Żużel. Jak będzie wyglądał skład Fogo Unii Leszno w następnym sezonie? Były prezes klubu zabrał głos

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki

Spekuluje się, w jakim zestawieniu przystąpi Fogo Unia do następnego sezonu. Były prezes klubu, Rufin Sokołowski, odniósł się do sytuacji leszczynian, kwestii przedłużenia umowy z Piotrem Pawlickim, a także ewentualnego powrotu Bartosza Smektały.

[b]

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Pod znakiem zapytania stoi [/b]przyszłoroczny skład Fogo Unii Leszno. Podobno klub intensywnie rozważa powrót Bartosza Smektały i zatrzymanie Piotra Pawlickiego. Być może w zespole zabraknie miejsca dla Davida Bellego. Pana zdaniem taki wariant jest racjonalny?

Rufin Sokołowski, były prezes Fogo Unii Leszno: W każdej decyzji kadrowej są dwa elementy. Pierwszy i najważniejszy to pieniądze. Sukcesy w Lesznie były dlatego, że klub dysponował odpowiednimi środkami finansowymi, również dzięki znacznemu wsparciu miasta. Do tego dochodzili sponsorzy, w tym znaczące firmy, jak na przykład FOGO. Dzięki temu Unia miała najlepszych zawodników w Polsce i zdobyła pięć mistrzowskich tytułów.

Jaki jest drugi element?

Trzeba upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jeden klub się wzmacnia i przy okazji myśli o tym, żeby osłabić rywala. Idąc tym tropem, niektórzy zawodnicy mogą deklarować pozostanie w Lesznie, bo nie mogą liczyć na zadowalające oferty z innych klubów. Tamte niekoniecznie muszą ich traktować jako wzmocnienie. Oczywiście cały czas mówimy o ekstraligowych ośrodkach.

Wobec tego, co z Bartoszem Smektałą? Jego powrót jest realny? Takie rozwiązanie ma sens?

Trudno powiedzieć i wyrokować. Rozstanie było bardzo smutne. Jeden z właścicieli wskazał drzwi dwóm zawodnikom. Delikatnie mówiąc, dał im do zrozumienia, że nie są w zespole mile widziani. Być może Kubera wziął to sobie do serca bardziej, a Smektała mniej. Na pewno w klubie nic się nie zmienia i zmieniać nie będzie, on jest prywatny i właściciele mogą być pamiętliwi nawet przez trzy pokolenia. Trudno na ten moment jednoznacznie stwierdzić, jakie są relacje obu stron.

ZOBACZ WIDEO Nowa forma KSM będzie lepsza niż poprzednie? Cegielski: Przez KSM widziałem wiele zła

Podejrzewam, że kibice mogliby się ucieszyć z jego powrotu. Jest to w końcu wychowanek leszczyńskiej Unii.

Tutaj Smektała ma niewątpliwie przewagę. To jest chłopak stąd. Czasami dziwimy się, dlaczego frekwencja na stadionach spada. Kiedyś kibic był związany emocjonalnie z zawodnikami z własnego regionu. Czasy niestety trochę się zmieniły. Żużlowiec typu Jason Doyle może jeździć dzisiaj w Lesznie, jutro w Toruniu, a pojutrze w Częstochowie i tylko dlatego, że dostał gdzieś więcej pieniędzy. Trudno wiązać się w takiej sytuacji emocjonalnie. Dlatego kibice przyjdą na większe wydarzenie, jak chociażby finał play-off, ale nie czują już tej samej więzi, która była kiedyś.

A Smektała mógłby im ją dać?

Na pewno więcej by mu wybaczono niż Davidowi Bellego, choć Francuz wcale nie prezentuje się źle. On jeździ zgodnie z oczekiwaniami. Miał być zawodnikiem na 7-8 punktów i to robi. Zawodzą inni, którzy regularnie mieli zdobywać dwucyfrówki.

Zatem leszczyńscy kibice poprą ewentualny powrót Smektały?

Do końca nie wiadomo, co siedzi w ich głowach. Teraz są takie czasy, że fani często nie znają prawdy. Kuberę i Smektałę przedstawiono przy okazji odejścia jako zawodników przede wszystkim żądnych pieniędzy, dla których nie liczy się ich macierzysty klub. Padło za dużo słów. Niektórzy to zapamiętali. Jeżeli zawodnik wróci i coś mu się nie uda, z pewnością pojawią się gwizdy.

