Żużel. Włókniarz wykorzystał problemy GKM-u. "Gdyby był Nicki to byłby inny mecz"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Lech Kędziora
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Lech Kędziora

Bardzo wysokim zwycięstwem 65:25 zakończyło się piątkowe spotkanie PGE Ekstraligi w Częstochowie. Gospodarze wiedzieli z jakimi problemami zmaga się ich przeciwnik, ale nie zamierzali go lekceważyć i podchodzić ulgowo do tego meczu.

Faworytem piątkowego spotkania zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz byli gospodarze. Mało kto przewidywał sukces przyjezdnych z kujawsko-pomorskiego, niezależnie czy ci startowaliby w najmocniejszym składzie, czy też tak jak to miało miejsce w piątek, osłabieni brakiem Nickiego Pedersena.

- Zawodnicy do każdego meczu przygotowują się maksymalnie i chcą osiągnąć, jak najlepszy wynik. Każdego przeciwnika traktujemy z szacunkiem i chcemy wygrywać w dobrej, sportowej rywalizacji - powiedział trener Włókniarza, Lech Kędziora.

- Gdyby był Nicki, to pewnie byłby inny mecz. Musieliśmy jechać z drużyną, która była osłabiona, ale to przecież nie była nasza wina. Taki jest ten sport, te kontuzje się przytrafiają i są w żużel wpisane. Cieszę się, że były momenty, w których GKM stawiał nam opór i można było pokazać dobrą walkę na torze - dodał szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO To oni rządzą żużlem z tylnego siedzenia? Faworyzowanie niektórych zawodników i wyścig zbrojeń

Miejscowi mieli jeden cel - wygrać. Gościom tak naprawdę pozostawało powalczyć, o jak najkorzystniejszy rezultat przed rewanżem, by na swoim obiekcie pomyśleć o ewentualnym bonusie. Ostatecznie w komfortowej sytuacji będą częstochowscy żużlowcy, którzy pojadą na północ kraju z 40 punktową zaliczką.

Nim jednak "Lwy" udadzą się na obiekt przy ul. Hallera w Grudziądzu, wcześniej czeka ich wyjazd do Torunia. - Jest wiele do poprawy, a ja już jestem myślami na meczu w Toruniu. Musimy się później przygotować na rewanż, więc nie zasypiamy gruszek w popiele i pracujemy dalej nad wynikiem sportowym - przyznał.

W ubiegłym sezonie Włókniarz zdołał wygrać na Motoarenie im. Mariana Rosego 49:41. Czy w tym sezonie podopieczni Lecha Kędziory mają szansę powtórzyć ten rezultat? - Mamy drużynę i ta drużyna powinna powalczyć - skomentował.

W piątkowym meczu przy ul. Olsztyńskiej, choć wynik bardzo wysoki, to nie brakowało ścigania na granicy fair play. W jednym z biegów Kacper Woryna zaciekle atakował Krzysztofa Kasprzaka, jednak między nimi doszło do kontaktu i upadku. Sędzia Piotr Lis z powtórki wykluczył rybniczanina. Czy słusznie? - Sędzia ma zawsze rację - zakończył nasz rozmówca.

Czytaj także:
Kasprzak o wypadku z Woryną: Nie można tak robić
"Zaliczyliśmy ogromną wtopę". Burza wokół półfinału IMP

Źródło artykułu: