Nie tak Aforti Start Gniezno wyobrażał sobie wyjazd do Łodzi. Co prawda goście rozpoczęli z wysokiego "C", ale później już tak dobrze im nie szło. Rywal przejął inicjatywę i wygrał 52:37.
Dziewięć punktów na koncie pokonanych zapisał Oskar Fajfer. Ten zawodnik borykał się z problemami zdrowotnymi po upadku z własnej winy w piątym biegu.
- Ciężko cokolwiek powiedzieć. Wiadomo, po co tutaj przyjechaliśmy. Te ścieżki były naprawdę nierówne i w drugim biegu wjechałem zbyt pewnie. Wciągnęło mnie gdzieś pod bandę i wystawiło bark ze stawu. Potem ta moja jazda była taka na pół gwizdka. Ciężko mi było walczyć na tym torze, bo był on dość wymagający. Trzeba tu było włożyć 100 proc. kondychy. Wyleciał mi bark, ale nie mogłem zostawić drużyny osamotnionej. Zaciskałem zęby i pomagałem na tyle, na ile mogłem - powiedział Fajfer na antenie Canal+ Sport 5.
ZOBACZ WIDEO Rożne strategie Rosjan w walce o powrót do startów. Która okaże się skuteczna?
Podkreślił też, że "cały sezon jest bardzo ciężki" dla Startu Gniezno. - Szkoda, że nie mamy zbyt wyrównanej drużyny. Lepiej, by każdy robił po 8-9 punktów i byśmy wygrywali mecze. Są takie nasze przebłyski… Szkoda, szkoda, cały sezon brakuje tej kropki nad "i". W dodatku ta męczarnia na domowym torze - kontynuował.
Start pozostaje outsiderem 1. ligi i musi patrzeć na ROW Rybnik. - Teraz te rzeczy nie są do końca zależne od nas. Walczymy o utrzymanie chyba z ROW-em Rybnik, więc pytanie, jak oni pojadą. My musimy dać z siebie 100 procent w Gnieźnie, by ten mecz po prostu wygrać. Tylko to wystarczy - zaznaczał Oskar Fajfer.
Czytaj także:
> Żużel. Ostatnie ligowe ściganie w Pile. PSŻ może zapewnić sobie play-offy
> Żużel. W Zielonej Górze zawrzało po decyzji Dudka. Prezes obiecywał jego powrót!