Od Yamady do Schlierenzauera - podsumowanie 30. PŚ w skokach cz.6

Niezwykle emocjonujący sezon skoków narciarskich, w którym nie zabrakło mistrzostw świata w czeskim Libercu przeszedł już do historii. Warto więc podsumować ostatnią edycję tego pucharowego cyklu, w której podobnie jak przed rokiem najwięcej punktów zdobyli Austriacy. Tym razem przyjrzyjmy się już najlepszej piętnastce minionej zimy.

Maciej Mikołajczyk
Maciej Mikołajczyk

15. Noriaki Kasai (1972 - Japonia). Liczba punktów: 409

Kolejny z Japończyków, który w ciągu swojej długiej kariery osiągnął bardzo wiele. Ten jednak ma na swoim koncie wyjątkowe sukcesy, a także nadzwyczajny rekord. Otóż doświadczony reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni już po raz osiemnasty znalazł się w tabeli Pucharu Świata. 37-letni mieszkaniec Sapporo należy do wąskiego grona zawodników, którzy cały czas utrzymują się w światowej czołówce. Nie inaczej było i tym razem. Choć skakał dość nierówno, to nie przeszkodziło mu to w wywalczeniu czterystu dziewięciu oczek, na które składa się osiem miejsc w pierwszej dziesiątce, w tym jedno podium podczas zawodów w niemieckim Willingen. Przed prestiżowym turniejem rozgrywanym w Niemczech i Austrii, podopieczny Kari Ylianttili najlepiej wypadł w Pragelato, gdzie uplasował się na szóstej pozycji. Później bez fajerwerków zakończył starty w szwajcarskim Engelbergu. Dopiero na słynnym obiekcie Bergisel po raz kolejny pokazał, że wiek w sporcie nie gra roli. Głównym wydarzeniem dla niego były z pewnością mistrzostwa w Libercu, z których podobnie jak przed dwoma laty wywiózł brązowy medal, który wywalczył w zmaganiach drużynowych. Ogólnie jak na niezwykle zasłużonego samuraja – zima naprawdę bardzo dobra, choć w swojej karierze zdarzały mu się oczywiście lepsze sezony. Do jednych z nich można zaliczyć przełom lat 1992/1993, kiedy to był trzeci w klasyfikacji generalnej pucharowej karuzeli. Ponadto dziesięć lat później zdobył aż trzy medale na imprezie we włoskim Predazzo, podczas której Adam Małysz dwukrotnie sięgnął po tytuł najlepszego skoczka globu. W jego dorobku nie brakuje mu także srebrnego krążka z Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer (1994r.), a także złotego z mistrzostw świata w lotach w czeskim Harrachovie (1992r.). Swoje ostatnie zwycięstwo odniósł natomiast w 2004 roku w amerykańskim Salt Lake City i na liście najstarszych triumfatorów konkursów najwyższej rangi ustępuje tylko swojemu rodakowi - Takanobu Okabe. Wyniki Noriego bez wątpienia skłaniają wielkie postacie do przełożenia decyzji o zakończeniu sportowej kariery, a nawet powrotu ponad trzydziestoletnich zawodników na skocznię, czy trasy biegowe.

14. Ville Larinto (1990 – Finlandia). Liczba punktów: 541

Największe objawienie minionego sezonu. Młody Fin rozpoczął zmagania w pucharowej karuzeli od mocnego uderzenia. Podczas inauguracji na pięknym obiekcie Rukatunturi w Kuusamo sklasyfikowany został na dziewiątej pozycji. W następny weekend utalentowany reprezentant Kraju Tysiąca Jezior potwierdził swoją znakomitą formę, plasując się odpowiednio na drugim i siódmym miejscu. To właśnie na skoczni w norweskim Trondheim Larinto po raz pierwszy w karierze stanął na podium Pucharu Świata. I jak się okazało – nie ostatni. Już w kolejnym konkursie zajął trzecią lokatę. Bliski powtórzenia tego wyczynu był także w Engelbergu, gdzie jednak musiał zadowolić się pięćdziesięcioma punktami do klasyfikacji generalnej, co spowodowało, że na tym etapie rywalizacji był trzeci w punktacji łącznej cyklu, ustępując jedynie dwóm dominatorom - Gregorowi Schlierenzauerowi i Simonowi Ammannowi. Później jednak z biegiem czasu jego pozycja spadała, a to z powodu gorszych startów między innymi podczas prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni. Po serii miejsc poza ścisłą czołówką mieszkaniec Lahti przypomniał o sobie, a to za sprawą fenomenalnego skoku podczas próby przedolimpijskiej w Kanadzie. Wówczas brązowy medalista mistrzostw świata juniorów poszybował aż na 149m i choć nie udało mu się tego ustać, to wystarczyło, aby Skandynawa ponownie zobaczyć na pudle. Potem nie było już jednak tak różowo. Fin znacznie spuścił z tonu, lądując na pozycjach w trzeciej, a nawet czwartej dziesiątce, co zaowocowało spadkiem w klasyfikacji. Mimo to zima dla Larinto była jak najbardziej udana. 19-letni zawodnik w pełni wykorzystał nieobecność Janne Ahonena i Janne Happonena, czego efektem było pewne miejsce w drużynie. Jak będzie tym razem? Trudno powiedzieć, ale żeby wystąpić na Igrzyskach w Vancouver z pewnością będzie musiał się jeszcze bardziej przyłożyć. Jedno jest pewne – talentu mu nie brakuje.

