To nie Rohan Tungate ani Mateusz Tonder liderowali drugiej linii Falubazu w hitowym spotkaniu przy Sportowej 2, a właśnie Jan Kvech. Czeski zawodnik przeżywa ewidentną zwyżkę formy, co może być powodem do optymizmu w szeregach drużyny prowadzonej przez Piotra Żytę. Mecz zakończył się wygraną Abramczyk Polonii 49:41.
Kvech w wielu biegach nie trafił z przełożeniami
Jan Kvech w pomeczowym wywiadzie przekonywał, że wprawdzie jego występ w Bydgoszczy był niezły, ale niestety wciąż daleki od ideału. Zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra stwierdził, że na przeszkodzie w wywalczeniu większej liczby punktów (uzyskał ich 7 i 2 bonusy) stanął nie dość dobrze spisujący się sprzęt, który było trudno odpowiednio dopasować do nawierzchni.
- Jestem i jednocześnie nie jestem zadowolony z tego występu. W jednym biegu jechało mi się bardzo dobrze, w kolejnym wręcz odwrotnie. Na początku się męczyłem i jechało mi się źle, później się dopasowałem i było dobrze, a za chwilę znowu gorzej. Warunki na torze zmieniały się dynamicznie, przez co dużo kombinowaliśmy, lecz i tak nie mogliśmy złapać optymalnych przełożeń - tłumaczył żużlowiec Falubazu.
ZOBACZ WIDEO Szef żużla w Canal+ o beniaminku: Nie spodziewałem się, ale wierzę
- W jedenastym wyścigu fajnie wypadłem, byłem szybki, choć i tak wolniejszy od Maxa Fricke, z którym przywieźliśmy wówczas gospodarzy na 5-1. Chciałem to zmienić i próbowałem się jeszcze przełożyć, jednak znów bez spodziewanych efektów. Na starcie poszło mi lepiej, ale niestety na trasie znów zabrakło mi szybkości - dodał zawodnik.
Zawodnik Falubazu nie ma wątpliwości, że pojechał zgodnie z przepisami
Kvech odniósł się również do wyścigu czternastego, w którym walczył z Wiktorem Przyjemskim. Gdy zawodnicy jechali ramię w ramię blisko bandy, junior Gryfów stracił równowagę, nie opanował motocykla i chwilę później zapoznał się z nawierzchnią.
- Zostawiłem Wiktorowi miejsce pod bandą, nie poczułem tam żadnego kontaktu. Jakbym chciał mu zrobić krzywdę, to dojechałbym do bandy, a przecież tak nie zrobiłem. Nie rozmawiałem z nim po meczu, więc nie wiem, czy o coś zahaczył i dlaczego upadł - dodał zawodnik Stelmet Falubazu.
Przyjemski po prostu stracił panowanie nad motocyklem
Swój upadek skomentował również lider młodzieżowej formacji gospodarzy. Po meczu Krzysztof Buczkowski zarzucał Przyjemskiemu aktorstwo, czemu zawodnik Polonii stanowczo zaprzeczył.
- W czternastym wyścigu walczyliśmy z Kvechem o jak najlepszy wynik. Jechaliśmy blisko siebie, pod bandą było dosyć ciasno. Nie upadłem specjalnie, najzwyczajniej nie opanowałem motocykla. Sędzia podjął taką a nie inną decyzję i mnie wykluczył. Nie mam zamiaru roztrząsać, czy to był dobry werdykt, czy też nie, gdyż od tego jest właśnie arbiter, a nie ja - powiedział Przyjemski.
Kanclerz zgadza się z decyzją arbitra
Żużlowca swojej drużyny bronił również Krzysztof Kanclerz. Menedżer Gryfów zaznaczył, że z wysokości trybun wyglądało, jakby Kvech nie zostawił miejsca Przyjemskiemu. Kanclerz przyznał, że na początku sam odniósł właśnie takie wrażenie, jednak po obejrzeniu powtórek nie miał już wątpliwości, że decyzja arbitra o wykluczeniu była słuszna.
- Na początku wydawało mi się, że Honza nie zostawił miejsca Wiktorowi i to rzeczywiście mogło tak wyglądać z perspektywy niektórych sektorów. Niemniej na powtórkach wszystko było widać już klarownie, a arbiter słusznie odesłał naszego zawodnika do parkingu. Nie można jednak mówić o żadnym aktorstwie. Niektórzy zapominają, że Przyjemski to ciągle młody zawodnik. Popełnił błąd, przewrócił się, starał się wstać, ale sędzia bardzo szybko przerwał wyścig. Inna sprawa, że Kvech pojechał dosyć ostro, choć zgodnie z przepisami - zauważył Krzysztof Kanclerz.
Bogumił Burczyk WP SportoweFakty
Zobacz także:
To przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść Polonii.
Buczkowski rozczarowany po meczu