Przypomnijmy, że bezpośredni awans do finału, zaplanowanego na najbliższą sobotę wywalczyły reprezentacje Australii (35) i bardzo niespodziewanie Finlandii (34). Polska po serii zasadniczej plasowała się na trzecim miejscu (31) i do końca musiała drżeć o awans przed biegiem barażowym z Niemcami (30).
Ostatecznie w wyścigu dodatkowym Patryk Dudek i Bartosz Zmarzlik stanęli na wysokości zadania, wygrywając z Kaiem Huckenbeckiem i Norickiem Bloedornem podwójnie. Sama droga do wielkiego finału okazała się jednak ciężka i wyboista, a takiego scenariusza mało kto się chyba spodziewał.
Wyboista droga do wielkiego finału
- Ciężko było. Ta nasza droga do finału okazała się zwariowana. Cały czas mieliśmy w tych zawodach wzloty i upadki. Ciągle szukaliśmy odpowiednich rozwiązań. Takie zresztą były nasze założenia. Oczywiście nie traktowaliśmy tych zawodów w żadnym wypadku jako treningu, ale chcieliśmy wyciągnąć z nich maksymalnie dużo informacji. Gdzieś tam to nieco uciekało, przez co może na koniec było trochę nerwowo, ale myślę, że nawet ten ostatni bieg barażowy przyniósł jakąś wiedzę oraz dane i mógł nas upewnić, co było źle, a co dobrze. Dzisiaj w żużlu to jest kluczowe - mówił po środowym półfinale Speedway of Nations Rafał Dobrucki, w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Wytypował kandydatów na następców Zmarzlika. W tym gronie nie ma syna legedny
Ostatecznie w decydującym momencie wszystko zagrało tak, jak powinno. Czy zatem dodatkowy wyjazd na tor, na którym pozostali startowali o jeden raz mniej, może stanowić jakąś przewagę w sobotnim finale?
- Ten wyścig naprawdę dał nam dużo wiadomości - skomentował krótko polski szkoleniowiec.
Wcześniej na konferencji po zawodach Dobrucki został zapytany, czy na sobotni finał przewiduje jakieś zmiany w podstawowej parze. W środowym półfinale na tor Bartosz Zmarzlik wyjeżdżał ostatecznie pięciokrotnie w serii zasadniczej, Patryk Dudek (rezerwowy) czterokrotnie, a Maciej Janowski pojawiał się na nim trzy razy. Dodatkowo pierwsza dwójka pojechała jeszcze w biegu barażowym.
- Za nami długi wieczór, więc dopiero za jakiś czas zobaczymy, co wydarzy się dalej - odpowiedział dosyć tajemniczo.
Tor w Vojens nadal potrafi zaskakiwać
Trener polskiej reprezentacji wspominał o szukaniu przez jego podopiecznych odpowiednich rozwiązań przez całe środowe zawody. Widać było, że nie we wszystkich wyścigach założenia szły po myśli Polaków i potrafili oni przegrywać rywalizację z teoretycznie niżej notowanymi zawodnikami. Co w takim razie szło nie tak we wcześniejszej fazie turnieju na torze, na którym wszyscy polscy zawodnicy rywalizowali już kilkukrotnie?
- Ten tor jest mniej więcej znany, ale kolejne sezony pokazują, że te notatki, które były robione w zeszłym roku, często przy nowych silnikach lub zmianie pogody nawet trochę zaburzają obraz. Tak, czy inaczej dobrze, że je mamy. Wszystko wygląda jednak bardzo różnie - dodał nasz rozmówca.
Na koniec zapytaliśmy Rafała Dobruckiego, czy "aż" siedem wyścigów w rywalizacji z innymi reprezentacjami, może stanowić jakąś przewagę nad gospodarzami tegorocznej rywalizacji w Speedway of Nations. Wprawdzie Duńczycy domowy tor powinni znać, jak własną kieszeń, jednak w tym momencie, to Polacy wiedzą, jak zachowuje się on w warunkach, w których rozgrywane są zawody.
- Sam bieg barażowy na pewno nie stanowiłby tu jakiejś większej przewagi, ale wszystkie siedem wyścigów wspólnie na pewno dały nam sporo potrzebnych informacji - podsumował rozmowę z WP SportoweFakty Rafał Dobrucki.
Stanisław Wrona z Vojens, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Dobre wieści dla kibiców w Krośnie. Cellfast Wilki będą jeszcze mocniejsze!
Prezes Unii Tarnów ocenił bieżący sezon. "Zabrakło spełnienia celu sportowego, ale jestem zadowolony"