Żużel. Kariera Karola Żupińskiego na zakręcie. Transfer do Apatora Toruń pochopną decyzją?

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Karol Żupiński w walce z Piotrem Protasiewiczem
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Karol Żupiński w walce z Piotrem Protasiewiczem

Kariera Karola Żupińskiego z pewnością nie układa się tak, jak życzyłby sobie sam zawodnik. Teraz młodzieżowiec znalazł się na ostrym zakręcie i jeśli nie dojdzie do żadnego przełomu, to już w krótce jego przygoda z żużlem może dobiec końca.

Po tym, jak Karol Żupiński miał problem z wywalczeniem miejsca w składzie For Nature Solutions Apatora Toruń, zawodnik został wypożyczony do Zdunek Wybrzeża Gdańsk. W macierzystym zespole młodzieżowiec również ma kłopoty ze zdobywaniem punktów, co dobitnie pokazują statystyki. W 13 biegach Żupiński zdobył 6 punktów, co nie daje średniej nawet połowy punktu na bieg.

Zapowiadał się na klasowego zawodnika

Działacze i kibice Zdunek Wybrzeża Gdańsk w 2018 roku z utęsknieniem czekali na 16. urodziny Karola Żupińskiego, co pozwalało mu na starty w lidze. Początki kariery zawsze są trudne, jednak on potrafił niejednokrotnie zaskoczyć i przywozić arcyważne punkty dla zespołu.

W pewnym momencie coś jednak poszło nie tak. Zawodnik, który miał stanowić o przyszłości polskiego żużla, teraz ma problemy z pokonywaniem przeciwników w eWinner 1. Lidze. W swoich najlepszych występach w tym sezonie Żupiński zdobywał... po 2 punkty.

ZOBACZ WIDEO Zdradził problemy trójki liderów Unii. Niespodziewane kłopoty

- Na obecne warunki i sytuację to może być jego maksimum. Wydaje mi się, że to jest zawodnik, który miał ogromny potencjał. To, co prezentuje teraz, to jest minimum tego, co potrafi pokazać na torze - mówi nam Krystian Plech.

- To jest chłopak, który zapowiadał się bardzo dobrze. Świadczy o tym to, że w klasie 250cc potrafił zdobyć tytuł wicemistrza świata. Bardzo dobrze wyglądał też jako początkujący junior. Tak na dobrą sprawę to ciężko powiedzieć, co się z nim stało. Na pewno zapowiadał się lepiej, niż jest to widoczne od kilku sezonów. Wydaje mi się, że przyczyn trzeba jednak szukać trochę szybciej, jeszcze w Gdańsku - dodaje nasz rozmówca.

Transfer do Apatora zbyt pochopną decyzją?

Mimo dobrych, lecz nie oszałamiających wyników w sezonie 2020 po Karola Żupińskiego sięgnął Apator Toruń. Starty na poziomie PGE Ekstraligi przerosły jednak młodego zawodnika. Kto wie, czy decyzja o przenosinach do najlepszej żużlowej ligi świata nie była zbyt pochopna.

- Pewne kwestie mogły sprawić, że nie był gotowy na PGE Ekstraligę. Czasami zawodnicy dostają oferty z PGE Ekstraligi i patrzą na kwoty, ale pieniądze to nie wszystko. W mojej ocenie jest wiele składowych, które też wpływają na powodzenie takiego transferu. Nie wiem, czy Karol był przygotowany na ten poziom rozgrywek. On w 1. lidze miał problemy z uregulowaniem formy. Wydawało się, że powinien być wiodącym juniorem 1. ligi tak jak choćby teraz Wiktor Przyjemski. Uważam, że oni byli na tym samym poziomie w swoich czasach - komentował Plech.

- Karol bardzo dobrze radził sobie na minitorze i w 250cc. W momencie wejścia do pierwszej drużyny, a byłem wtedy blisko klubu, wydawało się, że Karol jest w stanie być juniorem, który zrobi różnicę. Niestety też się wtedy męczył i tych dwucyfrówek, jak teraz w przypadku Wiktora Przyjemskiego, nie przywoził. Jeszcze na poziomie 1. ligi zdarzały mu się wpadki i nie był pewnym punktem Wybrzeża - dodawał syn Zenona Plecha.

Zabrakło trenera z prawdziwego zdarzenia?

Być może na dyspozycji Karola Żupińskiego odbiły się częste rotacje na pozycji trenera w Zdunek Wybrzeżu. Niewykluczone, że w pewnym momencie kariery zadania zawodnikowi nie ułatwiał jego macierzysty klub.

- Wydaje mi się, że w Gdańsku był moment, w którym brakowało dobrej jakości i ilości treningów i pod okiem dobrych trenerów, którzy umieliby tych juniorów poprowadzić i wyeliminować pewne błędy. To też mogło mieć wpływ na to, że w ważnym momencie Karol nie miał wsparcia - mówi Plech.

