Niedzielne spotkanie we Wrocławiu lepiej rozpoczęli goście, którzy w dwóch pierwszych biegach zadali gospodarzom dwa ciosy wygrywając 4:2 i 5:1. Szczególnie ważna okazała się być potyczka młodzieżowców, którzy przywieźli cenna podwójne zwycięstwo.
O ile o formę Jakuba Miśkowiaka częstochowianie byli spokojni, o tyle Mateusz Świdnicki mecze wyjazdowe miewał różne. Na Stadionie Olimpijskim dorzucił jednak cztery oczka z bonusem.
- Ktoś kto oglądał mecz, to widział, że miałem problem z wyjazdem ze startu, punkty wywalczone po trasie. Fajnie, że tak się potoczyły te biegi, że udało się zdobyć punkty, ale przede mną wiele pracy, aby tą dyspozycję poprawić - przyznał po meczu w rozmowie z klubową telewizją Lwów.
ZOBACZ WIDEO Brak nominacji Janowskiego jest szokujący. Sparta najbardziej poszkodowana?
Junior zwrócił uwagę na to, że nie miał okazji w niedzielę sprawdzić się z pól wewnętrznych, które były znacznie korzystniejsze od tych bliżej bandy. - Jechałem trzy biegi z pól zewnętrznych, w tym dwa z pola czwartego. Było widać, że nawet Maciej Janowski, kiedy ustawił się na czwartym polu, to z niego nie wyjechał. Cóż zrobić, lubię wyzwania i fajnie, że te punkty udało się przywieźć.
Niedzielna rywalizacja przebiegała również pod dyktando warunków atmosferycznych, a pogoda we Wrocławiu nie odpuszczała. Czy miała ona wpływ na tor? - Był przygotowany bardzo dobrze, ale było jedno miejsce, gdzie chłopaków pociągało, więc trzeba było je omijać. Po mistrzostwach świata w Cardiff żaden tor nie zrobi już na mnie wrażenia (śmiech) - dodał.
Przed rewanżem w Częstochowie (28 sierpnia) częstochowianie są w bardzo korzystnej sytuacji, bo mają dwa punkty zaliczki. Zdają sobie sprawę jednak z tego, że rywalizacja trwa nadal, a wszystko można roztrwonić jednym biegiem. - Na pewno będziemy musieli ciężko przepracować ten tydzień, ale jestem dobrej myśli i myślę, że będzie dobrze - zakończył.
Czytaj także:
Pawlicki powinien zejść ligę niżej? Były zawodnik GKM-u nie ma wątpliwości!
Zabił ich hejt. Nikt nie wiedział, co siedziało w ich głowach