Zwycięska seria Abramczyk Polonii trwa. Bydgoszczanie, po niespodziewanym remisie na własnym torze z ROW-em Rybnik, wskoczyli na wyższy poziom. Najpierw podopieczni Jacka Woźniaka uporali się z Aforti Startem Gniezno, przeciwko któremu wygrali oba spotkania, a później dołożyli do ligowej tabeli trzy bardzo cenne punkty wywalczone w starciu z Falubazem.
W Polonii nie było słabych ogniw
Krzysztof Kanclerz w wywiadzie pomeczowym przyznał, że jest usatysfakcjonowany przede wszystkim dlatego, że wszyscy Poloniści zaprezentowali się na miarę pokładanych w nich oczekiwań. Menedżer Gryfów zauważył, że jego zespół zrobił ważny krok w kierunku lepszego rozstawienia w play-offach, ale nadal ma nad czym pracować.
- Celem przed tym spotkaniem było zwycięstwo za trzy punkty, co udało się zrealizować. To dla nas bardzo ważne, bo zostaliśmy liderem, mamy lepszy bilans od Stelmet Falubazu Zielona Góra i większy komfort psychiczny. Mimo wszystko proszę mi wierzyć, że cały czas pozostajemy skupieni. Liga jest trudna i bardzo wyrównana, czeka nas jeszcze wiele trudnych spotkań i mamy tego świadomość. Te punkty to tylko jeden krok i aby osiągnąć pełnię szczęścia musimy postawić następne. Chcemy wygrać rundę zasadniczą, bo to da nam lepsze rozstawienie w play-off - zauważył menedżer Gryfów.
ZOBACZ WIDEO Co musi się stać by Leszek Demski przestał publicznie oceniać sędziów?
- Jestem dumny z postawy moich zawodników, proszę zauważyć, że każdy dzisiaj dołożył swoją cegiełkę do końcowego sukcesu. Matej Zagar odpalił, co niektórych zdziwiło, ale nas zupełnie nie, bo wiedzieliśmy, na co go stać. Kenneth Bjerre nadal jeździ świetnie, zdobył dużo punktów, a gdyby nie ten pechowy defekt, byłoby ich więcej. Wiktor znowu nie zszedł poniżej określonego poziomu. Swoje zrobili także Jeleniewski, Miedziński i Michaiłow, bez których również nie byłoby tego bonusa. Dodatkowo Przemysław Konieczny poprawił swoją jazdę i dołożył ważne oczka - dodał Krzysztof Kanclerz.
Gryfy nareszcie miały atut toru
Menedżer Abramczyk Polonii podkreślił, że jego drużyna miała tym razem atut domowego toru i nie stało się tak przypadkiem. Odniósł się też do problemów niektórych zawodników w dalszej części spotkania.
- Pracowaliśmy nad torem bardzo intensywnie, robiliśmy wszystko, żeby nawierzchnia była naszym atutem, chcieliśmy gości czymś zaskoczyć. Nie chcę zdradzać, jakie dokładnie kroki podjęliśmy, ale zapewniam, że nie byliśmy bierni. Niemniej najważniejszym elementem była ciężka praca, zawodnicy bardzo dużo trenowali, rozmawiali za sobą i współpracowali. Wspólnie doszliśmy do najlepszych rozwiązań, to było kwestią czasu i miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej - mówił nasz rozmówca.
- Na początku przyjezdni byli zaskoczeni warunkami panującym na torze i wyprowadziliśmy cztery mocne ciosy, wychodząc na, zdawałoby się bezpieczne prowadzenie. Potem tor się zmieniał, trochę popadało i nie do końca dobrze wyszli na tym Adrian Miedziński, Oleg Michaiłow, czy Daniel Jeleniewski, którym brakowało prędkości. Falubaz zmienił przełożenia, nie było nam już tak łatwo, bo to przecież klasowa drużyna. W dodatku przez niemal cały mecz korzystali z rezerw taktycznych - podsumował Kanclerz.
W następnym meczu Abramczyk Polonia podejmie Cellfast Wilki Krosno. Bydgoski zespół po raz kolejny stanie przed trudnym zadaniem, gdyż przyjezdni są również jednym z faworytów w walce o awans. Krośnianie plasują się obecnie na trzecim miejscu w tabeli i tracą pięć punktów do Polonii, jednak mają rozegrane dwa mecze mniej. Gdyby pokonali gospodarzy przy S2, na poważnie wróciliby do gry o zwycięstwo w rundzie zasadniczej.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
Buczkowski zabrał głos po porażce Falubazu
Weekend należał do Dominika Kubery