- Ostatnio zastanawiałem się, co się stało, że w Gdańsku było kilku chłopaków, którzy mieli predyspozycje do tego, by być dobrymi juniorami na poziomie ligowym, a jednak coś stanęło i wyhamowało ich. Ostatnim zawodnikiem, który coś znaczy w polskim żużlu, jest Krystian Pieszczek. To był junior, który w początkowym momencie swojej kariery na torze miał w Gdańsku trenera Stanisława Chomskiego, który słynie z dobrej pracy z młodzieżą i który umie podpowiedzieć, co widać po Stali Gorzów - podkreśla.

- Następnie w Gdańsku były duże rotacje. Był trener Kowalik, Kędziora, Berliński. Tych rotacji na poziomie trenerskim było sporo. Kwestie szkoleniowe były różnie rozbite, bo inny trener był od prowadzenia pierwszej drużyny, inny od szkółki. To też mogło mieć wpływ na to, że Karol nie był gotowym zawodnikiem pod względem technicznym i jeździeckim do ataku na PGE Ekstraligę - zauważa Krystian Plech.

Presja zrobiła swoje

Ogromna presja i oczekiwania względem Karola Żupińskiego z pewnością nie pomagały. Pojawiały się głosy, że w Gdańsku rośnie przyszła gwiazda. Swoje zrobił także transfer do PGE Ekstraligi. To wszystko złożyło się na to, że zawodnik mógł nie poradzić sobie z tym psychicznie.

- Ważna u Karola jest strefa mentalna. Były też duże oczekiwania ze strony władz klubu. Kwota, za jaką został wykupiony z Wybrzeża, nie była mała. To gdzieś się odczuwa, że ktoś w kogoś zainwestował, więc trzeba się dobrze pokazać. Czasami to może być paraliż. Taki młody zawodnik mógł sobie z tym nie poradzić. To jest raczej chłopak spokojny, poukładany, cichy. Zejście do eWinner 1. Ligi może wiązać się z tym, że myślał, że tutaj będzie miał spokojniej o punkty, ale też w głowie może się blokować, bo przyszedł z Ekstraligi więc pewnie na mnie mogą liczyć, a słaby wynik to będzie wstyd. I znowu może dochodzi do paraliżu - uważa nasz rozmówca.

- Wydaje mi się, że w Toruniu próbowano mu pomóc, bo w pewnym momencie dołączył do niego Darek Sajdak, czyli osoba nietuzinkowa w sporcie żużlowym. W Toruniu wiedzieli, że muszą mu pomóc, by te pieniądze, które zainwestowano, jakiś skutek i zwrot przyniosły. Na barkach Karola spoczywała wielka presja. Ten chłopak wiedział, że były duże oczekiwania względem jego osoby  - dodaje Krystian Plech.

Kariera na ostrym zakręcie

Sezon 2023 będzie dla Karola Żupińskiego ostatnim w roli młodzieżowca, ale kto wie, czy też nie ostatnim jako zawodnika. Przyszłoroczne rozgrywki pokażą, czy jego kariera dobiegnie końca, czy też nabierze rozpędu.

- Trzymam kciuki za niego, ale kilka składowych wpłynęło na to, że nie poszło to wszystko tak, jak powinno. Teraz pytanie do niego, czy wyjdzie z tego. W następnym sezonie poznamy odpowiedź, czy jego przygoda z żużlem zakończy się na karierze juniorskiej - zakończył Plech.

Zobacz także:
Abramczyk Polonię czeka rewolucja?
Leszek Demski rozwiał wątpliwości

Komentarze (6)
avatar
DEXTER14
29.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Decydowała kasa .tylko czy to była tylko jego decyzja? To był błąd. kasa decydowała... nie uwierzę w nic innego .Karol jeszcze zaskoczyc Ps.nie ekstraliga. 
avatar
M70
25.07.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Mini żużel to w zasadzie żaden wykładnik. Jeżdżą dzieciaki, potem dorastają, rosną lub nie, zmieniają się warunki fizyczne itd. Igor K-S też miał sukcesy w mini a, a jako junior w "dorosły" zuz Czytaj całość
avatar
antyrzeszow
25.07.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szkoda Karola bardzo spokojny i ułożony chłopak. Myślę że tu jest potrzebny dobry psycholog I mniej presji by mógł jechać na luzie i bez obciążenia. Wieże ze się podniesie i zacznie jeździć z u Czytaj całość
avatar
tomas68
25.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
W Toruniu obcy tylko tracą maksymalnie jeden sezon aby się nachapać i wiać z tej pseudo idylli.