Żużel. Łopatki jeszcze mu się nie zrosły, a on już wrócił na tor. "Łatwiej mi się jeździ na żużlu, niż pije kawę"

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki

Piotr Pawlicki wrócił już do ścigania po ostatniej kontuzji, choć jak sam przyznaje - ta nie została jeszcze w stu procentach zaleczona. Żużlowcy jednak są twardymi ludźmi i nie pękają. Tak uważa leszczynianin.

Piotr Pawlicki pod koniec czerwca zaliczył groźny upadek na torze w Grudziądzu, w którym ucierpiał również Nicki Pedersen. Dla leszczynianina kraksa z Duńczykiem skończyła się złamaniem wyrostka barkowego lewej łopatki oraz trzonu łopatki prawej, a do tego mocno poobijany został również kręgosłup.

Pierwsze informacje dotyczące Pawlickiego mówiły, że ten do ścigania powinien wrócić dopiero w połowie lipca. Udało się już dwa tygodnie wcześniej. W sobotę żużlowiec wziął udział w 1. finale TAURON SEC, a w niedzielę w meczu ligowym w Ostrowie Wielkopolskim.

- Najważniejsze było potwierdzenie, że mogę znów rywalizować. Bezpiecznie dla siebie i kolegów z toru. W Rybniku znów upadłem i trochę "dołożyłem" jednej z łopatek. Wiem, że wiele osób dosłownie wtedy zamarło, ale uspokoiłem wszystkich, że było w porządku. Dzień później czułem się naprawdę dobrze, o czym świadczą punkty. Cieszę się, że wróciłem i pomogłem Unii wygrać derbowy mecz - powiedział Pawlicki w rozmowie z serwisem RedBulla.

ZOBACZ WIDEO Lider Motoru z dziką kartą na Grand Prix? "Jestem przygotowany"

Zawodnik w wywiadzie publikowanym na łamach strony swojego głównego sponsora nie ukrywa, że łopatki nie są jeszcze zrośnięte. Zatem jak to możliwe, że zakłada on już kevlar i dosiada motocykli bez hamulców? Młodszy z braci Pawlickich ze szczerością odpowiada, że żużlowcy nie pękają.

- Podkreślę jeszcze raz, że nie wyjechałbym na tor, gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości, czy nie stworzę zagrożenia dla siebie i innych. Poza tym, pomaga mi mój styl jazdy. Staram się prowadzić motocykl swobodnie, nie szarpię kierownicą, jadę płynnie. W trakcie wyścigów nie czułem dyskomfortu. Tak naprawdę, to łatwiej mi się jeździ na żużlu, niż pije kawę (śmiech). Łopatki są otejpowane i nie mogę swobodnie podnieść ręki ponad linię barków. Z nałożeniem czapki mam jeszcze problem, ale mogę się swobodnie ścigać - dodał.

Czy na torze zdarza mu się zapominać o bólu? 28-latek przyznaje, że wówczas dochodzi adrenalina, która tłumi pewne bodźce. - Ja już sporo przeszedłem i wiem, że dla mnie adrenalina to najlepszy lek. Dzień meczowy, przyjazd do parku maszyn, przebranie się w kombinezon, założenie kasku - to wszystko sprawia, że wstępuje we mnie inna energia. Liczy się wtedy tylko żużel i zapominam o normalnych sprawach.

Czytaj także:
Polak oddał hołd legendom NBA. Niebywały pomysł
Leszno potrzebuje Pawlickiego skurczyByka

Komentarze (7)
avatar
jeż
8.07.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
ciekawi mnie dlaczego na Nickusia tak nie psioczycie? 
avatar
Gekon
7.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Proste pytanie. Który lekarz medycyny pracy wydał pozytywna opinie nt zdrowia i dopuścił do starów? Drugie pytanie. Czy jeżeli zuzlowcy nie muszą mieć takiej opini, to czy oznacza, że nie pracu Czytaj całość
avatar
banc
7.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niby jego zdrowie, jego sprawa. Od zawsze mnie ciekawi jakie kryteria lekarze sportowi biorą pod uwagę dopuszczając takich zawodników do startów. Niestety nie ma żadnej komisji, która dopuszcza Czytaj całość
avatar
Rache
7.07.2022
Zgłoś do moderacji
2
3
Odpowiedz
A jak cos zlego sie stanie.Kolejna kraksa to co? Wozek? Co trzeba miec w glowie zamiast mozgu by nie dbac o swoje zdrowie?No ale to PAWLICKI przeciez,on wie lepiej. 
avatar
mari
7.07.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W tym sporcie nikt pewnie nie jest do końca zdrów, pomijając zupełnie fakt, że "trzeba nie mieć piątej klepki" by w ogóle wsiąść na taki sprzęt ;)