[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Polonia Bydgoszcz przypieczętowała zwycięstwo w rundzie zasadniczej już w Gdańsku[/b], co niewątpliwie stanowi powód do radości. Teraz nasuwa się jedno pytanie - co dalej?
Krzysztof Kanclerz, menedżer Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Bardzo się cieszymy, że kończymy rundę zasadniczą na pierwszym miejscu. Zdajemy sobie jednak sprawę, że to dopiero początek. Pierwszy krok został wykonany, ale do celu jeszcze daleko. Przed sezonem postawiliśmy sprawę jasno: chcemy awansować. Wyniki na pewno motywują, spajają ten zespół i wzmacniają team spirit. Niemniej to dopiero początek. Mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w ćwierćfinale Polonia spotka się ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk.
Zgadza się, najprawdopodobniej pojedziemy właśnie z gdańszczanami. Opcje są jeszcze różne, teoretycznie może to być też drużyna z Łodzi, aczkolwiek wszystko wskazuje jednak na Gdańsk. To bardzo dobry zespół, mają wielu klasowych zawodników. Mam na myśli przede wszystkim Rasmusa Jensena i Timo Lahtiego. Polacy w ich drużynie nieco borykają się ze zdrowiem, wiemy, że sezon zakończył się już dla Adriana Gały. Do zdrowia dochodzi także Jakub Jamróg, który leczy uraz kolana.
Gryfy będą faworytem tej konfrontacji?
Znamy silne strony Wybrzeża, ale i te słabe. Wiemy, że mają pewne dziury, na przykład w formacji juniorskiej, która z kolei jest naszym wielkim atutem. Znamy swoją wartość, mamy własne cele i patrzymy przede wszystkim na siebie. Na pewno nikogo nie zamierzamy lekceważyć, bo podchodzimy do rozgrywek w sposób profesjonalny.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cegielski: Potrzebna jest reforma finansów zawodników
Tak jak pan powiedział, Wybrzeże jest zdziesiątkowane kontuzjami. Oprócz tego, od początku sezonu musi sobie radzić bez Wiktora Kułakowa. To nie jest swoista kula u nogi?
Powiem w ten sposób: Wybrzeże i tak zrobiło wiele dobrego w rundzie rewanżowej. Szybko skazano ich na spadek, tymczasem oni wywalczyli wiele ważnych punktów. Duża w tym zasługa wzmocnienia Timo Lahtim, gdyż to w dużej mierze dzięki niemu zaczęli wygrywać mecze. Na pewno urazy zawodników krajowych pokrzyżowały im nieco szyki, ale taki jest ten sport. W tej części sezonu na dobrą sprawę nie ma już drużyny, w której nikt nie byłby poobijany.
Poloniści również notują upadki, niektóre bardzo groźne, ale, w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, los nad nimi czuwa.
Na szczęście udaje nam się unikać poważniejszych kontuzji, niemniej wielu naszych zawodników jest poturbowanych. W domowym meczu z Krosnem upadł Adrian Miedziński, który już zdążył dojść do siebie, ale innym może jeszcze towarzyszyć dyskomfort. Po groźnym wypadku w weekend do jazdy wrócił Daniel Jeleniewski. Oleg Michaiłow zapoznał się z nawierzchnią, gdy przewrócił go Kacper Pludra w Nagyhalasz. Kenneth Bjerre potłukł się w trakcie meczu z Orłem. Oni też nie są jeszcze w pełni zdrowi. Reasumując, przede wszystkim cieszymy się, że wszystkie tegoroczne mecze odjechaliśmy pełnym składem i mamy nadzieję, iż pozostanie tak do końca.
Więc można powiedzieć, że Polonia nie kalkuluje i patrzy tylko na siebie.
Dokładnie tak. Skupiamy się tylko na najbliższym meczu i patrzymy wyłącznie na siebie. Taką przyjęliśmy taktykę i zdecydowaliśmy się nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Żużel to nietypowy sport, bo z tygodnia na tydzień wszystko się może zmienić. Nie wolno tracić czujności i trzeba pozostać maksymalnie skupionym.
Jak wygląda współpraca z Wiktorem Przyjemskim? Na torze widać, że wychowanek wnosi bardzo dużo do bydgoskiego zespołu.
Pozostaje mi powiedzieć tylko jedno. Klasa. On daje nam dużo nie tylko na torze, ale i poza nim. Wiktor potrafi bowiem spajać nasz zespół, przyczynia się do bardzo dobrej atmosfery. Możemy być tylko dumni, że mamy takiego wychowanka.
Przyjemski imponuje przede wszystkim refleksem na starcie. Bardzo często rozgrywa ten element jak doświadczony zawodnik z PGE Ekstraligi.
To prawda, refleks Wiktora na starcie jest imponujący. On na to bardzo ciężko pracuje, nic nie bierze się z kapelusza. Swoją rękę przykładają do tego również osoby pozostające na drugim planie - jego mechanicy, Wojtek Malak i Kacper Przyjemski, menedżer Marek Ziębicki oraz rodzice. Zawodnik odpłaca im się w najlepszy możliwy sposób, notując doskonałe występy.
W rozmowie ze mną Przyjemski stwierdził, że na jego wyniki znaczący wpływ mają też koledzy z toru, bydgoscy seniorzy.
