Antyreklama żużla w Cardiff. "Klęska i totalna porażka"

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Principality Stadium w Cardiff
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Principality Stadium w Cardiff

Zamiast walki z rywalami, była walka z torem. Zawodnicy podczas turnieju Grand Prix w Cardiff mieli ogromne problemy z płynnym pokonywaniem łuków, co znacznie wpłynęło na poziom widowiska. W mocnych słowach o organizatorach mówi Władysław Komarnicki.

Po sobotnim turnieju Grand Prix w Cardiff więcej mówi się o fatalnych warunkach torowych niż o samych wynikach. Wszystko to przez rozsypującą się nawierzchnię, z którą problemy mieli nawet najlepsi zawodnicy.

Za przygotowanie sztucznego toru na Principality Stadium odpowiadał Duńczyk Ole Olsen. Nawierzchnia sprawiała problemy zawodnikom już od pierwszego biegu, jednak apogeum przypadło na piątą serię zawodów, kiedy to uczestnicy cyklu Grand Prix mieli problemy z płynnym pokonywaniem łuków, a tor stał się narowisty i bardzo niebezpieczny.

- Wziąłbym pana Ole Olsena i jego pomocników na przeszkolenie, jeżeli chodzi o przygotowanie toru - mówi nam Władysław Komarnicki. - Nie podobało mi się to. Ostatnie cztery biegi rundy zasadniczej były antyreklamą sportu żużlowego. Jeśli prześledzimy czasy tych biegów, to widać, że zawodnicy bali się jechać po tym torze i że jeździli bardzo ostrożnie - dodaje honorowy prezes Stali Gorzów.

ZOBACZ WIDEO Śmiała teoria Jerzego Kanclerza: Polonię w PGE Ekstralidze będzie stać na awans do play-off

- Na pewno na sztucznych torach trzeba coś poprawić. Nie może być tak, że tor po prostu się rozsypuje. Ten tor nie wytrzymał nawet całej rundy zasadniczej. I to nie jest pierwszy raz, kiedy tor przygotowywany przez pana Ole Olsena rozsypuje się. Pan Olsen musi usiąść z fachowcami i zacząć inaczej do tego podchodzić - kontynuuje nasz rozmówca.

Klapą, oprócz samego widowiska, była także frekwencja na Principality Stadium. Na trybunach zasiadło około 20 tysięcy kibiców, a przecież jeszcze za czasów Tomasza Golloba w cyklu Grand Prix, na stadionie w Cardiff zasiadało około 45 tysięcy fanów. - Ole Olsen musi coś zrobić, żeby zawodnicy nie jeździli gęsiego, tylko mijali się. Kibice żużla kochają przede wszystkim mijanki. Nie dziwię, że na trybunach było tylko 20 tysięcy kibiców. Uważam to za klęskę i totalną porażkę. Byłem dwa razy w Cardiff, było to około 10-12 lat temu, a wtedy na trybunach zasiadało zdecydowanie więcej kibiców.

Najlepiej w trudnych warunkach poradził sobie Daniel Bewley, a za jego plecami w finale dojechał Bartosz Zmarzlik. Pozwoliło to dwukrotnemu indywidualnemu mistrzowi świata odskoczyć drugiemu w klasyfikacji generalnej Leonowi Madsenowi. - Bardzo cieszę się z wyniku sportowego Bartka Zmarzlika, który powiększa przewagę nad konkurentami. To jest dla mnie bardzo istotne i bardzo ważne. Bartek ma ogromną szansę, żeby po raz trzeci zostać mistrzem świata - zakończył Władysław Komarnicki.

Zobacz także:
Kolejarz otrzymał dwa ciosy
Betard Sparta ma asa w rękawie

Źródło artykułu: