Sobotnie spotkanie w Opolu dla należało do ostatnich w tym sezonie. Pomimo braku awansu do fazy play-off rzeszowianie powodowali, że walka na torze trwała do samego końca.
Ostatni bieg zadecydował o tym, że to jednak podopieczni trenera Marcina Sekuli wywalczyli upragnione trzy punkty zajmując pierwsze miejsce w tabeli. Z jakim nastawieniem podchodzili do meczu?
- My do każdego meczu podchodzimy jednakowo. Nie ważne, czy jest to mecz o pietruszkę, czy o play-offy. Każdy mecz traktujemy tak samo, czyli poważnie. Dwa dni trwały przygotowania tutaj na miejscu - powiedział po meczu Karol Baran.
ZOBACZ WIDEO Zdradził problemy trójki liderów Unii. Niespodziewane kłopoty
Początek zawodów w wykonaniu Barana wyglądał przyzwoicie. Zawodnik w 7. biegu w parze z Oskarem Polisem wywalczył biegowe zwycięstwo, po którym opolanie wyszli na dwupunktowe prowadzenie w meczu. Później jednak nie zdołał już powalczyć o większą liczbę punktów przywożąc w swoich dwóch ostatnich startach zero. Do dorobku swojej drużyny dołożył zaledwie 5 punktów i dwa bonusy.
- Cały ten sezon liczę na więcej. Robię wszystko żeby tych punktów było jak najwięcej. Niestety, nie mogę się przestawić z lotniska rzeszowskiego, gdzie jeździłem w tamtym roku na ten krótki, mały tor w Opolu. Jednak robimy wszystko i będzie tylko lepiej - przyznał.
W Opolu pogoda nie zadowalała i początkowym celem było odjechanie 8 wyścigów, by spotkanie mogło zostać zaliczone. Jednak po 6. biegu mecz został wstrzymany z powodu mocnych opadów deszczu. Gdy mecz został wznowiony w parkingu pojawiło się trochę nerwów związanych z wyjazdem na tor.
- To nie chodzi o nerwy. My wyjeżdżamy na tor, my ryzykujemy własne zdrowie i życie. Pogoda była każdy widział jaka. Później już nie padało. Można było zrobić przerwę i dać tej nawierzchni, żeby trochę odpoczęła od tego deszczu i można było pojechać później normalne zawody - zakończył Baran.
Czytaj także:
Żużel. Kulisy rozmów Przyjemskiego z Abramczyk Polonią. W innych klubach mógł zarobić więcej
Żużel. Znamy listę startową rundy kwalifikacyjnej do finału IMEJ. W stawce kilku młodych Polaków