To jest bardzo skromny i mądry chłopak, prawdziwy profesjonalista. On podchodzi do wszystkiego na chłodno, docenia każdą pomoc. Ponadto stara się pomóc drużynie i czerpać od innych zawodników jak najwięcej. Jak na swój wiek, jest bardzo dojrzały, wie, że należy skupić się na teraźniejszości i liczy się dzisiejszy mecz. Dzięki takiemu podejściu spisuje się na torach coraz lepiej. My jednak nie zamierzamy nakładać na niego niepotrzebnej presji. Cieszą nas jego świetne występy, ale ten chłopak ma tylko siedemnaście lat. On nic nie musi.
Nie wszyscy w zespole spisują się idealnie. W Gdańsku słabiej pojechał Adrian Miedziński.
Niestety, te zawody nie poszły po myśli Adriana. Tak się zdarza, to są przecież tylko ludzie. Przydarzył mu się po prostu wypadek przy pracy. Szukał, szukał, ale nie znalazł odpowiedniej prędkości. W żużlu chodzi o to, żeby pracować nad sobą, by w następnym spotkaniu było lepiej. Miedziński doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jestem pewny, że wszyscy przekonają się o tym jeszcze nie raz w tym sezonie.
Czyli jego kłopoty wynikały tylko z nietrafionych ustawień silników?
Tak, absolutnie. Adrian to doświadczony zawodnik, czuł, że to nie jest jego dzień. Dlatego w jednym biegu zdecydowałem się zastąpić go Wiktorem Przyjemskim, ale nie miał o to pretensji.
Mecz w Gdańsku w ogólnym rozrachunku nie był wcale łatwy dla Polonii.
Tego się spodziewaliśmy. Ja już mówiłem, ta liga jest mocna i bardzo wyrównana. A powtarzam to przecież po każdej kolejce i nie bez powodu. Wybrzeże zawiesiło wysoko poprzeczkę, ale sprostaliśmy. Bardzo zależało im, żeby wygrać to spotkanie i dzielnie walczyli.
Czasami nawet zbyt ostro. Atak Wiktora Trofimowa w czternastym wyścigu był przecież bezpardonowy.
Trofimow pojechał bardzo ostro, było to idealnie widać z perspektywy parku maszyn. Gdyby nie właściwa reakcja Daniela Jeleniewskiego, całe zdarzenie mogłoby się zakończyć nieciekawie. Podobna sytuacja miała miejsce w spotkaniu, w którym upadł Jakub Jamróg, notabene do teraz leczący odniesioną wtedy kontuzję. Niemniej Trofimow przyszedł do Daniela po zakończeniu spotkania i przeprosił, bo wiedział, że przesadził. Po biegu otrzymał także upomnienie od sędziego.
Tylko czy aż upomnienie?
Moim zdaniem tylko.
Trofimow za mocno wykontrował?
Tak uważam. Bardzo mocno wyłamał swój motocykl przed Danielem Jeleniewskim, a ten musiał zamknąć gaz, co było dlań w zasadzie równoznaczne z brakiem punktów w tamtym wyścigu. Żużlowcy nie zawsze muszą upadać, żeby sędzia decydował się na wykluczenie. Jestem zdania, że w ten sposób nie powinno się jeździć, takie manewry stanowią duże zagrożenie dla innych uczestników wyścigu. Gdyby nie przytomna reakcja Jeleniewskiego, wszystko mogło się źle skończyć.
Powiedział pan, że głównym celem Polonii jest awans do PGE Ekstraligi. Pierwszy krok został zrobiony, jest zwycięstwo w rundzie zasadniczej. Zespół z Bydgoszczy wyrósł na murowanego faworyta?
Z tym do końca bym się nie zgodził.
Jednak pewne argumenty są.
Bez wątpienia. Wiktor spisuje się rewelacyjnie, a taki junior to prawdziwy skarb. Dzięki niemu wiem, że jak komuś nie idzie, to jest go kim zastąpić. Kenneth Bjerre nie schodzi poniżej określonego poziomu i jest liderem z prawdziwego zdarzenia. Matej Zagar także pokazuje się z dobrej strony. Do tego dochodzą solidni na ogół Adrian Miedziński i Daniel Jeleniewski. Ostatnio poprawili się też Michaiłow i Konieczny.
Więc największą siłą Polonii jest...
Jej kolektywność.
Wyobraźmy sobie, że nie jest pan menadżerem Gryfów, ale ekspertem teoretycznie niezwiązanym z bydgoskim klubem. Jak odpowiedziałby pan wówczas na pytanie
o skład finału play-off? Polonia - Falubaz?
Tak się często mówiło przed sezonem i, jak pokazała kończąca się niebawem runda zasadnicza, chyba nie bez racji. Oba zespoły mają swoje atuty. U nas jest bardzo mocna formacja juniorska, w Zielonej Górze są solidni seniorzy, jak Max Fricke, Krzysztof Buczkowski czy Piotr Protasiewicz. Oczywiście rozmawiamy tylko teoretycznie, jednak myślę, że mógłbym się z panem zgodzić i postawić na taki właśnie finał.
Kto w takim dwumeczu miałby większe szanse?
Oceniam je po równo, 50 na 50, bo każda z drużyn ma swoje słabsze i mocniejsze strony.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Jak będzie wyglądał skład Fogo Unii Leszno w następnym sezonie? Były prezes klubu zabrał głos
- To on poprowadzi Motor do mistrzostwa Polski? Tak dobrego sezonu jeszcze nie miał