Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Sezon dla Unii już się skończył. Przed jego rozpoczęciem nie było jednak łatwo. Zakładano nawet bardzo pesymistyczną wersję, że klub może nie zgłosić się do rozgrywek. Oceniając przebieg rozgrywek, może pan mówić o umiarkowanym zadowoleniu, czy przeważa poczucie niedosytu?
Daniel Bałut, p.o. prezesa Unii Tarnów, przewodniczący rady nadzorczej klubu: Tak, jak zauważył pan redaktor, nie było łatwo, niemniej, po głębszym zastanowieniu, mogę uznać ten sezon za udany. Trzeba przede wszystkim spojrzeć na to, w jakim miejscu znajdowaliśmy się wiosną.
Celem był awans do fazy play-off. Nie udało się go zrealizować.
Tu oczywiście nie można mówić o sukcesie, bo sportowo mierzyliśmy wyżej. Niestety, nie udało się wejść do czołowej czwórki. Wiedzieliśmy oczywiście, że nasz skład na papierze nie gwarantuje zwycięstwa w play-offach, ale wierzyliśmy, iż przynajmniej możemy się tam znaleźć i to był nasz cel.
ZOBACZ WIDEO Opowiedział prawdę o swoich tunerach. Wybrał nietypowo
Mam wrażenie, że na przeszkodzie stanęły kontuzje.
Na pewno one w dużym stopniu pokrzyżowały nam szyki. Patryk Rolnicki miał bardzo dobre wejście w sezon, świetnie jeździł na domowym torze, a nagle uraz wykluczył go z wielu spotkań. On był ważnym ogniwem naszego zespołu i odczuliśmy jego brak.
Podobnie było z Piotrem Świerczem i Tero Aarnio.
Właśnie. Jak każdy klub, bardzo liczyliśmy przed rozpoczęciem rozgrywek, że urazy nas ominą. Niestety, stało się inaczej. Uraz Piotra, który zmagał się bez mała pół sezonu z kontuzją barku, znacząco osłabił naszą formację juniorską. Tero także pokazywał się dobrze na torze, stanowił o sile drugiej linii, a w ważnym momencie wypadł z gry. Sezon okazał się więc dla nas trudny, ale nie szukamy wymówek. Najważniejsze, że w Tarnowie wszystko wraca na dobre tory.
Mógłby pan rozwinąć tę myśl?
Pierwsza i najważniejsza rzecz jest taka, że udało nam się przystąpić do rozgrywek, co przed rozpoczęciem sezonu wcale nie było oczywiste. Ponadto odzyskaliśmy wiarygodność finansową. Zawodnicy przez cały sezon dostawali pieniądze na czas, a to przecież fundamentalne. Wydaje się, że kibice także zaufali naszej wizji odbudowy żużla nad Białą i Dunajcem.
Czuć ich wsparcie? Widać progres w stosunku do minionego roku?
Zdecydowanie tak. Tarnów to miasto żużla i robimy wszystko, żeby finalnie powrócić na jak najwyższy poziom. To oczywiście wymaga czasu, ale wiemy na co nas stać. Nie powiem nic odkrywczego, jeśli zakomunikuję, że chcemy jak najszybciej znów awansować do eWinner 1. Ligi. Wiele zespołów o tym marzy, ale my patrzymy tylko na siebie.
Forma poszczególnych zawodników także nie pomagała, bo przypominała sinusoidę. Gdy jeden żużlowiec pojechał lepiej, drugi w tym samym meczu prezentował się gorzej i ostatecznie Tarnów przegrywał zawody.
Niestety tak. Wielu naszych zawodników miało lepsze i gorsze momenty. Niestety, żużel bardzo często nie wybacza błędów i przegrywaliśmy przez to mecze. Na przykład Oskar Bober potrafił pojechać świetnie, ale wiele razy nie ustrzegł się wpadek. To oczywiście tyczyło się nie tylko jego, ale i innych. Nawet naszego lidera i kapitana, Petera Ljunga.
Szwed jednak powoli wraca na właściwe tory. Jeszcze rok wcześniej miał problemy z płynną jazdą na motocyklu. W tegorocznych rozgrywkach widać progres.
Zgadza się, ale on także miewał słabsze występy. Niemniej, jego wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Nie bez powodu jest kapitanem tej drużyny. Kibice Unii go tu świetnie znają, to nie jest zawodnik z pierwszej łapanki. Doceniamy to, co dotąd zrobił dla drużyny. W tym roku był najlepszą Jaskółką, bo przecież liczby mówią same za siebie. Okazał nam także wsparcie poza torem.
