"Niech pozytywne wartości zostaną ci przekazane, byś w przyszłości mógł zostać naszym kapitanem" - transparenty takiej treści umieścili w miniony piątek fani Moje Bermudy Stali Gorzów. Wielkiej ekscytacji nie ma się co dziwić, bo Oskar Paluch ma wszystko, by już niedługo stać się kluczowym zawodnikiem swojego zespołu i ruszyć ścieżką, którą kilka lat temu przetarł inny wychowanek tego zespołu, Bartosz Zmarzlik.
Z tego też powodu, najbardziej zagorzali kibice Stali nie zamierzają przejmować się apelami trenerów zespołu i studzić atmosfery związanej z debiutem nowego zawodnika. Już wiadomo, że Oskar Paluch zadebiutuje w drużynie już w najbliższy piątek w Ostrowie Wielkopolskim, a ten występ ma być zaledwie wstępem do bardzo udanej kariery. Oczekiwania są ogromne i nie ma przy tym znaczenia, że obchodzący we wtorek 16. urodziny w piątek będzie debiutował nie tylko na torze, ale także w ekstraligowym parku maszyn. Do tej pory ze względów na regulamin PGE Ekstraligi, nie mógł oglądać swoich starszych kolegów choćby z perspektywy parku maszyn.
- Jestem przekonany, że sobie poradzi i jest odpowiednio przygotowany do debiutu. Zresztą muszę przyznać, że w ostatnich latach żaden zawodnik nie spędzał na naszym stadionie tak dużo czasu jak właśnie Oskar. Z trudem próbuje sobie przypomnieć jakąś moją wizytę w klubie, podczas której nie widziałbym Oskara pracującego w swoim warsztacie. On żyje żużlem i wprost ze szkoły niemal codziennie odwiedza stadion. Niewiarygodne jak mocno dba o swój sprzęt i lubi przy nim pracować - przyznaje prezes Stali, Marek Grzyb.
ZOBACZ WIDEO Mistrz Świata ukrywał treningi przed mamą. Na początku szkolił go wujek
Starsi koledzy zdążyli przyzwyczaić się do rywalizacji z 16-latkiem podczas treningów, a jeszcze niedawno korzystali z jego pomocy jako mechanika. Zawodnik od kilku lat jest obecny na niemal wszystkich treningach pierwszej drużyny, a jego zaangażowanie w pomoc starszym kolegom wielokrotnie była wynagradzana w dobrym sprzęcie. Paluch kocha żużel, więc chętnie przyjmował nie tylko żużlowe części, ale także wszystkie porady od bardziej doświadczonych.
- Pod tym względem faktycznie przypomina Zmarzlika, który też jako dzieciak uwielbiał kręcić się po parku maszyn, pracował w warsztatach innych zawodników i korzystał z ich doświadczenia. Rzadko się zdarza, by kilkunastoletni chłopak miał tak dobry kontakt z drużyną. Oskara wszyscy znają jednak doskonale, bo w ostatnich latach spędziliśmy z nim mnóstwo czasu, a on zawsze był chętny do pomocy i podglądał zachowania starszych - opowiada trener drużyny, Stanisław Chomski.
Dziś Oskar Paluch ma już swój własny warsztat na gorzowskim stadionie i jest on tak dobrze wyposażony, że zazdroszczą mu go nawet Martin Vaculik i Anders Thomsen, które swoje boksy mają tuż obok. 16-latek nie musi oszczędzać na zapleczu, ponieważ od kilku lat jest oczkiem w głowie lokalnych sponsorów i już podczas zawodów młodzieżowych reklamował najpotężniejsze gorzowskie firmy.
Choć Paluch już teraz jest bardzo często porównywany do Bartosza Zmarzlika, to drogi obu panów do PGE Ekstraligi były zupełnie inne. Zmarzlik praktycznie jako kilkuletni chłopiec zaczął od miniżużla, a potem stopniowo przechodził na coraz większe motocykle. Oskar został poprowadzony zupełnie inaczej i na żużel trafił stosunkowo późno. Wcześniej w jego życiu rządził przede wszystkim motocross, piłka nożna i judo. Sporty walki Paluch uprawia z sukcesami już od blisko 10 lat i wciąż stanowią one ważny element jego zimowych przygotowań. Zaangażowanie w treningi także innych dyscyplin sportowych sprawiły, że dziś 16-latek góruje nad rówieśnikami sprawnością fizyczną.
- Ma twarz i uśmiech anioła, a poza torem jest bardzo skromny i grzeczny. Zdziwią się jednak ci, którzy spodziewają się podobnej postawy na torze. To rasowy sportowiec, który jest przyzwyczajony do pokonywania trudności i wygrywania. Rywale już od pierwszego meczu nie będą mieli z nim łatwo - przyznaje Grzyb.
Czytaj więcej:
Dostanie miliony, jeśli... zakończy karierę
Oto dlaczego Polacy dopuścili do startu Rosjanina