyzma, talent, dobre warunki fizyczne. Dobre wyniki związane są przede wszystkim z ciężką, wieloletnią pracą i treningami na różnych obiektach.

Pod koniec lata byłeś ze swoimi zawodnikami w Zakopanem. W konkursie FIS Youth do lat 14 najlepszy z twoich podopiecznych, Dominik Steinecker, był dopiero 31, to nie jest dobry wynik.

- Zawsze lubię przyjeżdżać do Zakopanego, podobało mi się tu jeszcze jako zawodnikowi. Dominik dużo lepiej skakał na treningach, w zawodach trochę zawiódł, ale spójrz na to z innej strony. Wśród dzieci urodzonych w 1995 roku najlepsza była Coline Mattel z Francji, która zajęła 24. miejsce. Drugi był Czech Tomas Friedrich, Steinecker, był trzeci. Pozostali zawodnicy byli o rok, dwa lata starsi od nich. W tym wieku to naprawdę duża różnica w poziomie. Chodziło głównie o to, aby sprawdzić, jak zawodnicy zaprezentują się na tle swoich rówieśników. Przyszły rok będzie dla Dominika dużo ważniejszy.

Wróćmy jeszcze do twojej kariery, przez lata reprezentowałeś Holandię, mieszkasz w Austrii, zwiedziłeś praktycznie cały świat. Jak wspominasz swoją karierę?

- Jako dziecko uprawiałem skoki narciarskie na amatorskich obiektach i narciarstwo alpejskie. Podczas jednego z dni talentów, które co roku organizuje Holenderski Związek Narciarski, szukano młodych chłopców do sekcji skoków. Trener powiedział że mam talent, spróbowałem skoków na prawdziwych skoczniach w Niemczech i spodobało mi się. wtedy rzuciłem narciarstwo alpejskie i na lata poświęciłem się tylko skokom.

Nie żałowałeś nigdy tej decyzji?

- Zdecydowanie nie. Nie umiałbym teraz wymienić wszystkich wad i zalet uprawiania tego sportu, brałem swoje życie takim, jakie było i byłem z tego zadowolony. Czasem bywało jednak ciężko, nigdy nie mieliśmy dobrych zawodników i wystarczającego wsparcia rodzimej federacji. Szkoda, że nie miałem zbyt wielu okazji, aby przekonać się jak dobry jestem w Pucharze Świata, startowałem głównie w cyklu Pucharu Kontynentalnego.

Jak widzisz przyszłość skoków narciarskich w Holandii?

- Są tam wciąż młodzi zawodnicy, chętni aby skakać, trenują w dwóch klubach. Ja skończyłem swoją przygodę z Holandią, tamtejszy związek narciarski ponosi winę za to, że byłem zmuszony zakończyć karierę. Obecnie trenerem holenderskich zawodników jest Bastian Tielmann, życzę jemu i jego podopiecznym jak najlepiej, nie wystarczy jednak zatrudnić dobrego trenera. W Holandii brakuje obiektów i dobrego systemu szkolenia dzieci i młodzieży.

Źródło artykułu: