Wspomniany Łotysz jest w tym sezonie najskuteczniejszym zawodnikiem Cellfast Wilków Krosno i po rozegranych 10 spotkaniach zajmuje 3. miejsce w klasyfikacji średnich w eWinner 1. Lidze (2,319 pkt./bieg). W pojedynku z Rekinami krośnianie od razu osiągnęli wyraźną przewagę, która po 8. biegu przez chwilę wynosiła nawet 16 punktów. Nie można było jednak z pewnością powiedzieć, że to spotkanie było "spacerkiem".
- Te zawody były ciężkie, dla mnie również. Obrazuje to tylko jedno moje indywidualne zwycięstwo, a można stwierdzić, że odniosłem je w słabszym biegu (na mecie był przed Patrykiem Wojdyłą i juniorami - przyp. red.). Miałem również słabszy numer i to mi nieco pomogło. Doskwiera mi ból nogi, dlatego dostałem "dziesiątkę". Ciężko mi się jechało, a wynik pokazuje, że spotkanie nie było łatwe - mówił o odniesionym zwycięstwie z ROW-em Rybnik Andrzej Lebiediew, w rozmowie z WP SportoweFakty.
Rywale Wilków przed tym starciem zajmowali ostatnie miejsce w tabeli i ta sytuacja po ich porażce nie uległa zmianie. W czasie pojedynku udawało im się jednak wygrywać biegi podwójnie i - zwłaszcza w drugiej jego części - jechali z jedną z czołowych drużyn ligi, jak równy z równym.
ZOBACZ WIDEO Idzie nowe! Znany komentator o tym, który z młodych obcokrajowców ma największy talent
Każdy chce wystawić wysoką fakturę
- Jeśli spojrzymy na ich skład, to nie można stwierdzić, że są oni outsiderami. Według mnie ta drużyna jest po prostu w takich okolicznościach i miejscu nieco z przypadku. Skład tego zespołu nie wygląda na słaby, bo jak na pierwszą ligę, to są to bardzo solidne nazwiska i pokazują to co roku. Nie było zatem zaskoczeniem, że oni wygrywali z nami biegi podwójnie lub remisowali i spotkanie było zacięte. Rywale z Rybnika udowodnili w Bydgoszczy, że potrafią walczyć, remisując na wyjeździe. To też pokazuje ich siłę oraz to, że pierwsza liga jest naprawdę mocna, a wszyscy przyjeżdżają i walczą o jak najlepszy wynik. Każdy zawodnik chce na swoim koncie zapisać jak najwięcej punktów, żeby - tak brzydko powiem - wystawić jak największą fakturę (uśmiech). To jest nasz zawód oraz praca. Musimy utrzymywać swoje teamy, rodziny. Nie dziwię się zatem, że chłopaki cisną jak najmocniej, żeby jak najlepiej punktować - dodaje reprezentant Łotwy.
Kolejny ligowy pojedynek czeka Wilki Krosno już w piątek, gdy zespół ten uda się do Bawarii na powtórzony pojedynek przeciwko Trans MF Landshut Devils. Nie każdy z pierwszoligowców miał okazję startować na tamtym torze, lecz sytuacja ta nie dotyczy Lebiediewa. Ostatni raz miał on jednak możliwość rywalizacji na obiekcie najbliższych rywali przed kilkoma laty.
- Myślę, że to jest bardzo trudny teren dla nas. Jeśli chodzi o geometrię, to znam ten tor, ponieważ jeździłem dla tej drużyny w Bundeslidze kilka lat i razem z Diabłami zdobywałem również medale. Dawno tam jednak nie startowałem, a jeśli chodzi o nawierzchnię, to tor został przebudowany. Gospodarze są piekielnie mocni na własnym obiekcie, zatem szykujemy się na ciężki pojedynek i będziemy starać się gryźć jak najmocniej - zapewnił nasz rozmówca.
Zawodnicy będą oddawać serce na torze
Po wyjeździe do Niemiec Wilki w rundzie zasadniczej czekają jeszcze dwa pojedynki na własnym torze - pierwszy z rywalami z Gniezna, którzy walczą o utrzymanie, a drugi z ekipą z Gdańska, którą pokonali na wyjeździe różnicą 12 punktów. Oblicze tych ostatnich rywali w poprzednich tygodniach mocno się jednak zmieniło i teraz z pewnością starcie ze Zdunek Wybrzeżem nie będzie tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Łotysz podkreśla, że wszystkie spotkania będą miały znaczenie w kontekście rozstawienia drużyny przed rozpoczynającą się w sierpniu fazą play-off.
- Koncentrujemy się przed każdym meczem. Drużyna z Gdańska nie jest już taka sama, jak była na początku sezonu. Rozkręcił się Rasmus Jensen, a skład wzmocnił Timo Lahti, który robi piekielnie ważne punkty. Ten wynik zespołu znad morza poprawił się zatem. Jest oczywiście jeszcze drużyna z Landshut, niezwykle szybka i mocna u siebie w domu. Ten mecz też nie będzie spacerkiem, dlatego szykujemy się na zacięte pojedynki. Będziemy oddawali całe serce, żeby drużyna z Krosna miała z tych najbliższych meczów jak najwięcej punktów do tabeli i była w jak najlepszym położeniu przed fazą play-off - podkreślił wyraźnie.
Na koniec wróciliśmy w rozmowie do występu w pierwszym finale tegorocznego cyklu TAURON SEC. Lebiediew chciałby zapewne szybko wymazać go z pamięci, ponieważ zajął w nim odległe, 15. miejsce z zaledwie jednym punktem przy swoim nazwisku. Indywidualny Mistrz Europy z sezonu 2017 i tegoroczny zwycięzca SEC Challenge z Krsko nie zamierza jednak się usprawiedliwiać.
- Tak czasami bywa, że jest się raz na wozie, raz pod wozem. W Rybniku byłem po prostu słaby i tyle. Co mogę powiedzieć? Gdybym wiedział, o co chodzi i co się działo, to jeździłbym z przodu. Tak naprawdę to po trzecim wyścigu chciałem już iść do szatni i skończyć te zawody. Nie będę się tłumaczył, z tego co się stało. Po prostu byłem w danym dniu najsłabszy z tej stawki. Jestem w niej jednak zasłużenie. Awansowałem sam, wygrałem Challenge, zatem nikt nie może mi zarzucić tego, że startuję w tym cyklu. To, co nazbierałem, to jest wszystko moje i chcę jak najszybciej zapomnieć o tym występie, mocno pracować, szykować się na następne mecze i pokazywać się z jak najlepszej strony - podsumował rozmowę z WP SportoweFakty Andrzej Lebiediew.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Wiktor Przyjemski się nie zatrzymuje. Gdzie jest jego granica?
Woźniak spokojny o dyspozycję Michaiłowa. "To obiecujący prognostyk przed play-offami"