Gdyby to pan miał decydujący głos, Smektała by wrócił, a Pawlicki by został?

Na to pytanie nie mogę panu odpowiedzieć. Czasami zachodzi wzajemne zmęczenie materiałem. Nie wiem, jakie tam są relacje i jak to wygląda od kuchni. Rusiecki wie więcej, on prowadzi dosyć sensowną politykę. Jeżeli chce się oceniać władze klubu, trzeba mieć taką samą wiedzę jak one. Sezon nadal trwa, dużo może się jeszcze wydarzyć. A co jeżeli Unia Leszno wejdzie do finału fazy play-off, a o złotym medalu zadecyduje kapitalna jazda Davida Bellego, który zdobędzie 12 punktów? A będzie to mecz właśnie z Włókniarzem Częstochowa, w którym Bartosz Smektała przywiezie dwa oczka. Jaką zatem podjąć decyzję?

W teorii jest to oczywiście możliwe, ale powiem szczerze, że taki scenariusz wydaje się bardzo zaskakujący.

Wszystko jest możliwe. Spodziewałby się pan, że Betard Sparta Wrocław zostanie rozbita przez jedną decyzję podjętą na tle politycznym przy zielonym stoliku?

Przed sezonem zapewne nie. Brak Artioma Łaguty okazał się bardzo dotkliwy, chyba nawet bardziej, niż można było zakładać.

No właśnie. Gdyby on jechał, to słabsze dni Taia Woffinden nie miałyby aż takiego wpływu na wyniki wrocławian. Powiem więcej, gdyby nie brak Emila Sajfutdinowa, Toruń miałby o wiele więcej punktów. Unia Leszno trochę skorzystała na tym wszystkim. Dzięki tej decyzji Apator nie wzmocnił się jej kosztem, a Sparta została osłabiona. Trudno zakładać pewne rzeczy, może ktoś wpadnie na kolejny rewolucyjny pomysł. Na przykład, że w PGE Ekstralidze nie będą mogli jeździć blondyni, bo mają hmm... nieodpowiednie geny.

Na jakąś ścieżkę jednak się trzeba zdecydować. Czego potrzebuje Unia?

To zależy od celu, a ten jest determinowany przez finanse. Jeżeli walczymy o mistrzostwo Polski, to walczymy o mistrzostwo Polski. Można też zrobić skład na zasadzie "jakoś to będzie". Z tego, co mówił prezes, celem jest objeżdżenie juniorów. W takim razie trzeba czekać, bo dalekosiężny plan jest taki, aby młodzieżowcy stanowili o sile drużyny. Dzięki temu przykładowo nie będzie trzeba opierać całego składu na jednej gwieździe.

A tych wcale nie jest tak wiele.

Sytuacja po wykluczeniu Rosjan jest trudna, nie ma z czego wybierać. Podaż zawodników jest wręcz tragiczna. Za chwilę wszyscy sobie będą wszystkich podkupywać. Mówienie o tym, kto gdzie pojedzie, jest w tej sytuacji za daleko idące. Inna sprawa, że ten sezon tak naprawdę jeszcze się nie zaczął, bo nie ruszyły play-offy.

Ale wiadomo, że kluby się rozglądają, sondują, jak co roku.

No i tym samym podbijają ceny, a potem nie ma winnych. Jeśli pojawiają się duże, łatwe pieniądze, chociażby te z kontraktu telewizyjnego, to grzech ich nie wykorzystać. Trzeba to jednak robić z głową. Zwłaszcza jak są na wyciągnięcie ręki...

Wracając do Davida Bellego, on spisuje się nieźle. Pierwszy sezon, ten na przetarcie w PGE Ekstralidze jest w jego wykonaniu więcej niż przyzwoity. W przyszłym roku może być lepiej. Czy Francuz nie zasłużył na szansę, żeby zostać w klubie?

Możemy tylko spekulować. Jak już mówiłem, nie wiem co dzieje się w klubie oraz jakie są relacje zawodnika z zarządem...

