Nicki Pedersen niejednokrotnie udowadniał, iż należy do żużlowych herosów. Trzykrotny mistrz świata zmagał się w trakcie swojej długiej kariery z licznymi kontuzjami, dlatego też ostatnia deklaracja Duńczyka o chęci powrotu na tor już na początku czerwca nie zaskoczyła jego najwierniejszych kibiców.
- Moja drużyna sobie beze mnie nie poradzi - stwierdził Pedersen, a jakby na potwierdzenie tych słów ZOOleszcz GKM Grudziądz poległ z zielona-energia.com Włókniarzem Częstochowa 25:65. Lider grudziądzkiej ekipy oglądał piątkowe spotkanie PGE Ekstraligi w domu, bo ledwie kilka godzin po fatalnym wypadku wymógł na lekarzach wypisanie ze szpitala.
Co zrobił później Pedersen? Jeszcze w piątek 45-latek rozpoczął pierwsze zajęcia z fizjoterapeutą, pracując nad jak najszybszym powrotem do zdrowia. Natomiast w sobotę żużlowiec z Danii pochwalił się pierwszymi krokami, choć po sposobie chodu zawodnika ZOOleszcz GKM-u widać, że w wypadku musiała ucierpieć jego noga i ruchy byłego mistrza świata nie są jeszcze w pełni naturalne.
Jakby tego było mało, Pedersen w sobotę był w stanie usiąść na rowerze i zanotował 40-minutowy trening. Jak sam podkreślił, zrobił to z mocno "obitym tyłkiem". Aby przyspieszyć proces gojenia się ran, Duńczyk regularnie korzysta też z lodu, którym chłodzi kontuzjowane stawy.
Jaki jest cel Pedersena? ZOOleszcz GKM Grudziądz kolejne spotkanie rozegra 5 czerwca. Tego dnia rywalem zespołu z województwa kujawsko-pomorskiego będzie Fogo Unia Leszno. Duński zawodnik liczy, iż przed samym spotkaniem będzie w na tyle dobrym stanie fizycznym, że zaliczy pierwszy trening na motocyklu od momentu upadku i następnie nie będzie przeciwskazań, co do jego jazdy w meczu ligowym.
Czytaj także:
Woźniak podjął decyzję, co z występem w hicie kolejki!
Włókniarz wykorzystał problemy GKM-u. "Gdyby był Nicki to byłby inny mecz"
ZOBACZ WIDEO Nowe informacje w sprawie Apatora. Zmiany na torze i w drużynie