Żużel. Dwa kluby szaleją na rynku transferowym. Zaskakujące plany

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Brady Kurtz
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Brady Kurtz

Brak awansu do play-off wcale nie musi być złą wiadomością, a nawet może dać większą szansę na zbudowanie mocnej drużyny na kolejny sezon. Z tego założenia wychodzą w Stali Rzeszów. To właśnie Stal i Orzeł Łódź to teraz dwa najaktywniejsze kluby.

Śmiało można powiedzieć, że w tej chwili to właśnie przedstawiciele tych dwóch zespołów są najaktywniejsi na żużlowej giełdzie transferowej i bardzo intensywnie sondują możliwość pozyskania konkretnych zawodników na kolejny sezon.

Łodzianie co prawda mają spore szanse na awans do półfinałów I ligi, ale w klubie nie ma szczególnej wiary, by zespół w tym składzie był w stanie włączyć się do walki o awans. Znacznie mocniej wszystkich pochłaniają więc przygotowania do kolejnych rozgrywek. Na razie nie ma jasnej wizji składu na kolejny sezon, ale dużo może zależeć od decyzji Marka Cieślaka. Już jakiś czas temu informowaliśmy, że doświadczony szkoleniowiec otrzymał ofertę z Orła, a kwestia jego przyszłości wciąż nie jest wyjaśniona. Orzeł ma dość walki o utrzymanie i na kolejny sezon chce zbudować mocną drużynę, która miałaby się bić o awans do PGE Ekstraligi. W tym momencie Orzeł rozsyła oferty do najciekawszych zawodników i sonduje ich wymagania finansowe. Niemal pewne wydaje się rozstanie z większością zawodników z tegorocznego składu.

Jeszcze większym zaskoczeniem jest aktywność Texom Stali Rzeszów, która za rok jest gotowa wyłożyć olbrzymie pieniądze, byle tylko włączyć się do walki o awans do I ligi. Wiadomo już, że w środowisku bardzo głośno mówi się o tym, że działacze tego klubu mieli wysłać poważne propozycje do Grzegorza Walaska, Mateusza Szczepaniaka, Krystiana Pieszczka czy Antonio Lindbaecka - a to tylko dowód na to, że sprawy transferów są w Rzeszowie traktowane bardzo poważnie. Choć wciąż nie wiadomo, czy którykolwiek z wymienionych zawodników zdecyduje się na zaawansowane negocjacje, to już teraz można powiedzieć, że w II lidze każdy z nich mógłby zbliżyć się do zarobków rzędu 700-900 tysięcy złotych za sezon.

Oba kluby mają teraz swoje pięć minut, bo pozostałe drużyny I i II ligi znacznie wyżej oceniają swoje szanse w play-off i wciąż nie wiedzą, w której lidze będą występować za rok. To z kolei powoduje, że większość poważniejszych rozmów została zawieszona i giełda z pełną mocą rozpocznie się dopiero we wrześniu. Do tego czasu w Rzeszowie i Łodzi chcieliby mieć już pełne składy, ale trudno wierzyć, by faktycznie udało się tego dokonać.

Czytaj więcej:
Stal i Apator z awansem?
Siedem chudych lat Falubazu

ZOBACZ WIDEO Marek Kępa: Kluby powinny sobie radzić bez KSM

Źródło artykułu: