W sobotnim biegu Polka na dwa kilometry przed metą przyspieszyła i uciekła rywalkom. - Widziałam dużo małych wypadków, dlatego wcześniej, niż planowałam postanowiłam spróbować troszkę rozerwać grupę, bo bieg w niej mógł się skończyć głupią wywrotką, albo tak jak Aino-Kaisa Saarinen złamałabym kijek - wyjaśniła Justyna Kowalczyk w rozmowie z Rzeczpospolitą.
Długi finisz polskiej biegaczki był imponujący. - Jeśli pobiegnę dobrze taktycznie i zachowam dużo energii, to potrafię tak zrobić. Nieraz już to pokazałam. Mało kto może wtedy ze mną wytrzymać. To samo zrobiłam na igrzyskach w Turynie, tylko byłam za młoda, żeby wygrać. I troszkę za głupiutka. Teraz lepiej wykorzystałam szansę - przyznała.
Kowalczyk na odpoczynek nie ma wiele czasu. - W środę po południu będę już na treningu w Lahti, nie ma lekko - powiedziała, ale zaznacza, że ma siły, by walczyć do końca w Pucharze Świata. - Jestem dobrze przygotowana do całego sezonu. Miesiąc jeszcze wytrzymam, albo dłużej, bo potem mamy jeszcze mistrzostwa Polki i wyjazd do Rosji. Walka o trzecie miejsce w PŚ nie jest zakończona. Petra Majdić czuje się lepiej, Aino-Kaisa Saarinem wciąż ma motywację, Virpi Kuitunen też bym nie skreślała.