- Na dziś dzień to największa logistyczna zagadka - mówił w połowie grudnia dla WP SportoweFakty Marcin Nowak z Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Wtedy - na 50 dni przed startem Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pekin2022 - polscy olimpijczycy nie wiedzieli, w jaki sposób dostaną się do Chin (więcej TUTAJ).
Chińczycy z powodu pandemii koronawirusa ograniczyli liczbę połączeń międzynarodowych. Nie ma obecnie bezpośredniego lotu z Warszawy do Pekinu. LOT stara się wprawdzie o zgodę na zorganizowanie czarteru do stolicy Państwa Środka, ale czasu jest coraz mniej.
Jak przekazał na Twitterze dziennikarz TVP Sport Sebastian Parfjanowicz, dzisiaj sytuacja z wylotem Polaków na ZIO - na 30 dni przed inauguracją - przypomina już farsę.
ZOBACZ WIDEO: Co się dzieje z Kamilem Stochem? "Ma odczucia, że wszystko robi dobrze"
"Miesiąc do igrzysk. Jedyny planowany lot polskich sportowców, trenerów, działaczy, dziennikarzy z Warszawy do Pekinu (26.1) nadal nie doczekał się oficjalnej zgody ze strony Chin. Alternatywami są połączenia z 2 przesiadkami po 20-25 tysięcy zł za osobę. Te igrzyska to żart" - skomentował na portalu społecznościowym.
Parfjanowicz dodał, że cześć polskich sportowców poleci z innych lokalizacji (np. skoczkowie narciarscy czarterem FIS), ale zdecydowana większość olimpijczyków ma podróżować jednym samolotem. Tyle, że dziś nikt nie zna żadnych szczegółów.
Miesiąc do igrzysk. Jedyny planowany lot polskich sportowców, trenerów, działaczy, dziennikarzy z Warszawy do Pekinu (26.1) nadal nie doczekał się oficjalnej zgody ze strony Chin. Alternatywami są połączenia z 2 przesiadkami po 20-25 tysięcy zł za osobę. Te igrzyska to żart.
— s_parfjanowicz (@parfjanowicz) January 4, 2022
Zobacz:
Polka wystrzeliła z formą w idealnym momencie. "Cieszę się, że mogę być częścią historii" [WYWIAD]