13. Adam Małysz (1977 – Polska). Liczba punktów: 549

Trudno oceniać postawę mistrza. I choć powyższa pozycja na tle jego wspaniałych sukcesów wygląda dość blado, to trzeba spojrzeć oczywiście na to z innej perspektywy. Niestety zaczęło się fatalnie, choć zarówno trener Łukasz Kruczek jak i prezes PZN - Apoloniusz Tajner próbowali uspokoić kibiców optymistycznymi zapowiedziami o powrocie czterokrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli na szczyt. W tym czasie padały chaotyczne decyzje, które skłoniły naszego rodaka do zwrócenia się o pomoc do fińskiego szkoleniowca - Hannu Lepistoe. Na efekty ich współpracy nie trzeba było długo czekać. Polak w mocno obsadzonych zmaganiach w Whistler uplasował się odpowiednio na ósmym i czwartym miejscu. Później Małyszowi brakowało jeszcze stabilności formy, co doskonale widać po wynikach zawodów w Niemczech i Finlandii. Przełomowym momentem stało się podium w zawodach na trudnym obiekcie Puijo w Kuopio. Od tej pory wielokrotny mistrz świata skakał daleko i co najważniejsze – równo. Rezultaty, jakie zawodnik klubu KS Wisła Ustronianka uzyskiwał na treningach zaczęły przekładać się na zawody. Zaprocentowało to oczywiście wysokimi lokatami, a mianowicie czwartą pozycją w Lillehammer i ósmą na mamucie w norweskim Vikersund. Wreszcie nadeszło wspaniałe zakończenie zimy w słoweńskiej Planicy, gdzie Adam Małysz trzykrotnie, w tym raz drużynowo sklasyfikowany został na drugim miejscu. Finałowe konkursy na słynnej Letalnicy wlały w serca polskich kibiców dużo nadziei, które związane są przede wszystkimi z medalami na Igrzyskach w Vancouver. Mimo nieco gorszej zimy tytuł "Człowieka Roku", który otrzymał od FIS bez wątpienia mu się należy.

12. Matti Hautamaeki (1981 – Finlandia). Liczba punktów: 558

Niezwykle solidny zawodnik. Podobnie jak wspomniany Kasai od lat utrzymuje się w ścisłej światowej czołówce, a jego dorobek medalowy jest pozazdroszczenia. Nie inaczej było i tym razem, choć jego ostatnim pucharowym zwycięstwem nadal pozostają zawody na Wielkiej Krokwi w Zakopanem w 2006 roku. W tym sezonie spisał się jednak nieco poniżej oczekiwań. Finowie bardzo liczyli na to, że popularny Masa godnie zastąpi ich dotychczasowego lidera. Obyło się jednak bez fajerwerków, choć na takowe się zanosiło po znakomitych treningach i kwalifikacjach przed inauguracyjnym konkursem w Kuusamo. Mieszkaniec Kuopio zupełnie zawiódł jednak w głównych zmaganiach, choć tak naprawdę w tym wypadku zawiniła przede wszystki jury, która puściło między innymi go w fatalnych warunkach atmosferycznych, co zaskutkowało lądowaniem na buli obiektu Rukatunturi. Hautamaeki szybko się zrewanżował w drużynówce, kiedy to dzięki jego fantastycznemu skokowi Suomi stanęli na najwyższym stopniu podium. Indywidualnie niespełna 28-letni Matti na pudle pojawił się dwukrotnie, kiedy to zajął drugie miejsce w norweskim Trondheim oraz trzecie w pamiętnych zawodach w Kanadzie. Nieźle spisał się również w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni, plasując się na dziewiątej pozycji w klasyfikacji generalnej. Utytułowany Fin rozczarował zupełnie w końcówce zimy, kiedy to właśnie w marcu przyzwyczaił nas do fantastycznych serii triumfów. Ciekawe jak multimedalista najważniejszych imprez poradzi sobie w najbliższej edycji Pucharu Świata. Na pewno łatwo miejsca w podstawowym składzie ekipy Janne Vatainena nie odda.


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×