- W sobotę byłam druga, a przed niedzielnym biegiem spałam tylko 2,5 godziny. Z nerwów. Trasa była fatalna. Ostatnie trzy kilometry to 500 metrów zjazdu, a potem płasko jak stół - wyjaśniła Kowalczyk na łamach "Przeglądu Sportowego". W Bormio Polka zdobyła 160 punktów, które dały jej medal. - Podoba mi się medal, bo jest mój. Nogi bolą, ale przy wskakiwaniu na podium w ogóle tego nie czułam - przyznała.
Więcej w "Przeglądzie Sportowym".