Nie jest szczególną tajemnicą, że zwycięzca warszawskiej rundy Grand Prix od dwóch lat znajduje się na liście życzeń choćby ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, a jego transferem na kolejny sezon nie pogardziły by też inne zespoły. Dodatkowo ten ruch wydaje się znacznie łatwiejszy niż przekonanie do przenosin Leona Madsena, Patryka Dudka, czy Jasona Doyle'a.
Inne kluby będą chciały z pewnością wykorzystać atmosferę, w jakiej doszło w zeszłym roku do przedłużenia współpracy z tym zawodnikiem. Przypomnijmy, że Stelmet Falubaz Zielona Góra wykorzystał dwuletnią umowę i nie pozwolił Australijczykowi na pozostanie w PGE Ekstralidze. 26-latek nie miał wyboru i musiał zgodzić się na kolejny rok jazdy w Zielonej Górze na dokładnie takich samych warunkach, jak w elicie.
Teraz ma jednak wolną wolę, a władze Falubazu przez kilka najbliższych miesięcy nie będą mogli mu zagwarantować tego, że klub za rok znów będzie jeździł w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zielonogórzanie są co prawda liderami eWinner 1. Ligi, ale w rundzie rewanżowej nie będą mogli korzystać z zastępstwa zawodnika za Piotra Protasiewicza, a ich ligowi rywale Abramczyk Polonia Bydgoszcz i Cellfast Wilki Krosno prezentują się coraz lepiej. Ich oferty siłą rzeczy będą więc mniej atrakcyjne, bo będą wiązać się z ryzykiem, że Fricke w październiku będzie musiał na nowo szukać klubu w elicie.
ZOBACZ WIDEO Murawski ocenia swoją prezesurę w GKM-ie. "Sportowo to się nie broni, ale..."
Pytanie jak bardzo asertywny będzie sam Australijczyk, bo można być pewnym, że przez najbliższe tygodnie będzie nieustannie kuszony przez ekstraligowców, a każdy z zainteresowanych klubów będzie naciskał, by zawodnik już teraz podjął decyzję odnośnie przyszłości.
- Nie ma się co dziwić, że Max Fricke jest rozchwytywany, bo to jedyny uczestnik mistrzostw świata, który na co dzień jeździ w I lidze. Dla GKM to byłby z pewnością idealny transfer, który pomógłby drużynie w przyszłorocznej walce o play-off. Zawodników "do wzięcia" w PGE Ekstralidze nie jest zbyt dużo, więc presja na Australijczyka będzie spora, a Falubaz będzie miał trudne zadanie - przyznaje były zawodnik GKM, Jan Szydlik.
W tym roku mamy do czynienia z najszybszą giełdą transferową w historii PGE Ekstraligi. Wpływ na to ma bardzo szybkie rozpoczęcie transferowych łowów przez władze ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, a także obawa działaczy innych klubów, że za rok Rosjanie znów nie będą mogli startować w naszej lidze. Każdy więc ruszył szybciej na poszukiwania nowych zawodników, bo boi się, że niedługo może być już za późno na transfer lidera.
Czytaj więcej:
Legenda Apatora nie gryzie się język mówiąc o Rosjanach
Liga w Rosji niczym kabaret