Na zdjęciu: David Bellego w barwach Fogo Unii Leszno
Na zdjęciu: David Bellego w barwach Fogo Unii Leszno


A gdyby wziąć pod uwagę tylko aspekt sportowy?

Za tę stronę jest odpowiedzialny trener Piotr Baron. On powinien mieć decydujący głos i wypowiedzieć się na ten temat. Albo opłaca się trzymać Davida Bellego, który zdobywa tyle to a tyle punktów albo na przykład robi się miejsce dla juniora, żeby się objeżdżał. To jednak musi mieć ręce i nogi. Nie tak, jak w przypadku Kubery i Smektały, których wyszkolono i po osiągnięciu wieku seniora pozbyto się z drużyny.

Decyzje w takich sytuacjach nigdy nie są łatwe. Jak pan powiedział, w grę wchodzą nie tylko finanse.

Ale przede wszystkim. Kluby upadają nie dlatego, że mają słabe wyniki, tylko dlatego, że nie mają pieniędzy. Sytuacja Leszna jest obecnie nie do pozazdroszczenia. Czwarte miejsce kibice odbierają jako porażkę. Dla pozostałych kilkunastu ośrodków w Polsce to jest marzenie, a tutaj powód do narzekań. Druga sprawa jest taka, że obecny zarząd kieruje klubem już wiele lat. Może brakuje im nieco świeżości, innego spojrzenia? Dobrze, że nie wszyscy w Unii notują świetne wyniki. Wtedy inne kluby mogłyby ich podkupić, być może przedstawiając jakieś nieosiągalne dla leszczyńskiego klubu propozycje finansowe. Nagle doszłoby do sytuacji, w której Unia traci Pawlickiego, Doyle’a i ma skład na poziomie pierwszej ligi. Nie mówię już nawet o Kołodzieju. Bardzo się cieszę, że Doyle zadeklarował, iż pozostaje w klubie.

Odżył także temat Piotra Pawlickiego.

Ja uważam, że on by nie miał zbyt wielu propozycji. Warto przeanalizować inne drużyny pod kątem składów. Do Wrocławia, mam nadzieję, że wróci Artiom Łaguta i gdzie wtedy Pawlicki by się zmieścił? To samo z innymi klubami. Piotr ewentualnie mógłby myśleć o takich ośrodkach jak Częstochowa, czy Grudziądz.

Dla Leszna to jednak zawodnik wartościowy.

Na pewno. Niemniej on też ma swoje problemy. Uważam, że powinien przestać, mówiąc kolokwialnie "kozaczyć" i ustabilizować swoją politykę sprzętową. On umie jechać i to wszyscy wiemy, ale potrzebuje motocykli, które pozwolą mu na jego specyficzny, swoiście chaotyczny, styl jazdy. Kilka lat temu miał na przykład masę defektów nie dlatego, że łańcuszki spadały z zębatek. Po prostu rama się wyginała pod wpływem mocnego skrętu, w konsekwencji czego nie było jednej płaszczyzny pomiędzy dwiema zębatkami. To był błąd techniczny.

Niemniej z pewnością warto zadbać o to, aby Piotr Pawlicki został w Lesznie.

Tutaj znowu więcej mógłby powiedzieć zarząd klubu. A może Piotr Pawlicki się z nim o coś pokłócił, na przykład o pieniądze? Różne plotki krążą po mieście i nie wiemy do końca, jak to wygląda.

Trzeba jednak pamiętać, że jest z Leszna, a jego ojciec to też zasłużony żużlowiec Unii.

Bez wątpienia. To chłopak stąd, syn bardzo znanego i cenionego zawodnika. Niemniej, Jan Krzystyniak mówił niedawno, że Piotrowi dobrze by zrobiła zmiana warunków. Wtedy zawodnik staje przed nowymi wyzwaniami i czasami to mu wychodzi na dobre. Ja jednak uważam, że Pawlicki powinien pozostać w Lesznie i tu mu będzie najłatwiej przezwyciężyć swoje problemy. Informacja jest informacją. Plotki są różne i ja nie chcę ich powtarzać.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:

Siódemka kolejki. Przyjemski znów skradł show. Landshut się nie zatrzymuje.
Norbert Krakowiak zabrał głos po porażce. "Przed meczem ze Spartą mam zamiar zmienić przygotowania"

Źródło artykułu: