Ogromne pieniądze z polisy. Po to właśnie kupują drogie ubezpieczenia

Instagram / nickipedersen / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
Instagram / nickipedersen / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

W niedzielę Nicki Pedersen uległ poważnej kontuzji, po której przynajmniej kilka miesięcy będzie wracał do normalnego funkcjonowania. 45-latka do zakończenia kariery mogą skłonić jednak nie tylko problemy zdrowotne, ale także pieniądze z polisy.

Od lat w środowisku żużlowym powszechne są bowiem polisy ubezpieczeniowe, które gwarantują zawodnikom spore pieniądze po wypadku, który skutkuje koniecznością zakończenia kariery.

Przed podobnym dylematem stanął już zresztą sam Pedersen, gdy w 2016 roku bardzo poważnie ucierpiał jego kręgosłup, a lekarze przestrzegali go, że każdy kolejny wypadek grozi paraliżem ciała. Z oferty ubezpieczalni w 2017 roku skorzystał za to , który zakończył karierę po złamaniu miednicy i biodra. Fin mieszkający w Andorze uznał, że zdrowie nie pozwoli mu już na powrót do wysokiej formy, a zakończenie kariery w tamtym momencie dało mu możliwość otrzymania blisko 800 tysięcy złotych od ubezpieczyciela.

- Nie jestem upoważniony mówić o tym, kto wykupił polisę ubezpieczeniową, a kto nie. Ja tylko pilnuję, by zawodnicy otrzymywali sprawdzone przeze mnie, pewne i jak najlepsze propozycje ubezpieczeń. Oni już sami podejmują decyzję i nawet nie potrzebuję wiedzieć, kto zdecydował się i na co. Zawsze jednak zachęcam żużlowców, by nie żałowali pieniędzy na ubezpieczenie, bo w przypadku poważnego urazu znacznie łatwiej jest funkcjonować i walczyć o powrót do sprawności - przyznaje Krzysztof Cegielski, przewodniczący stowarzyszenia zawodników "Metanol".

ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Miśkowiak, Jabłoński i Lewicki gośćmi Musiała

O tym jak cenne może okazać się odpowiednie ubezpieczenie, przekonał się choćby Jarosław Hampel, który po wieloodłamowym złamaniu uda otrzymał z polisy blisko milion złotych. Środki pozwoliły na zorganizowanie najlepszego możliwego leczenia i rehabilitacji uszkodzonej nogi.

Problem jednak w tym, że mimo ogromnego ryzyka, wciąż wielu żużlowców nie decyduje się na wykupienie dość drogiego zabezpieczenia na wypadek kontuzji. Jeszcze niedawno roczny koszt polisy wynosił bowiem nawet... sto tysięcy złotych. W zamian zawodnicy mieli zagwarantowane trzy miliony złotych w razie urazu zmuszającego do zakończenia kariery, a także wypłatę około 40 tysięcy złotych za każdy mecz nieobecności.

Po serii groźnych wypadków, z ubezpieczania żużlowców wycofał się choćby polski gigant PZU, a także firmy z Wielkiej Brytanii i Austrii. Pozostałe ubezpieczalnie znacznie zmniejszyły zakres świadczeń, a także wartość usług. Obecnie zawodnicy korzystający z ofert dostępnych na polskim rynku, mogą za 50-60 tysięcy rocznie ubezpieczyć się na łączną kwotę około 1,5 mln złotych. Oczywiście dokładne warunki umowy zależą od wysokości kontraktu. Nie wiadomo, czy Pedersen skorzystał właśnie z takiej propozycji, ale całkiem możliwe, że znalazł coś lepszego w Danii czy Monako.

Na tak wysokie ubezpieczenia stać jednak tylko najlepszych zawodników. Innym muszą wystarczyć podstawowe warunki, które za półtora tysiąca złotych rocznie dają nadzieję na wypłatę stu tysięcy w razie trwałej niezdolności do pracy i 50 tysięcy złotych zabezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków.

O tym jak drogo może kosztować lekkomyślność przekonał się choćby Tomasz Gollob, który... zapomniał ubezpieczyć się tuż przed koszmarnym wypadkiem na motocrossie. Polak poważnie uszkodził rdzeń kręgowy i musiał liczyć na pomoc środowiska żużlowego. Podobnie było zresztą w 2013 roku, gdy Polak uległ wypadkowi podczas Grand Prix Skandynawii w Sztokholmie. Wtedy z własnej kieszeni musiał pokryć część opieki medycznej w Szwecji i transport do Polski.

Czymś jeszcze innym jest ubezpieczenie się od kosztów leczenia. Taka polisa jest stosunkowo niedroga (1,5 tysiąca złotych rocznie), a daje gwarancję wypłaty środków na leczenie nawet do 400 tysięcy euro. Jeśli Duńczyk skorzystał z takiej oferty, to koszty transportu medycznego do Danii oraz kolejnych operacji pokryje właśnie z tej puli.

Może się więc okazać, że trzykrotnemu mistrzowi świata, po chłodnej kalkulacji, po prostu lepiej będzie zakończyć karierę właśnie teraz. 45-latka w ostatnim czasie prześladuje pech, a zakończenie przygody z żużlem w tym momencie nie tylko uchroniłoby go od jeszcze poważniejszych urazów, ale także zabezpieczyło finansowo.

- Zawsze po groźnych kontuzjach zawodnikom zapala się lampka i przypominają sobie o polisach ubezpieczeniowych. Ja podchodzę do tego tak, że ubezpieczenie trzeba mieć i robić wszystko, by z tego nie korzystać - przyznaje Cegielski, który wie co mówi, bo sam po swoim wypadku i uszkodzeniu rdzenia kręgowego otrzymał wsparcie od ubezpieczyciela i stać go było na drogą rehabilitację.

Czytaj więcej:
Liczy, że Pedersen skończy karierę!
"Za dwa miesiące będzie biegał"?!

Źródło artykułu: