Na pozór to logiczne – dwóch zawodników wpada na metę praktycznie równo, a do przyznania jest niby tylko jeden złoty medal; trzeba więc rozstrzygnąć kto był szybszy. Na trasach Pucharu Świata w biegach narciarskich (zwłaszcza w sprintach!), w biathlonie, czy też w kombinacji norweskiej jest to sytuacja standardowa, zdarzająca się często i zwykle nie ma większych problemów z ustaleniem kto był szybszy. Gorzej, gdy taki problem jest, a właśnie tak stało się w Szczyrku na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży, gdy w zawodach w kombinacji jednocześnie linię mety osiągnęli Paweł Słowiok i Manuel Faisst. Analiza fotofiniszu była daleko trudniejsza niż zwykle i sędziowie głowili się długo nad podjęciem decyzji. Wreszcie oszacowano – niemiecki zawodnik był lepszy o jeden centymetr i jedną setną sekundy. Pozornie wszystko jest w porządku, spójrzmy jednak na historię narciarstwa i podobne przypadki.
W 1980 roku na igrzyskach olimpijskich w Lake Placid odbył się jeden z najsłynniejszych biegów w dziejach sportu, w którym Thomas Wassberg pokonał Juhę Mieto zaledwie o 0,01 sekundy, co na dystansie 15 kilometrów było różnicą niewiarygodnie małą, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zawodnicy startowali w odstępach trzydziestosekundowych i nie walczyli ramię w ramię na finiszu. Tuż po biegu pojawiły się dziesiątki komentarzy, że również Fin powinien otrzymać złoto, gdyż zimne zasady nie są w pełni sprawiedliwe, a na czele grona zabiegających o laur dla Mieto stał nie kto inny jak sam Wassberg, który po latach przyznał, że żadne inne zwycięstwo nie miało dla niego tak gorzkiego smaku jak to. Juha Mieto nie otrzymał tytułu mistrza olimpijskiego, jednak pewnym pożytkiem w całej tej sytuacji była zmiana regulaminowa – od czasu igrzysk w Lake Placid czas w biegach narciarskich liczy się już tylko do dziesiętnych części sekundy, a nie do setnych. Już dwa lata po amerykańskiej olimpiadzie ponownie doszło do spornej sytuacji, tym razem na mistrzostwach świata w Oslo, gdy sztafety norweska i radziecka wpadły na metę jednocześnie. Po długich naradach zapadła salomonowa decyzja – skoro nie da się sprawiedliwie ustalić kto był szybszy, należy przyznać dwa złote medale oraz dwa brązowe, gdyż równie trudne byłoby rozstrzygnięcie, czy na trzecim miejscu był Fin, czy też Niemiec.
Kolejna podobna i niemniej znana sytuacja nastąpiła w 1993 roku na mistrzostwach świata w Falun, gdy w biegu łączonym zacięty bój stoczyli Bjoern Daehlie i Władimir Smirnow. Obydwaj ukończyli zawody w jednakowym czasie, jednak fotokomórka niezbicie wykazała, że minimalnie lepszy był Norweg. Tak łatwo nie było jednak w 1997 roku w Trondheim, gdy identyczny czas, również w biegu łączonym, uzyskały Jelena Vialbe i Stefania Belmondo. Wówczas sędziowie nie byli w stanie zdecydować kto był szybszy i raz po raz zmieniali decyzję, przyznając ostatecznie złoto Rosjance, co było decyzją wielce kontrowersyjną. Pamiętam doskonale dekorację tego biegu sprzed dwunastu lat i łzy rozpaczy na twarzy Włoszki, która miała świadomość, że nie była wcale gorsza od rywalki i czuła się pokrzywdzona. Na szczęście po latach sytuacja miała bezprecedensowy epilog – FIS zdecydowała się zweryfikować wyniki i przyznać drugi złoty medal dla Belmondo. Sprawiedliwości w końcu stało się więc zadość.
A teraz wróćmy do sytuacji w Szczyrku. Sędziowie podjęli decyzję nie podejmowaną od lat – na siłę ustalili czas biegu co do setnych części sekundy i to tylko na czołowych dwóch miejscach, przez co końcowe rezultaty wyglądają dość dziwnie, gdyż od trzeciej pozycji zawodnicy ponownie mają wyniki liczone do części dziesiętnych. Skoro na zawodach najwyższej rangi można było przyznawać w przeszłości dwa złote medale, to dlaczego na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży w tak spornej sytuacji koniecznie trzeba, nieco wbrew rozsądkowi, rozstrzygnąć bieg, nawet gdy analiza fotofiniszu jest niezwykle trudna i praktycznie nie da się z niej odczytać kto był szybszy? Przyznam sam, że nie wiem, gdyż odpowiedź na to pytanie łatwa nie jest. Jedna setna sekundy, właśnie tyle podzieliło według ostatecznych danych dwóch 16-letnich sportowców.
Teoretycznie można oczywiście powiedzieć, że jest to jakaś różnica, jednak ustalenie jej (i zarazem ustalenie, że w ogóle była na czyjąkolwiek korzyść), zabrało wiele czasu. Na mistrzostwach świata w Oslo jednej setnej w identycznej sytuacji nie szukano, inaczej postąpiono na zawodach nieporównywalnie mniejszej rangi. Paweł Słowiok po zawodach cieszył się z medalu, trudno aby było inaczej. Nie zdziwię się jednak, jeśli tak naprawdę czuje spory niedosyt i żal. Niby wszystko jest w porządku, sędziowie znaleźli minimalnie lepszego. Ale czy stałoby się coś, gdyby przyznano dwa złote krążki? Odpowiedź nasuwa się sama - nie.