Jakiego rodzaju?
Jak już wspomniałem, ubiegły rok nie był łatwy, a nasza wiarygodność została podważona. Peter nam zaufał, nie trzeba było go długo przekonywać do startów w Tarnowie. Wierzył, że będziemy regularnie płacić. Rozmowy z nim nie należały do najtrudniejszych, może też dlatego, że zawodnik zwyczajnie chciał pomóc Unii.
Klub zamierza przedłużyć z nim kontrakt?
Nie mogę tego teraz zdradzić. Nie wiemy, co będzie dalej. Za wybór składu jest odpowiedzialny trener, ja pełnię inne obowiązki. Załatwiam kwestie organizacyjne, dbam o to, aby żużlowcy mieli jak najlepsze warunki.
Wspominał pan o awansie. Do tego zapewne konieczne będą wzmocnienia.
Zdaję sobie sprawę, że chciałby pan usłyszeć konkrety, ale to naprawdę nie jest moment na rozmowę o transferach. Nie mogę udzielić teraz informacji, kto zostanie, a kto nie, z kim zostaną podjęte rozmowy, a kto będzie musiał szukać innego pracodawcy. Poza tym, jak już mówiłem, to nie ja mam decydujący głos w tym temacie. Na szczęście.
Niemniej wiadomo już, że w klubie zostanie młodziutki Duńczyk, William Drejer. Jego przybycie do Tarnowa niespodziewanie znacznie wzmocniło formację juniorską.
Jesteśmy z niego więcej niż zadowoleni. Mamy z nim zagwarantowaną współpracę przez kolejne dwa lata. Ten chłopak ma talent, jest bardzo uzdolniony i perspektywiczny. Pokazał już niejednokrotnie, że może walczyć nawet z bardziej doświadczonymi seniorami. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będziemy mieli z niego jeszcze większą pociechę. Oprócz niego, pozytywnie zaskoczyło mnie jeszcze dwóch innych zawodników.
Kto konkretnie?
Mam na myśli Kennetha Hansena i Tero Arnio. Oni zaprezentowali się na torze powyżej oczekiwań. Poza torem to bardzo normalni i sympatyczni żużlowcy. Wnieśli dużo dobrego do zespołu. Niestety, inni zawodnicy byli dosyć chimeryczni i przez to nie zapunktowaliśmy zbyt wiele razy.
Troy Batchelor to chyba wielkie rozczarowanie.
Mieliśmy nadzieję, że to będzie jeden z liderów, a niestety, tak się nie stało. Było widać, że miał problemy sprzętowe, prawie nie dowoził punktów, co musiało odbić się na wynikach drużyny. Do tego dochodzi zz-tka, która ma rację bytu tylko wtedy, gdy wszyscy jadą na miarę oczekiwań. Niestety, tak było rzadko.
Każdy zespół ma jakieś określone cele, plany. Jakie są w Tarnowie?
Za rok chcemy awansować. Oczywiście do wszystkiego podchodzimy z rozsądkiem, ale cel jest właśnie taki. Chcemy, żeby nasi kibice czerpali jak największą radość z wyników zespołu, a w takim mieście z żużlowymi tradycjami jak Tarnów, druga liga na pewno jest dla fanów niedosytem. Ja jednak jestem zbudowany pozytywnie tym wszystkim, co działo się od momentu, w którym przejąłem obowiązki prezesa. Widzę zdecydowany progres i to cieszy.
Więc w klubie panuje optymizm.
Zdecydowanie tak. Zresztą trudno budować coś na pesymizmie. Tym bardziej, kiedy widać postępy i projekt idzie do przodu. Mamy wysokie cele i głęboko wierzę, że wyniki szybko to potwierdzą.
O ich poprawę w nadchodzącym sezonie będzie łatwiej?
Tak myślę. Czujemy wsparcie z wielu stron. Bardzo ważna jest dla nas pomoc głównego sponsora, czyli Grupy Azoty, bo to właśnie dzięki niej niewątpliwie możemy mierzyć wyżej. Teraz, kiedy udowodniliśmy, że w Tarnowie wszystko wraca na właściwą ścieżkę, może być już tylko lepiej. Zawodnicy usłyszą, że klub odzyskał renomę. Nie musimy budować drużyny wyłącznie na zaufaniu, bo mamy konkretne argumenty, w tym wsparcie finansowe.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- To jego najlepszy sezon w karierze. "Mam zdecydowanie lepsze silniki, niż parę lat temu"
- Zaplecze PGE Ekstraligi trzyma poziom. "Mój zespół kolejny raz nie miał łatwego zadania"