"Da Cassetta" odchodzi w niepamięć. Kolejny tor znika z żużlowej mapy Europy

Materiały prasowe / Roberto Tomba / Na zdjęciu: widok ze zlikwidowanego toru w Potenza Picena
Materiały prasowe / Roberto Tomba / Na zdjęciu: widok ze zlikwidowanego toru w Potenza Picena

To już niestety fakt: znakomity tor treningowy w Potenza Picena, a zarazem jedyny obiekt do speedwaya w środkowej Italii, zakończył swoją działalność.

Na tę chwilę na Półwyspie Apenińskim jedynym czynnym obiektem pozostaje Terenzano, choć być może wkrótce uda się wskrzesić stadion w Lonigo.

Obiekt w Potenza Picena powstał w 2005 roku, z prywatnej inicjatywy włoskiego żużlowca, Paolo Salvatelliego. To on, po zakończeniu kariery, postanowił za własne pieniądze i swoim nakładem sił stworzyć tor, na którym mógłby amatorsko podtrzymać aktywność sportową i uczyć młodych adeptów.

- Pamiętam ten czas bardzo dobrze. Leżałem połamany w szpitalu, po kraksie, która zakończyła moją karierę i myślałem o przyszłości. Ściganie na poważnie nie wchodziło już w grę, ale życia bez speedwaya nie umiałem sobie wyobrazić. I tak narodził się pomysł budowy własnego toru. Najpierw, w 2005 roku, ułożyłem samą nawierzchnię. Później zbudowałem bandę ze słomy, którą z czasem zastąpiłem zwykłą. W każdej wolnej chwili coś poprawiałem, coś ulepszałem. Budowa całości zajęła trzy lata i pochłonęła 30.000 Euro, które wyłożyłem z własnej kieszeni - wspomina.

Salvatelli i jego tor
Salvatelli i jego tor

Tak powstał obiekt wyjątkowy z kilku względów. Po pierwsze, jedyny w prowincji Marche, oddalonej o ponad 400 kilometrów od włoskiej mekki speedwaya i jednocześnie najbliższego czynnego obiektu - Lonigo. Po drugie, powstał w miejscu, gdzie żużla nie było od 1986 roku, kiedy zamknięto pobliskie San Savino Speedway Park. I wreszcie po trzecie, zawierał w sobie tor do minispeedwaya, jednocześnie pełniąc funkcję treningową dla zawodników flat tracka. A ponieważ tuż za bandą znajdował się obiekt do motocrossu, całość stanowiła idealną bazę do nauki.

Lokalna młodzież od speedwaya wolała flat track...
Lokalna młodzież od speedwaya wolała flat track...
... którego również uczył ich Salvatelli. Sam też od tej dyscypliny zaczynał ściganie
... którego również uczył ich Salvatelli. Sam też od tej dyscypliny zaczynał ściganie

Za profesora robił Salvatelli. Był człowiekiem od wszystkiego. Organizował treningi, szkolił, utrzymywał infrastrukturę, pomagał przy motocyklach, a w przerwach zamieniał traktor na polewaczkę, by przygotować nawierzchnię. No i oczywiście sam kręcił kółka.

Paolo w swoim żywiole
Paolo w swoim żywiole

- Tor był czynny cały rok, niemal co weekend. Jeździli zarówno początkujący, jak i profesjonalni zawodnicy. Główne włoscy. Również ci, którzy zakończyli już kariery, chętnie wpadali na grilla i trening. Nie udało mi się przekonać lokalnej młodzieży do klasycznego żużla, ale sporo dzieciaków próbowało sił we flat tracku. I tak to wszystko trwało przez lata... Najbardziej żałuję, że nigdy w zimie nie przyjechał tu żaden czołowy polski zawodnik. To byłoby wydarzenie! Gościliśmy żużlowców różnych nacji, między innymi Niemców. Zawsze byli zadowoleni z organizacji i atmosfery - opowiada.

Sielankę zburzyła wiadomość o zmianie właściciela gruntów, na których znajdował się tor. Poprzedni popadł w długi, a sytuacja prawna była niejasna. Finalnie ziemię kupił nowy człowiek, lokalny biznesmen, który postanowił zbudować w tym miejscu hale do recyklingu przemysłowego. Przez jakiś czas tliła się jeszcze nadzieja, że tor żużlowy, znajdujący się na skraju całego kompleksu, uda się zachować. Ostatecznie tak się nie stało i Salvatelli został zmuszony do opuszczenia swojego dziecka.

Panorama na chwilę przed rozbiórką
Panorama na chwilę przed rozbiórką

- To cholernie trudne. Kupa czasu, emocji, zaangażowania i pieniędzy. I tak z dnia na dzień masz posprzątać co twoje, zabrać co się da i patrzeć jak powstaje hala z metalu. Patrzeć jak odchodzi w niepamięć jedyny, poza Terenzano, obiekt do jazdy na żużlu - mówił w dużej rozmowie, którą opublikowaliśmy niedawno, Salvatelli.

Obiekt w trakcie rozbiórki...
Obiekt w trakcie rozbiórki...

Buldożery miały wjechać na tor w Potenza Picena pierwszego marca. Ostatecznie udało się nieco ten termin przeciągnąć, a ostatnimi żużlowcami, którzy mogli pożegnać się z włoskim obiektem byli Olivier Buszkiewicz (pierwszy raz we Włoszech) i Mario Niedermeier, stały bywalec. W drugi weekend kwietnia Salvatelli zorganizował pożegnalny trening, po którym przystąpił do demontażu tego, co dało się uratować.

Ostatni trening i... pierwszy Polak na torze w Potenza Picena - Olivier Buszkiewicz
Ostatni trening i... pierwszy Polak na torze w Potenza Picena - Olivier Buszkiewicz

- Nie wiem co będzie dalej. Wybudowałem w życiu trzy tory do speedwaya i wystarczy. Nie mam siły i ochoty wchodzić w te buty jeszcze raz. Teraz skupię się na rodzinie i pracy. I wszystkim tym, na co nie miałem przez speedway czasu. No dobrze, mam pewien nieśmiały plan. W okolicy znajduje się obiekt w San Savino, nieczynny od blisko czterdziestu lat, ale będący w dobrym stanie. Będę rozmawiać z właścicielami, nad możliwością wskrzeszenia tamtejszego toru. Szanse? Niewielkie. Ale jak kochasz żużel tak jak ja, zawsze będziesz starał się nie tracić nadziei.

- "Da Cassetta" - bo taką nieoficjalną nazwę ze względu na swoją geometrię miał tor w Potenza Picena - podzieliła los wielu innych włoskich torów do jazdy na żużlu. Młodsi kibice kojarzą pewnie Terenzano i Lonigo, ale w sumie we Włoszech ścigano się na przeszło dwudziestu obiektach. Zgliszcza i pozostałości wielu z nich wciąż można oglądać. Po obiekcie w Potenza Picena nie pozostanie żaden ślad.

Koniec. Taki teren oddano nowemu właścicielowi
Koniec. Taki teren oddano nowemu właścicielowi

Zobacz także:
Paolo Salvatelli: Żużel jest niepodrabialny! Nawet jeśli już go prawie nie ma.... 
Paolo Salvatelli: Miłość do żużla jest trudna. Zwłaszcza, gdy jesteś włoskim samoukiem w latach osiemdziesiątych

ZOBACZ WIDEO Bartosz Smektała o swoich występach: "Szału nie ma"

Źródło artykułu: